Wszystkie kocie rozmowy odbijały się echem w jej uszach. Wręcz płynęły w jej żyłach. Miała tego wszystkiego dosyć. Pragnęła uciec najdalej, jak tylko było to możliwe. Ostatnio praktycznie nie ruszała się z legowiska. Nie miała po co. Pokłóciła się z Zimorodką. Jej córka była zajęta treningiem, a druga rozpłynęła się w powietrzu. Ciągle czuła się wyczerpana. Bez przerwy. Czasem zdarzało się jej nawet przesypiać większość dnia, a i tak wciąż nie miała na nic siły. Ostatnio zastępca zwrócił jej na to uwagę. Kiedyś zapewne zrobiłaby aferę na pół lasu, a teraz? Zupełnie się tym nie przejęła. Nie była w stanie. Czuła się jak stary, zniszczony ciężkim życiem kot, a nie jak młoda kotka, przed którą było jeszcze całe życie. Przekręciła się na drugi bok i wstała ciężko. Rozciągnęła kończyny i się wyprostowała. Za chwilę jednak zaczęła narzekać na obolały kręgosłup. Garbiąc się, ruszyła w kierunku medycznego legowiska. Bała się rozmowy z Truskawkową Grządką i Czereśniową Łapą. Zapewne wywiąże się pomiędzy nimi niezręczna rozmowa, albo zaczną ją osądzać o popsutą relację. Pokręciła łbem i przekroczyła próg medycznego legowiska. Zapach ziół połaskotał jej nos. W środku były jedynie Morskie Oko i Czereśniowa Łapa, na szczęście bez Truskawka. Wojowniczka poczuła lekką ulgę. Wciąż jednak stała w przejściu, nie wiedząc, jak poprosić je o opatrzenie jej łapy.
— Ooo! — rzuciła nagle młodsza medyczka. — Cześć mamo! — zawołała równie radosnie, co poprzednio i podbiegła do niej.
Fioletowe Spojrzenie lekko się nastroszyła. Nie spodziewała się takiej reakcji z jej strony. Zapewne była to kwestia tego, że praktycznie jej nie znała. Nie umiała prowadzić relacji. Zakłopotana, uciekła wzrokiem w bok. Bura zaczęła się jej przyglądać.
— Ale ty się garbisz! — zawyła głośno córka kotki. — Tak się w ogóle da? Nigdy jeszcze nie widziałam tak wygiętego kota! To cię nie boli? Daj, poprawimy to — miauknęła. — Ojejciu, twoje oczy wyglądają na strasznie suche! A ta twoja łapa...
Miała tego serdecznie dość, jednocześnie jednak nie mogąc zebrać się na protest. Przez dłuższą chwilę wysłuchiwała uwag córki, pragnąc już jedynie wrócić na posłanie i znowu zasnąć. Była gotowa zrezygnować z leczenia łapy.
— Strasznie wyglądasz. Jak trup! — podsumowała. — Chodź, bo nie mogę na to patrzeć!
Bura pobiegła w stronę swojego legowiska. Gdy tylko do niego dotarła, usiadła tuż obok i zaczęła wołać swoją matkę. Zapewne widząc, jak wolno do niej idzie, zaczęła pospieszać ją ruchem łapy.
— Stawy też ci trzeba będzie zbadać. Bardzo wolno chodzisz, może przez ból — dodała, pokazując jej pazurem, gdzie ma usiąść.
Resztkami sił weszła na jej posłanie. Przetarła zdrową łapą oczy, czekając na polecenie córki.
— Co cię boli najbardziej, mamo? — zapytała Czereśniowa Łapa. — Oczy, łapy, ogon, pazury, zęby... Powiedz mi — poleciła, przekręcając łeb.
Wojowniczka westchnęła cicho i uniosła kolorową łapę. Medyczka zaczęła ją badać, a za chwilę głośno pisnęła, przykuwając uwagę nawet Morskiego Oka.
— Wszystko gra, Czereśnio? — spytała, przerywając sortowanie ziół.
— Tak, tak! — krzyknęła jej za moment. — Po prostu nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo można zaniedbać ranę! Tu się zrobił stan zapalny, ona wręcz kwitnie! Nigdy nie widziałam gorszej, co ja mam z tym zrobić?!
Zjeżyła się. Tylko nie to. Nie chciała pomocy Morskiego Oka. Nie chciała robić problemu. Pokręciła głową. Chciala wstać, lecz czekoladowa już podeszła.
— Opatrzę Fioletowemu Spojrzeniu ranę. Jeśli możesz, dokończ sortowanie ziół — poprosiła zielonooka.
Córka wojowniczki skinęła łbem i ruszyła w stronę stosu. Tymczasem jej mentorka zaczęła przyglądać się ranie Fiolet. Rzeczywiście musiało być okropnie. Sądziła tak po wyrazie jej pyska. Nie było to przyjemne. Mocno bolało. Gdy tylko kotka skończyła opatrywać jej ranę, szylkretka wymknęła się z ich legowiska. Jej energia na kontakty z innymi w tym dniu już się wyczerpała.
wyleczeni: Fioletowe Spojrzenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz