Zgromadzenie. Tak bardzo nie chciało tu być. Sam widok tylu nieznajomych pysków wywoływał u nich ból brzucha. Na ostatnim zdarzyło się coś okropnego. Nie chciało drugi raz tego przeżywać. Nie było w stanie spojrzeć kocurowi w oczy. Miało wrażenie, że każdy ich nienawidzi i marzy o zrobieniu im krzywdy. W końcu było jedynie okropnym pasożytem. Mentorka ciągle im o tym przypominała. Usiadło w pierwszym lepszym miejscu w tłumie. Czuło, że każdy na nich patrzy z obrzydzeniem. Było powodem do wstydu. Pragnęło uciec, lub chociażby przejść na pobocze, ale to nie było możliwe. Zaraz zaczęliby ich obgadywać, albo Kurka by ich zauważył i byłoby jeszcze gorzej. Oberwał by im kolejne ucho, albo wydrapał oko. Wkrótce Jaskier poczuło na sobie czyjś wzrok. Kątem oka zerknęło na Sroczy Lot. Patrzyła na nich. Zwiesiło po sobie uszy i gwałtownie odwróciło łeb. Pomiędzy kotami wywiązała się krótka rozmowa. Czarne bardzo wstydziło się z nią rozmawiać. Była od nich młodsza, a już była wojowniczką. Do tego, była o wiele ładniejsza, mądrzejsza... Lepsza we wszystkim. Bez wyjątku. Jaskier szybko ucięło rozmowę, nie mogąc już wytrzymać. Zbierało im się na płacz. Co robiło źle? Dlaczego nie mogło być szczęśliwe? Przetarło łapą oczy, paląc się ze wstydu. Przez kolejny, dłuższy moment nikt ich nie zagadywał i nie zaczepiał, z czego bardzo się cieszyło. Każdy zdawał się być zajęty przemowami liderów i własnymi interesami. Było znośnie do momentu, aż nie usłyszało pisku. Podskoczyło, jeżąc się. Pod ich łapami znalazł się biały, młody kocur. Miał wielkie uszy i grzywkę pomiędzy nimi. Nie pachniał znajomo.
— Cześć? — rzuciło niepewnie, nie wiedząc, jak ma zareagować. Czemu akurat ich zagadywał? Było tu wiele innych, ciekawszych osób. Wybrał akurat kogoś tak nudnego.
— Hej, hej — miauknął. — Serio jestem taki przerażający? Aż podskoczyłaś jak mnie zobaczyłaś. Jak się nazywasz? Ja jestem Pasożyt!
Nadstawiło uszu. Pasożyt? Kto do cholery go tak skrzywdził? Ktoś musiał go bardzo nienawidzić. Powinni zamienić się imionami. Pasożyt pasowało bardziej do Jaskier, niż do tego kocura.
— R-raczej nie, tylko mnie zaskoczyłeś, zdziwiłom się — przyznało, machając nerwowo ogonem. — Jestem Jaskrowa Łapa. — P-powiedz, d-dlaczego masz tak na imię? T-to chyba jest obraźliwe — po dłuższej chwili zapytało, chcąc zaspokoić swoją ciekawość.
Niebieskooki otrzepał się.
— Serio? Mi nie przeszkadza. Właściwie, mało mnie ono obchodzi — wzruszył ramionami. — Chwila, ty też tak dziwnie gadasz?
Uciekło wzrokiem w bok. Nie wiedziało, co miał na myśli.
— Nie rozumiem — odpowiedziało mu Jaskier.
Pasożyt klepnął się łapą w czoło.
— No zamiast zdziwiłam mówisz jakieś zdziwiłom. Nie masz zębów, czy jak? — przekręcił łbem i zaczął przyglądać się pyskowi ucznia.
Żółtookie zasłoniło łapą pysk. Tak się nie robi! Dlaczego nigdy nie mogło trafić na jakiegoś miłego kociaka?
— Mi też wybili zęba, albo nawet dwa i mówię normalnie — albinos jeszcze raz wzruszył ramionami. — Ja mam kilka takich dziwolągów w klanie, co sobie zmieniają, czy są kotką, czy kocurem. To głupie. Najwidoczniej bardzo im się nudzi. Ja tak nie robię. Mam nadzieję, że ty też tak nie robisz.
Nastroszyło się. Nazwali go Pasożyt i jeszcze wybijali mu zęby? To brzmiało strasznie. Nie miało pojęcia, skąd był ten kocur, ale z pewnością nie chciało tam przynależeć. Kurka doskonale odnalazł by się w takim miejscu.
— Mam zęby. N-nie jestem ani kotką ani kocurem, dlatego tak mówię — wytłumaczyło w skrócie, czując, że inaczej nie zrozumie. — W tym nie ma niczego dziwnego, to normalne.
— No kolejna! — pisnął, tupiąc. — Ja tego nie rozumiem! Każdy się w to bawi, tylko nie ja! To strasznie głupie!
— Ćśś — uciszyło go, czując na sobie wzrok innych. Zakłócało im możliwość słuchania innych kotów i lidera! — To nie jest zabawa. To się czuje. Tak jak ty w t-tym momencie nie chciałbyś, żebym mówiło do ciebie kotka, tak ja nie chce być ani kocurem, ani k-kotką.
— Pleciesz jakieś bzdury. Jesteś kotką, bo śmierdzisz jak one, nie ma się nad czym zastanawiać. Ja jestem kocurem, bo tak pachnę. Nie da się nie być ani tym, ani tym — biały pokręcił głową.
— Moim zdanie da się. Może jak dorośniesz, t-to zrozumiesz — mruknęło, nie chcąc już dłużej rozmawiać. Było już zmęczone. To co mówił albinos nie było miłe.
— Nudna jesteś — sapnął, podnosząc się z ziemi. — Znajdę sobie kogoś innego — oznajmił wystawiając język i za chwilę od nich odchodząc.
Westchnęło cicho. Chcąc nie chcąc, martwiło się o niego. Co jeśli wybiją mu kolejne zęby, albo zrobią coś gorszego? Po grzbiecie przeszedł im dreszcz. Potrząsnęło głową. Wbiło wzrok w gwiezdne niebo, chcąc choć na chwilę przestać zadręczać się problemami.
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz