Starał się być "usłuchany". Przychodził na te treningi, starając się wynosić te jego "nauki". Wchodził na drzewa, polował, walczył. Zmęczenie z każdym dniem odchodziło w niepamięć. Nie znał już nic innego poza wyczerpującym treningiem. Potrafił dłużej wytrzymać, a oddech nie dusił go już jak podczas początków ich znajomości. Nie miał czasu dla przyjaciół czy rodziny, był tylko Szpak i jego wykrzykiwane rozkazy. Co rano wstawał, tak wieczorem wracał. Jadł szybko posiłek i kładł się spać, by rano od nowa rozpocząć ten idiotyczny cykl. Mentor dalej mu powtarzał, że nie rozumiał, że dalej coś było nie tak z jego "nastawieniem". Jak miał jednak kochać ten zapierdziel? Był u kresu sił, a zwłaszcza irytacji. Chodził jak po igłach, jeżył się co krok. Jego opanowanie zaczynało powoli znikać, co jeszcze bardziej go frustrowało. Bycie wojownikiem wymagało aż takich poświęceń? Stracenie swojego jestestwa na rzecz jakiejś głupiej siły?
— Komar jest głupi — powiedział do kocura, gdy łaskawie zezwolił na chwilę przerwy, a temat ich rozmowy skierował się ku liderze.
— Wojownik szanuje swojego lidera. — przypomniał mu o tym, na co przewrócił oczami.
— Ale jest stary — wytknął mu ten fakt.
— Każdy będzie stary, ty również — Zmrużył oczy. — Gdzie widzisz w nim problem poza tymi dziecinnymi komentarzami?
Jakimi dziecinnymi?! Spuścił łeb, wbijając pazury w ziemię, by później spojrzeć w zielone oczy mentora.
— Nie podobają mi się te zgromadzenia. — wyznał mu. — Owocowy Las nie wierzy w Klan Gwiazdy, a bierzemy udział w tych tradycjach dzikusów. No i... tam śmierdzi — Wykrzywił się z odrazy na wspomnienie tego wszystkiego.
Nie potrafił znieść ilości kotów, które tam były. Ten chaos jaki panował, jak burzył porządek. Brzydził się tymi sierściuchami z innej społeczności.
— Komar dobrze robi, że nawiązuje z nimi współprace. Wrogów lepiej mieć blisko siebie, bo wtedy wiesz, czy przypadkiem nie knują coś przeciwko tobie. — powiedział niebieski, a on już wiedział, że nie dojdzie z nim do porozumienia. Ich poglądy się różniły. I to bardzo.
— Tak było nam źle przed tym wszystkim? — zadał pytanie, przypominając sobie opowieści Jaskółki o tym, jak to było przed jego narodzeniem.
— Ukrywają się tchórze. Zapomniałeś? — warknął do niego, wstając. — Koniec pogaduszek, bo widzę, że myślenie ci szkodzi. Jazda do roboty — rzucił, czekając na to aż się podniesie.
Skrzywił się bardziej, po czym zrobił tak jak kazał. Ugh! Nie było mowy, aby zaakceptował ten stan rzeczy. Jeszcze dojdzie do tego, że te dzikusy skażą swoją krwią Owocowy Las i zaczną nawracać ich na swoją chorą wiarę!
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz