Naprawdę bardziej zarozumiałego ucznia się nie dało znaleźć? Nastroszona Łapa był chodzącym narcyzem. On był idealny przecież, tylko wszyscy wokół wadzili. Zadufany w sobie bachor. Miała go dość, ale miała go uczyć. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, że nie przykładała się do tego za dobrze. lecz… Nie dało się inaczej. Z nim? Z takim dupkiem? Chyba w snach.
- A mówisz, że wszystko umiesz...- prychnęła, podchodząc do kocura.- Nie pozwól by twój cień spadł na wodę bo spłoszysz ryby.
To jego skupienie było śmieszne. Był niby taki idealny, a ryby już nie złapie. To była jej wina, ale udawała, że wcale nie. Dobrze, że przynajmniej się poprawił i zaczął robić to poprawnie. Może coś jeszcze z niego będzie? Nie, raczej nie.
- Musisz być szybki i skupiony. Pokaż co potrafisz- rzuciła do niego, sama wpatrując się w wodną toń.
Najwyraźniej przeceniła jego umiejętności. Dla niego chyba potrzebne były specjalne kursy jak łowić rybę. Zwykłą rybę. Bo kiedy już dostrzegł połyskujący kształt w wodzie, wyjął ją i zamiast zabić, bawił się z nią przez długi czas, mając problemy z uspokojeniem piszczki. Śluz skutecznie ją bronił. Kto by pomyślał, takiego “silnego i wspaniałego” kocura powstrzyma to, że ryba jest śliska? Zaśmiała się, patrząc na jego wyczyny.
- Biedna ryba...
Wypuścił ją z pyska, pod jej łapy. Nie wyglądała tak źle. Trochę poobijana, ale… Martwa.
- Upolowana, a nie biedna. Nakarmi klan
- Tak ją maltretowałeś, jakbyś sam nie wiedział co z nią zrobić. Następnym razem po prostu ją zabij, a nie baw się nią.
- Przecież zabiłem! Była śliska na wbicie w nią zębów i skakała! - prychnął.
- Biedny Skwaszony nie potrafi sobie poradzić ze śliską rybą... Może następnym razem poproś mamusię, by za ciebie zabiła.
Nastroszony zachowywał się jak małe dziecko, które ma wiecznego focha. W kółko prychał jakby był chory, co już ją irytowało. Mądry się znalazł! Gdyby był tylko sposób by przymknął paszczę…
- Jestem już dorosłym kotem! Nie potrzebuje pomocy matki, Zboczone Echo - zmrużył oczy.
- Jak ty mnie nazwałeś?- syknęła, wpatrując się w niego ostro.- Miałeś mnie nie wyzywać. Taki był układ.
Ten układ był dla niej ważny. W końcu, gdyby Nastroszony wygrał, chyba by już nie wstała z legowiska. Pójść w krzaki z kocurem byłoby dla niej tragedią, utratą godności, honoru… Więc skoro sobie wymyślił, że nie będzie akceptować jej wygranej, to był po prostu cios poniżej pasa. To się nazywało konsekwencje. Od których on chciał uciec.
- A ty mnie możesz wyzywać? - prychnął. - Ten układ to był błąd! Daj mi spokój - wrócił na brzeg rzeki, próbując złapać kolejną rybę. O ile mu się uda… Była taka szansa. A odrobinę praktyki mu nie zaszkodzi, najwyżej będzie siedział do późnego wieczoru próbując coś złapać. To dla mamy miało być czy jak? Nagle się strasznie tym przejął.
- No i co z tego, że błąd? Sam zaproponowałeś i tam nic nie było o tym, że ja mam ciebie nie wyzywać mój drogi.
- Dobra - warknął do niej. - Przepraszam, już nie będę.
- Nagle jakiś grzeczny się stałeś... W końcu. To co homosiu, złapiesz rybkę dla chłopaka czy nie?
- Nie - syknął do niej u kresu wytrzymałości, a ona się świetnie bawiła. To droczenie się z nim… Było wspaniałe.
- No co ty taki... Szyszek ucieszyłby się z pysznej rybki od ciebie. No już, spróbuj.
- A mówisz, że wszystko umiesz...- prychnęła, podchodząc do kocura.- Nie pozwól by twój cień spadł na wodę bo spłoszysz ryby.
To jego skupienie było śmieszne. Był niby taki idealny, a ryby już nie złapie. To była jej wina, ale udawała, że wcale nie. Dobrze, że przynajmniej się poprawił i zaczął robić to poprawnie. Może coś jeszcze z niego będzie? Nie, raczej nie.
- Musisz być szybki i skupiony. Pokaż co potrafisz- rzuciła do niego, sama wpatrując się w wodną toń.
Najwyraźniej przeceniła jego umiejętności. Dla niego chyba potrzebne były specjalne kursy jak łowić rybę. Zwykłą rybę. Bo kiedy już dostrzegł połyskujący kształt w wodzie, wyjął ją i zamiast zabić, bawił się z nią przez długi czas, mając problemy z uspokojeniem piszczki. Śluz skutecznie ją bronił. Kto by pomyślał, takiego “silnego i wspaniałego” kocura powstrzyma to, że ryba jest śliska? Zaśmiała się, patrząc na jego wyczyny.
- Biedna ryba...
Wypuścił ją z pyska, pod jej łapy. Nie wyglądała tak źle. Trochę poobijana, ale… Martwa.
- Upolowana, a nie biedna. Nakarmi klan
- Tak ją maltretowałeś, jakbyś sam nie wiedział co z nią zrobić. Następnym razem po prostu ją zabij, a nie baw się nią.
- Przecież zabiłem! Była śliska na wbicie w nią zębów i skakała! - prychnął.
- Biedny Skwaszony nie potrafi sobie poradzić ze śliską rybą... Może następnym razem poproś mamusię, by za ciebie zabiła.
Nastroszony zachowywał się jak małe dziecko, które ma wiecznego focha. W kółko prychał jakby był chory, co już ją irytowało. Mądry się znalazł! Gdyby był tylko sposób by przymknął paszczę…
- Jestem już dorosłym kotem! Nie potrzebuje pomocy matki, Zboczone Echo - zmrużył oczy.
- Jak ty mnie nazwałeś?- syknęła, wpatrując się w niego ostro.- Miałeś mnie nie wyzywać. Taki był układ.
Ten układ był dla niej ważny. W końcu, gdyby Nastroszony wygrał, chyba by już nie wstała z legowiska. Pójść w krzaki z kocurem byłoby dla niej tragedią, utratą godności, honoru… Więc skoro sobie wymyślił, że nie będzie akceptować jej wygranej, to był po prostu cios poniżej pasa. To się nazywało konsekwencje. Od których on chciał uciec.
- A ty mnie możesz wyzywać? - prychnął. - Ten układ to był błąd! Daj mi spokój - wrócił na brzeg rzeki, próbując złapać kolejną rybę. O ile mu się uda… Była taka szansa. A odrobinę praktyki mu nie zaszkodzi, najwyżej będzie siedział do późnego wieczoru próbując coś złapać. To dla mamy miało być czy jak? Nagle się strasznie tym przejął.
- No i co z tego, że błąd? Sam zaproponowałeś i tam nic nie było o tym, że ja mam ciebie nie wyzywać mój drogi.
- Dobra - warknął do niej. - Przepraszam, już nie będę.
- Nagle jakiś grzeczny się stałeś... W końcu. To co homosiu, złapiesz rybkę dla chłopaka czy nie?
- Nie - syknął do niej u kresu wytrzymałości, a ona się świetnie bawiła. To droczenie się z nim… Było wspaniałe.
- No co ty taki... Szyszek ucieszyłby się z pysznej rybki od ciebie. No już, spróbuj.
<kochany uczniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz