*lato*
Szła właśnie za swą babką, prowadzącą pochód na kolejny trening. Dzisiaj miała zawalczyć z Bylicą.
Wiedziała, że stara kocica była niezła. Walka z nią na pewno wypompuje z niej dużo sił.
Najpierw jednak mieli pozbierać trochę ziół. Ruszyli więc w stronę lasu, w którym rosła część ziół, które tak, występowały też bliżej ich domu, ale w gąszczu drzew było ich więcej i nie musieli się tyle naszukać.
Koty zaczęły więc przeszukiwanie lasu, gdy tylko przekroczyły jego próg. Był to test praktyczny – czy córki Krokus zdołają znaleźć zioła, na podstawie tego, co im mówiono na temat ich występowania i wyglądu?
Sroka i Jeż wyruszyły do lasu. Miały kilka wyznaczonych ziół, które Bylica kazała im znaleźć. Były to gwiazdnica, bez, ogórecznik, przytulia czepna, podbiał, szczaw i przynajmniej dwie inne rośliny.
- To może ty poszukaj szczawiu, bzu i gwiazdnicy, a ja pójdę po resztę - miauknęła do siostry Jeż i nie czekając na odpowiedź lub jakieś narzekania czy też prychnięcia, ruszyła w głąb lasu.
Na pierwszy ogień poszedł ogórecznik. Był dość powszechny, więc już po chwili dorwała go. Chwyciła w zęby roślinę o włochatych liściach i różowo-niebieskich kwiatach, po czym ruszyła dalej.
Pierwsza roślina była odhaczona.
By zdobyć przytulię czepną, musiała znaleźć jakieś skupisko roślin, bo to takie miejsca lubiła ta roślina. Po jakimś czasie szukania weszła w dość duży gąszcz traw i zaczęła szukać w nim poszukiwanej rośliny. Znalazła ją dość głęboko, przez co musiała się przedzierać przez inne zielska, ale ważne, że miała to czego szukała.
Wyszła z krzaków cała w liściach. Futro jej się mocno poplątało. Będzie musiała je wyczyścić później.
Dobrze, miała ogórecznik i przytulię, to teraz czas na podbiał i jeszcze dwie rośliny.
Skierowała się więc w stronę, z której do jej nozdrzy dochodziła woń rzeki. Wiedziała, że gdzieś w tym lesie płynęła przynajmniej jedna odnoga, mogła więc tam poszukać podbiału, który lubił wilgotne miejsca.
Po jakimś czasie do jej uszu doszedł szum rzeki, za którym podążyła.
Łapa za łapą, aż w końcu stanęła nad brzegiem.
Przyjrzała się rybkom pływającym pod powierzchnią wody. Wiedziała, że za jakiś czas ona i jej siostra, a także, o dziwo Bylica, która tego jeszcze nie umiała, będą się uczyć pływania i polowania na ryby.
Szukała i szukała podbiału. Wypatrywała zioła o małych białych kwiatkach i paprociowych liściach. Wciągnęła nosem powietrze, próbując wyczuć słodką woń medykamentu. O dziwo wyczuła zapach, ale coś było inaczej. Już po chwili odkryła, w czym tkwił szkopuł, bo zamiast podbiału natrafiła na przypominającą go trybulę.
Zebrała liście rośliny, nie biorąc jednak jej równie pożytecznych korzeni, by ta mogła dalej rosnąć, aby można było do niej wrócić później.
Przeszła kolejny kawałek i dostrzegła w końcu podbiał, który szybko zebrała.
No. Miała prawie wszystko. Jeszcze jedna roślina i mogła wracać do Bylicy i Deszcz.
Wtedy to właśnie dostrzegła idącą w jej stronę białą kotkę.
Sroka trzymała w pysku wszystkie zioła, które miała znaleźć, plus jedno nie wymienione na liście. Siostry skinęły sobie głowami.
Czyli czekoladowa jednak nie musiała szukać kolejnej rośliny, by skrzyp Sroki załatwiał sprawę.
Ruszyły w stronę obrzeży lasu, gdzie czekały na nie ich mentorki. - Jak widzę szukanie ziół się wam powiodło – miauknęła Bylica – bardzo dobrze. Teraz odniesiemy to do domu, a potem pójdziemy na trening walki – rzekła, po czym odwróciła się, by ruszyć w stronę domu.
Kotka przełknęła gulę w gardle.
Błękitna patrzyła na nią, obserwując każdy jej ruch. Była przygotowana, mimo, iż zdawało się, jakby miała gdzieś całą walkę i ustawiła się tylko z powinności. Gdy Deszcz miauknęła, że pora zaczynać, Jeż już chciała wyskoczyć. Chciała podciąć łapy starszej kotki.
Ale niespodziewanie dla wszystkich stara samotniczka rzuciła się szybko w stronę wnuczki. Ta chciała się odsunąć, ale została powalona przez starą kocicę. Starsza przybiła czekoladową do ziemi, nie dając jej wstać.
Ta szamotała się jeszcze przez chwilę, ale Bylica nieugięcie odpierała jej małe ataki, przez co po jakimś czasie zrezygnowała, nie mając pomysłu, co jeszcze może zrobić. Bylica ją zaskoczyła.
Stara kocica już miała mówić, że wygrała, kiedy to Jeż wysunęła się spod niej. Szylkretka ponownie ustawiła się naprzeciw.
Czuła, że stara kocica znów wyciągnie jakiś „as z rękawa” jak to mówiły pieszczochy.
Bylica oczywiście znów ją zaskoczyła, bo zaczęła powoli podchodzić do niej, jak gdyby nigdy nic.
Ale córka Krokus wiedziała, że to musiał być fortel.
Wiedziała, że stara kocica była niezła. Walka z nią na pewno wypompuje z niej dużo sił.
Najpierw jednak mieli pozbierać trochę ziół. Ruszyli więc w stronę lasu, w którym rosła część ziół, które tak, występowały też bliżej ich domu, ale w gąszczu drzew było ich więcej i nie musieli się tyle naszukać.
Koty zaczęły więc przeszukiwanie lasu, gdy tylko przekroczyły jego próg. Był to test praktyczny – czy córki Krokus zdołają znaleźć zioła, na podstawie tego, co im mówiono na temat ich występowania i wyglądu?
Sroka i Jeż wyruszyły do lasu. Miały kilka wyznaczonych ziół, które Bylica kazała im znaleźć. Były to gwiazdnica, bez, ogórecznik, przytulia czepna, podbiał, szczaw i przynajmniej dwie inne rośliny.
- To może ty poszukaj szczawiu, bzu i gwiazdnicy, a ja pójdę po resztę - miauknęła do siostry Jeż i nie czekając na odpowiedź lub jakieś narzekania czy też prychnięcia, ruszyła w głąb lasu.
Na pierwszy ogień poszedł ogórecznik. Był dość powszechny, więc już po chwili dorwała go. Chwyciła w zęby roślinę o włochatych liściach i różowo-niebieskich kwiatach, po czym ruszyła dalej.
Pierwsza roślina była odhaczona.
By zdobyć przytulię czepną, musiała znaleźć jakieś skupisko roślin, bo to takie miejsca lubiła ta roślina. Po jakimś czasie szukania weszła w dość duży gąszcz traw i zaczęła szukać w nim poszukiwanej rośliny. Znalazła ją dość głęboko, przez co musiała się przedzierać przez inne zielska, ale ważne, że miała to czego szukała.
Wyszła z krzaków cała w liściach. Futro jej się mocno poplątało. Będzie musiała je wyczyścić później.
Dobrze, miała ogórecznik i przytulię, to teraz czas na podbiał i jeszcze dwie rośliny.
Skierowała się więc w stronę, z której do jej nozdrzy dochodziła woń rzeki. Wiedziała, że gdzieś w tym lesie płynęła przynajmniej jedna odnoga, mogła więc tam poszukać podbiału, który lubił wilgotne miejsca.
Po jakimś czasie do jej uszu doszedł szum rzeki, za którym podążyła.
Łapa za łapą, aż w końcu stanęła nad brzegiem.
Przyjrzała się rybkom pływającym pod powierzchnią wody. Wiedziała, że za jakiś czas ona i jej siostra, a także, o dziwo Bylica, która tego jeszcze nie umiała, będą się uczyć pływania i polowania na ryby.
Szukała i szukała podbiału. Wypatrywała zioła o małych białych kwiatkach i paprociowych liściach. Wciągnęła nosem powietrze, próbując wyczuć słodką woń medykamentu. O dziwo wyczuła zapach, ale coś było inaczej. Już po chwili odkryła, w czym tkwił szkopuł, bo zamiast podbiału natrafiła na przypominającą go trybulę.
Zebrała liście rośliny, nie biorąc jednak jej równie pożytecznych korzeni, by ta mogła dalej rosnąć, aby można było do niej wrócić później.
Przeszła kolejny kawałek i dostrzegła w końcu podbiał, który szybko zebrała.
No. Miała prawie wszystko. Jeszcze jedna roślina i mogła wracać do Bylicy i Deszcz.
Wtedy to właśnie dostrzegła idącą w jej stronę białą kotkę.
Sroka trzymała w pysku wszystkie zioła, które miała znaleźć, plus jedno nie wymienione na liście. Siostry skinęły sobie głowami.
Czyli czekoladowa jednak nie musiała szukać kolejnej rośliny, by skrzyp Sroki załatwiał sprawę.
Ruszyły w stronę obrzeży lasu, gdzie czekały na nie ich mentorki. - Jak widzę szukanie ziół się wam powiodło – miauknęła Bylica – bardzo dobrze. Teraz odniesiemy to do domu, a potem pójdziemy na trening walki – rzekła, po czym odwróciła się, by ruszyć w stronę domu.
***
Bylica stała spokojnie w normalnej pozycji, podczas gdy Jeż właśnie ustawiała się przed nią w bojowym nastroju. Kotka przełknęła gulę w gardle.
Błękitna patrzyła na nią, obserwując każdy jej ruch. Była przygotowana, mimo, iż zdawało się, jakby miała gdzieś całą walkę i ustawiła się tylko z powinności. Gdy Deszcz miauknęła, że pora zaczynać, Jeż już chciała wyskoczyć. Chciała podciąć łapy starszej kotki.
Ale niespodziewanie dla wszystkich stara samotniczka rzuciła się szybko w stronę wnuczki. Ta chciała się odsunąć, ale została powalona przez starą kocicę. Starsza przybiła czekoladową do ziemi, nie dając jej wstać.
Ta szamotała się jeszcze przez chwilę, ale Bylica nieugięcie odpierała jej małe ataki, przez co po jakimś czasie zrezygnowała, nie mając pomysłu, co jeszcze może zrobić. Bylica ją zaskoczyła.
Stara kocica już miała mówić, że wygrała, kiedy to Jeż wysunęła się spod niej. Szylkretka ponownie ustawiła się naprzeciw.
Czuła, że stara kocica znów wyciągnie jakiś „as z rękawa” jak to mówiły pieszczochy.
Bylica oczywiście znów ją zaskoczyła, bo zaczęła powoli podchodzić do niej, jak gdyby nigdy nic.
Ale córka Krokus wiedziała, że to musiał być fortel.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz