Dzięki informacjom, jakie zostały mu użyczone przez Upadłego Kruka, mógł dowiedzieć się więcej o zamiarach Nocnej Tafli. Wciąż był zaskoczony jej głupotą - naprawdę? Metoda zdobycia zaufania za pomocą podlizywania się? To było tak przestarzałe, że nawet kocię by się na to nie nabrało. Łasica dodatkowo potwierdził jego przypuszczenia.
Obmył pysk wilgotnym mchem, gdy wrócił wreszcie do swojego legowiska. Nie musiał czekać długo na przybycie Irgowego Nektaru.
— Wpadła — stwierdziła krótko, bez niepotrzebnych słów. — I co teraz zamierzamy z nią zrobić?
Przewrócił oczami i strzepnął ogonem.
— Mógłbym skazać ją na śmierć i kazać kultystom ją zdekapitować, ale ona nie jest tego warta. Lepiej będzie poczekać na rozwój sytuacji. Nie jest zbyt dobra w zachowywaniu tajemnic, więc może znów się potknie i dzięki temu dowiemy się więcej. Albo postanowi zdradzić swojego wspólnika, dowiadując się, że on zdradził ją? — podsunął, a kotka skinęła głową, by mówił dalej. — No więc postanowiłem, żeby nałożyć na nią karne prace. Dać jej całkowity zakaz opuszczania obozu, poza treningami, na których przebywa w towarzystwie wielu świadków, więc nie ma prawa uciec bez wiedzy nikogo. Kruk zdradził, że zamierzała zwiać, a ja nie mam zamiaru wypuszczać stąd kolejnych dezerterów. Dodatkowo ułożę ją na samym dole hierarchii. Może fakt, że kolega narzucił na nią taki los, sprawi, że zechce zdradzić więcej, czego się o nim dowiedziała. Chociaż wątpię, czy Upadły Kruk byłby na tyle głupi, by zdradzić sekrety komuś tak... niekompetentnemu.
— Nie zdradziłby — odparła niemal od razu złota. — Jest inteligentny, z pewnością mądrzejszy od swojej matki. Wiedziałby, że to byłoby dla niego zagrożenie, powierzać ważne informacje komuś nierozsądnemu. Ale jeśli jest możliwość, że Nocna Tafla wie coś więcej, to nie ma powodu, by z niej nie skorzystać.
Kiwnął głową.
— Zatem decyzja podjęta — zawahał się przez moment, gdy przypomniał sobie o jeszcze jednej kwestii, którą trzeba było omówić. — Kania.
Irgowy Nektar nie potrzebowała wyjaśnień. To oczywiste, że bystre oko zastępczyni już to wyłapało.
— Zaginął, nie wrócił, nie wiadomo, co się z nim dzieje — miauknęła. — Widziałam. Wychodził ostatnio z Krukiem. Był prawdopodobnie ostatnią osobą, z którą przebywał.
Kocur skinął głową, bo także nie uszło to jego uwadze.
— I tak miał zostać wygnany, lub najlepiej, zabity. Był starym uczniem i przegrywał każde walki — rzucił. — Co nie zmienia faktu, że ta sprawa nie może pozostać bez wyjaśnień. Może być teraz wszędzie. Może zbiegł do innego klanu, by wyjawić informacje. Może wykorzystał to, by wcielić plan matki w życie. Musimy się dowiedzieć.
— A więc trzeba wysłuchać i Łasicy, i Nocnej Tafli — wreszcie wywnioskował, napinając mięśnie.
* * *
Pointka ledwo wyszła zza zacienionego kąta obozu, a przed jej oczami wyrósł lider, siedzący z gracją i typowym dla siebie chłodnym, nieukazującym żadnych uczuć spojrzeniem. Otaczali go oczywiście kultyści, tak jak zawsze.
— Usiądź wygodnie, bo mamy ze sobą do porozmawiania.
Kotka od razu to zrobiła, czekając na jego dalsze słowa.
— Dowiedziałem się o tobie wielu naprawdę ciekawych informacji od twojego kolegi. Upadłego Kruka — miauknął, wpatrując się w jej oczy, by wykrzesić w nich choć jedną emocję, nim przejdzie do rzeczy.
— Jakich, jeśli można? — spytała, zachowując kamienną postawę. — radzę też uważać. Upadły Kruk jest szczwany jak lis i zrobi wszystko by zachować prawdę w sekrecie.
— Zdaję sobie z tego sprawę. Miałem sposobność wielokrotnie z nim rozmawiać. Jego reakcja była jednak prawdziwa... Po autentycznych emocjach najłatwiej jest wykryć prawdę. To, co mówił, było prawdą. Pokrywało się także z moimi obserwacjami, więc... Jest wiele powodów, by mu wierzyć. Znacznie więcej, niż tych, by wierzyć w tej kwestii tobie — uśmiechnął się sardonicznie. — Kruk zdradził mi, że zamierzałaś na nocnym patrolu uciec na granice Klanu Burzy.
Wojowniczka zdziwiła się, unosząc brwi.
— Czemu? Podał jakiś powód? Tu mi dobrze. Nikt mnie nie dyskryminuje, jestem zwykłym wojownikiem, nie mam po co. Ten klan poza tym jest silny. Silniejszy niż reszta klanów — miauknęła. — najbardziej opłaca się być wśród wygranych, niż przegranych. A poza tym nie chciałabym spędzać czasu z głupcami. W Klanie Wilka jest takich mniej, a idioci...mnie męczą.
Zmarszczył brwi, traktując ją niemal z pobłażaniem. Jej kłamstewka najniższych lotów nie robiły na nim wrażenia.
— To dlatego postanowiłaś pochwalić się swojemu nowemu koledze, że, uwaga, cytuję, chcesz "zamordować swojego braciszka" — zaśmiał się krótko. — Myślisz, że nie zauważyłem twojej słabiutkiej, nie oszukujmy się, sztuczki, by się do mnie zbliżyć? Podlizywanie się? Testowałem twoją lojalność za każdym sarkastycznym komentarzem. Nie zraziło cię to. Brnęłaś w swoje, starając się przekonać, że jesteś po mojej stronie. Uważasz mnie za głupca, w przeciwieństwie do Łasicy. On wie, że nie nabiorę się na pierwszy lepszy chwyt. Nie powierzyłby ważnych planów komuś, kto nie dorównuje mu do pięt w intrydze. Ale muszę przyznać, że twoje kłamstewka o rzekomym buncie były interesujące. Tak zdradzić swojego wspólnika? Czarne serduszko jest nawet w tobie.
— Ten cytat jest wyssany z jego pazura. A co do testu lojalności...nie zrażam się, bo wiem, że to co mówię, jest prawdą. Nawet, jeśli inni, lub nawet ty w to nie wierzysz, jestem lojalną wojowniczką i taką staram się być. A gdybym chciała ci się podlizać...cóż, raczej zrobiłabym to nieco inaczej. Mądrzej. Nad prawdą nie trzeba się zastanawiać, tak jak nad kłamstwem, nie dziw się więc, że moje wypowiedzi są prostsze od tych sklejanych przez niego. A czarne serce przynajmniej częściowo ma każdy, choć próbują to ukryć pod fałszywym płaszczykiem dobra, pod Klanem Gwiazdy. Ale to nic nie zmienia, bo każdy robi coś, co inni nazwą złym.
Wstanął na łapy, przewracając oczami i zbliżył się do niej.
— Jesteś zatrważająco beznadziejną kłamczynią — rzucił jej prosto w oczy. — Masz ostatnią szansę, by przyznać się do swojej zdrady. Inaczej kara będzie długa i bolesna. Wątpię, czy byś tego chciała.
— Nie przyznam się do zdrady, bo jej nie popełniłam. Cóż, szkoda, że bardziej ufasz komuś, kto wiesz, że nie jest tego zaufania godny, niż komuś, kto nie ma powodów by cię nienawidzić i kto jest z twojej rodziny. Ale trudno. Zniosę wszystko, jeśli tylko to sprawi, że choć nieco pokażę ci swoją lojalność — miauknęła, schylając głowę z szacunkiem.
Uśmiechnął się, odsuwając się od niej. Jak ktoś taki mógł nazywać go swoją rodziną?
— Och, kochana, nie każdego, kto ma w żyłach twoją krew, można nazwać rodziną. Ty z pewnością nią nie jesteś — miauknął spokojnie. — Nawet nie szukasz alibi. Nie podajesz sensownych argumentów, dla którego uważasz siebie za niewinną. Bronisz się czczymi słówkami, a to... Nie jest dla ciebie korzystne. Łasica był autentyczny, bo przemawiały w nim emocje. Nie bronił się pustymi słowami, miał przykłady i argumenty — miauknął, a jego ogon zafalował, gdy zaczął się odwracać. — Ale skoro tak się wypierasz... Potraktuję to jako nieskorzystanie z mojej szczodrej oferty. Długa i bolesna śmierć ci pasuje? — rzucił, ciekaw jej reakcji.
— Nie mam nic przeciwko. Z wolą duchów trzeba się zgadzać. Jeśli mam umrzeć za niewinność to umrę. Mogę prosić, by to Sosna mnie ubiła? Wiem, że nie jest znana z delikatności, ale może jej to trochę osłodzi życie po tym, jak musiałam bronić przed nią Kruka by zdobyć jego zaufanie.
Zaśmiał się. Mu jej los był wszystko jedno - nie była mu dłużej potrzebna.
— Jak sobie życzysz. Przygotuj się więc do egzekucji. Wieczorem. Podjęłaś decyzję, i skoro nie chcesz mówić, to czeka cię adekwatna do tego kara. — miauknął. Prędzej czy później się złamie. — Ach, i dla twojej świadomości, kolejne nieudane kłamstwo. Kruk nie zaufałby ci po jednej obronie. On by to wykorzystał. Idziemy — miauknął, a reszta podniosła się za nim, pozostawiając kotkę samą.
* * *
Wskoczył na pień i strzepnął ogonem. Kotka naprawdę nie bała się śmierci. Była tak głupia, idąc w zaparte przy oczywistej zdradzie.
— Klanie Wilka! Jesteście dziś świadkami stracenia kolejnej zdradzieckiej krwi. Nocna Tafla dopuściła się zbrodni przeciw prawu własnego władcy, planując zamach. Kara mogła zostać złagodzona. Zdrajczyni nie przyznała się jednak do swojej zbrodni, więc dziś zginie śmiercią równie niesławną, co ona sama. Niech to będzie przestroga. Dla was wszystkich, którzy chowacie swoje pazury za plecami. Każdy zbrodniarz będzie ginąć tak boleśnie, jak bolesne były jego czyny i zamiary.
Nie wysłuchał prośby kotki. Tym razem katem była Stokrotkowa Polana razem z Trójoką Wroną. Furia i okrucieństwo Sosny były pomocne, ale jej ruchy nie były przemyślane. Stokrotka i Trójoki wiedzieli, jak zadać niewyobrażalny ból z rozumem.
— Jeśli mogę, rozprujcie mi brzuch na koniec. Jak już odchodzić to w dobrym stylu z flakami po bokach i tak dalej — miauknęła do katów głośno.
Nie mógł uwierzyć w jej idiotyzm. Utrudniała sobie życie, sprawiała, że na jej własne życzenie jej cierpienie będzie jeszcze większe. A uniknęłaby tego wszystkiego, mówiąc mu prawdę. Upadły Kruk miał co do niej rację - nie miała rozumu za grosz. Jej słowa spowodowały tylko, że dwa koty zaczęły szarpać ją jeszcze agresywniej, a krew strużkiem spływała z kotki. Kocur nie przerywał, obserwując to dokładnie. Kotka syknęła z bólu cicho, jednak nic nie mówiła, zaciskając zęby i znosząc ból.
Zaczynała fizycznie mięknąć, co nie uszło uwadze lidera. Nie przerywał jednak tego zabawnego przedstawienia, bawiąc się doskonale, czego jednak nie było po nim widać. Widział przerażone ślepia zebranych, które nijak go nie ruszyły. Chciała cierpieć, więc będzie cierpieć. Oglądał, jak cierpka krew kotki sączyła się z wielu miejsc na ciele, a kultyści nie przestawali ją szarpać.
Uniósł wyżej brodę, a błękitne oczy zabłyszczały bezlitoście. Pozwolił jeszcze przez chwilę kultystom pastwić się nad kotką. W ostatniej jednak chwili, zeskoczył z miejsca przemówień.
— Starczy.
— Dobić ją? — miauknęła jedna z katów, podczas gdy jej partner przytrzymywał kotkę z całej siły, nie dając podnieść się z podłogi.
— Nie.
Przeczekał wyjątkowo głośną ciszę i przerywające je stopniowo pomrukiwania i wymieniane ze sobą spojrzenia.
— Za zdradę wyrok śmierci jest litością — przemierzył tłum wzrokiem, dając im jasno do zrozumienia, co miał na myśli. — Nocna Tafla zostaje pozbawiona wszelkich praw, jakie miała, będąc wojowniczką. Będzie obowiązywać ją posłuszeństwo wobec rozkazów innych wojowników, ale też uczniów; każdego kota wyższego od niej rangą. Ma całkowity zakaz opuszczania obozu bez mojego pozwolenia, ale nie zwalnia jej to z przymusu uczestniczenia w szkoleniach dla wojowników. Czekają ją karne prace na rzecz klanu, którego tak nie docenia, chcąc go zdradzić. To wszystko, dopóki — jego wzrok zwrócił się ku kotce; patrzył na nią uprzedmiatawiającym, niezainteresowanym spojrzeniem. — ...Nie przyzna się do popełnionej zbrodni. Możecie się rozejść.
Zaczekał, aż rozejdą się wszyscy, w urywanej ciszy i trwodze. Nie rozkazał nawet, by sprzątnęli kotkę z placu. Stał przed kałużą krwi, a gdy zbliżył się do zbrodniarki, jego białe łapy zabarwiły się w szkarłat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz