*jakiś czas temu, przed karą i przed rozmową z Mrocznym*
- Na pewno. Dzięki za troskę, ale nie jest mi potrzebna. To nic czego nie udźwignę - zapewnił. - Czemu tak w ogóle mnie szukałaś?
- Bo zniknąłeś na długo. Zmartwiłam się - odparła. Czy było to jednak zmartwienie o jego osobę? Nie do końca. Nocna Tafla czuła sympatię do Tchórzliwego Upadku. Ale jednocześnie za kontaktami z nim stała bardziej egoistyczna zachcianka. Wolała mieć sprzymierzeńca, nawet najsłabszego, któremu musiała chronić tyłek, niż nie mieć żadnego. - Nie wiadomo, co mogliby ci zrobić, gdyby odciągnęli cię na ubocze.
- Raczej mnie nie zabiją. Straciliby siłę roboczą, która odwala za nich czarną robotę. Jedynie Sosna stanowi zagrożenie, bo jest nieobliczalna i wątpię czy by uszanowała jakiś zakaz lidera - mruknął.
Tchórz miał racje, ale i tak wolała tak szybko nie tracić sojusznika. Skinęła głową, po czym przybrała pozycję bochenkową.
- Nadal chcesz uciec z klanu? - zawahał się mówiąc te słowa cicho na jej ucho.
- Może… ale coraz bardziej przeszkadza mi to, że musiałabym cię zostawić - wyszeptała, wbijając spojrzenie we własne łapy. Czy mówiła prawdę? Trochę tak, trochę nie. Jeśli będzie musiała uciec, to może uciec bez niego. Ale oczywiście fajnie by było mieć z kim zwiać. - No chyba że...chciałbyś zwiać ze mną - dodała jeszcze ciszej, proponując to Tchórzliwemu Upadkowi.
Poza Klanem Wilka mogłaby zacząć mu ufać w pełni. A że Tchórz wydawał się spoko, to czemu nie?
- Nie mogę uciec. Nawet gdybym bardzo chciał, nie mogę - powiedział, kładąc się przy niej. - Nie zrozumiesz...
Jego odpowiedź zaciekawiła ją.
- Czemu nie zrozumiem? - spytała, przysuwając się do niego.
- Bo nie jesteś mną. Dla ciebie to wszystko łatwe. Rzucić to wszystko i pozostawić za sobą.
- A czemu ty nie możesz? Masz tutaj po co zostawać? Traktują cię jak śmiecia - powiedziała do niego cicho - Masz kogoś bliskiego w tym klanie? - zapytała. - Ja miałam tylko Świetlikową Łapę.
Dalej ciepło wspominała swą uczennicę. Przeklęte bobry…
- Jestem świadom jak mnie traktują. Żyje jednak nie po to, by decydować o swoim losie. Muszę tu być i nie pytaj dlaczego, bo nie powiem ci i tak. - mruknął ponuro.
Ten sekret był dziwny. Nie podobało jej się to, że Tchórzliwy tak ryzykował, zostając w tym popapranym miejscu. Bo to świadczyło o tym, że mógł ukrywać przed nią coś ważnego, co mogłoby zmienić jej podejście do niego.
- W takim razie… ja też zostanę.
Czy mówiła prawdę? Sama nie do końca wiedziała, ale raczej to było kłamstwo. Bo by ratować własną skórę, była gotowa wiele zaryzykować.
- I tak by ci się nie udało ominąć patroli na granicy, by naprawdę stąd uciec - stwierdził sucho. - To już jest więzienie, a nie klan.
- Właściwie… miałam pewien pomysł… ale nie ważne - wyszeptała.
- Jaki? - zaciekawił się. - Zaskocz mnie.
- Patroli nie ma w nocy - powiedziała mu tak cicho, jak się tylko dało - A strażnik jest każdy na jedną noc. Starczy poczekać, aż mnie wybiorą - odparła cicho.
Czy dobrze robiła, że mu o tym mówiła? Niby nie miał powodów by ją zdradzić i by to mogło mu wręcz zaszkodzić, bo nie miałby kto go bronić przed Sosnową Igłą, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Rzeczywiście mądre - przyznał, przysuwając się do niej. - I dokąd byś poszła, gdyby ci się to udało? Miałaś już coś na oku?
- Na jakiś czas pewnie zostałabym samotnikiem, a potem...może do Klanu Burzy albo Owocowego Lasu? Sama nie wiem. - powiedziała cicho.
- Założyłabyś rodzinę i żyła szczęśliwie... - mruknął wyobrażając sobie tą wizję, z którą dzieliła się z nim kotka. - Nie jesteś taka zła jak myślałem, że będziesz, wiesz? Całkiem cwana z ciebie bestia - pochwalił ją.
Skinęła głową, uśmiechając się lekko.
- Czy ktoś jeszcze wiedział o tym co planowałaś? Może jest więcej kotów, które są za naszą sprawą? Wiesz coś o tym?
- Nikomu poza tobą o niczym takim nie wspominam, nie chcę w końcu wylądować na dywaniku Mrocznej Gwiazdy - mruknęła cicho. - Niestety, tylko Różana Łapa czasem coś przebąkuje na Mrocznego, z tego co słyszałam. I podobno Astrowemu Migotowi nie podoba się jego imię, ale to chyba pomniejsza sprawa. Poza tym pewnie reszta jest też skryta - wyszeptała.
- Mhm... - czekoladowy wydał z siebie pomruk - Gdybyś dowiedziała się o kimś jeszcze, powiesz mi? Warto szukać sojuszników w tych czasach.
- Tak, jakby co to powiem ci. I też sądzę, że warto - cicho miauknęła.
- A co byś zrobiła, gdybyś miała dużo sojuszników? - zapytał, kładąc łeb na swoich łapach zamyślony.
Przybliżyła się, po czym wyszeptała mu do ucha:
- Zrobiłabym rewolucję przeciw mojemu braciszkowi i dała mu ostro popalić.
- Mówisz? - prychnął, uśmiechając się lekko. - W jaki sposób popalić? Wrzuciłabyś go do dołu i torturowała?
- Przez jakiś czas tak, a potem zabiła, żeby na pewno nie udało mu się jakimś cudem uwolnić - powiedziała cicho, kładąc łeb na łapach.
Nie planowała tortur, ale by bardziej zachęcić do siebie Tchórzliwego, mogła dodać to do swego planu „co gdyby…”.
- Masz może jakiś... głębszy plan pod tym względem, czy mówisz to tak o? – dopytywał.
- Na tortury pomysłu dokładnego nie mam - odpowiedziała.
- Chodzi mi o to jak wepchać go do dziury i uwięzić. Ma wielu sojuszników. Byłoby trudno to zrobić bez planu.
- Prawda. Ale coś bym na pewno wymyśliła - odparła cicho.
- Brat musiał dać ci ostro w kość skoro go tak nie cierpisz. A co myślisz o Irdze? Wiesz, że są parą?
- Wiem, że są parą. Nie mam jakiejś rozbudowanej opinii na jej temat...ale na pewno jest piekielnie inteligentna. - mruknęła.
Łasica lubił ją wypytywać o jej zdanie na różne tematy. Ale ilość jego odpowiedzi na jej pytania nie równały się z tymi jej, co nie podobało się Nocnej.
- Mhm… Coś o tym wiem... Powiedz mi... Znałaś moją matkę? Wiesz jak trafiła do Klanu Wilka?
No to ją zaskoczył. Czemu pytał o własną matkę? Chciał znać jej opinię, by się przekonać, jak wiele mieli wspólnego? A może z jakiegoś innego powodu.
- Słyszałam, że mój brat był w pewnym patrolu. Podobno była wtedy walka z jakimiś samotnikami i jednego on zabił. A potem dołączyli do klanu twoi rodzice. - miauknęła - Nie znałam za dobrze, ale wiem, że nie lubiła Mrocznej Gwiazdy i teraz chętnie uścisnęłabym jej łapę. – wyszeptała zgodnie z prawdą.
- Mówiła ci, dlaczego zdecydowała się na ciąże? - dopytywał dalej.
- Nie rozmawiałam z nią za bardzo - zaczęła - jak już mówiłam, znałam ją głównie z widzenia i tego, co mówili inni i własnych obserwacji – powiedziała - nie wiem, może jakaś wymiana zdań kiedyś się odbyła, ale nie była na pewno to jakaś rozmowa, która zapadłaby mi w pamięć - mruknęła.
- Mhm... a z twojego punktu widzenia była złą matką? Wiem, że nie masz doświadczenia w tych sprawach, ale mnie to ciekawi.
Te pytania robiły się coraz dziwne, ale w temacie Ości nie musiała nic a nic kłamać, ani nie miała nic do ukrycia.
- Raczej wydawało mi się, że o was dbała...więc nie. Chyba nie była złą matką. Ale mnie nie wychowywała, więc co ja tam mogę wiedzieć?
- Irga twierdzi, że mnie nigdy nie kochała - wyznał jej, siadając pod jakimś drzewem.
Spojrzała na niego.
- A więc to dlatego wyglądasz jak zbity pies - miauknęła, bo nareszcie jego stan i te pytania miały jakąś rację bytu. Delikatnie objęła go ogonem. - Nie słuchaj jej. Żadnego z nich. Chcą cię złamać, wiesz to. - dodała cicho. Czekoladowy wzdrygnął się nieznacznie na ten gest. Posłał jej spojrzenie spod przymrużonych oczu.
- Kazała mi obserwować kocięta w żłobku. Bym zobaczył jak traktują swoje dzieci "prawdziwe" matki. Dostrzegłem różnicę. Mojej nigdy nie było przy mnie. Ojciec się mną zajmował, bo było to wywyższanie kotek ponad innych, więc sądziłem, że wiesz coś więcej, co wtedy robiła.
- Niestety. - odparła - Ale to były takie czasy, chyba nie jej wina - dodała.
- Czyli to była wina Bezzębnego Robala?
- No chyba - miauknęła.
- Wiśniowy Świt jakoś nie zostawiła swoich córek i nie kazała ojcu ich wychowywać - zauważył.
- A czy to że Ości nie było tak często, jak ojca, sprawia, że była złą matką z twojego punktu widzenia? - spytała. - Chyba nie było jej też rzadko - dodała.
- Pamiętam, że przychodziła nas nakarmić. Opowiadała historię o wujku i tym dlaczego go nie było wraz z nami. Potem mówiła, że musi wracać do pracy. I w sumie... To tyle... To się powtarzało. Sądziłem, że to normalne zachowanie, a raczej... chciałem się oszukiwać. A co jeśli naprawdę jestem tylko narzędziem? Co jeśli, nie przejęłaby się moją śmiercią?
- Wtedy byłaby złą matką. Ale tego nie wiemy, przecież nie żyje - mruknęła.
- Właśnie... właśnie, że żyję. Ujawniła się na zgromadzeniu Mrocznej Gwieździe. Dlatego jego psy zaczęły węszyć, myśleli, że się z nią spotykam.
Zaraz…to Ość żyła? Rozwarła swe morskie oczy, po czym zamrugała.
- Serio? - spytała zdziwiona.
- Tak. - odparł sucho. - Jakimś cudem przeżyła.
Zamilkła na chwilę.
- Masz wątpliwości, czy to dobrze?
- Nie. Cieszę się, że żyję. Mam wątpliwości... Czy jej na mnie zależy.
- Skoro ty tego nie wiesz, to ja nie znam na to odpowiedzi tym bardziej. Ale nie daj się zmanipulować Irdze. Wyciągaj własne wnioski - miauknęła tylko.
- Mhm... Wiem to. Wiem co robi. Jest w tym dobra. Przeraża mnie.
Nadstawiła ucha.
- Mhm. - mruknęła tylko, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- A ty jesteś do kitu w pocieszaniu - stwierdził mierząc ją ostrym spojrzeniem.
To on chciał pocieszania czy odpowiedzi na pytania?
Na to tylko zdjęła ogon, po czym wstała.
- Okłamywać cię nie będę, bo wiele rzeczy nie wiem. - miauknęła, odchodząc.
- Bo zniknąłeś na długo. Zmartwiłam się - odparła. Czy było to jednak zmartwienie o jego osobę? Nie do końca. Nocna Tafla czuła sympatię do Tchórzliwego Upadku. Ale jednocześnie za kontaktami z nim stała bardziej egoistyczna zachcianka. Wolała mieć sprzymierzeńca, nawet najsłabszego, któremu musiała chronić tyłek, niż nie mieć żadnego. - Nie wiadomo, co mogliby ci zrobić, gdyby odciągnęli cię na ubocze.
- Raczej mnie nie zabiją. Straciliby siłę roboczą, która odwala za nich czarną robotę. Jedynie Sosna stanowi zagrożenie, bo jest nieobliczalna i wątpię czy by uszanowała jakiś zakaz lidera - mruknął.
Tchórz miał racje, ale i tak wolała tak szybko nie tracić sojusznika. Skinęła głową, po czym przybrała pozycję bochenkową.
- Nadal chcesz uciec z klanu? - zawahał się mówiąc te słowa cicho na jej ucho.
- Może… ale coraz bardziej przeszkadza mi to, że musiałabym cię zostawić - wyszeptała, wbijając spojrzenie we własne łapy. Czy mówiła prawdę? Trochę tak, trochę nie. Jeśli będzie musiała uciec, to może uciec bez niego. Ale oczywiście fajnie by było mieć z kim zwiać. - No chyba że...chciałbyś zwiać ze mną - dodała jeszcze ciszej, proponując to Tchórzliwemu Upadkowi.
Poza Klanem Wilka mogłaby zacząć mu ufać w pełni. A że Tchórz wydawał się spoko, to czemu nie?
- Nie mogę uciec. Nawet gdybym bardzo chciał, nie mogę - powiedział, kładąc się przy niej. - Nie zrozumiesz...
Jego odpowiedź zaciekawiła ją.
- Czemu nie zrozumiem? - spytała, przysuwając się do niego.
- Bo nie jesteś mną. Dla ciebie to wszystko łatwe. Rzucić to wszystko i pozostawić za sobą.
- A czemu ty nie możesz? Masz tutaj po co zostawać? Traktują cię jak śmiecia - powiedziała do niego cicho - Masz kogoś bliskiego w tym klanie? - zapytała. - Ja miałam tylko Świetlikową Łapę.
Dalej ciepło wspominała swą uczennicę. Przeklęte bobry…
- Jestem świadom jak mnie traktują. Żyje jednak nie po to, by decydować o swoim losie. Muszę tu być i nie pytaj dlaczego, bo nie powiem ci i tak. - mruknął ponuro.
Ten sekret był dziwny. Nie podobało jej się to, że Tchórzliwy tak ryzykował, zostając w tym popapranym miejscu. Bo to świadczyło o tym, że mógł ukrywać przed nią coś ważnego, co mogłoby zmienić jej podejście do niego.
- W takim razie… ja też zostanę.
Czy mówiła prawdę? Sama nie do końca wiedziała, ale raczej to było kłamstwo. Bo by ratować własną skórę, była gotowa wiele zaryzykować.
- I tak by ci się nie udało ominąć patroli na granicy, by naprawdę stąd uciec - stwierdził sucho. - To już jest więzienie, a nie klan.
- Właściwie… miałam pewien pomysł… ale nie ważne - wyszeptała.
- Jaki? - zaciekawił się. - Zaskocz mnie.
- Patroli nie ma w nocy - powiedziała mu tak cicho, jak się tylko dało - A strażnik jest każdy na jedną noc. Starczy poczekać, aż mnie wybiorą - odparła cicho.
Czy dobrze robiła, że mu o tym mówiła? Niby nie miał powodów by ją zdradzić i by to mogło mu wręcz zaszkodzić, bo nie miałby kto go bronić przed Sosnową Igłą, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Rzeczywiście mądre - przyznał, przysuwając się do niej. - I dokąd byś poszła, gdyby ci się to udało? Miałaś już coś na oku?
- Na jakiś czas pewnie zostałabym samotnikiem, a potem...może do Klanu Burzy albo Owocowego Lasu? Sama nie wiem. - powiedziała cicho.
- Założyłabyś rodzinę i żyła szczęśliwie... - mruknął wyobrażając sobie tą wizję, z którą dzieliła się z nim kotka. - Nie jesteś taka zła jak myślałem, że będziesz, wiesz? Całkiem cwana z ciebie bestia - pochwalił ją.
Skinęła głową, uśmiechając się lekko.
- Czy ktoś jeszcze wiedział o tym co planowałaś? Może jest więcej kotów, które są za naszą sprawą? Wiesz coś o tym?
- Nikomu poza tobą o niczym takim nie wspominam, nie chcę w końcu wylądować na dywaniku Mrocznej Gwiazdy - mruknęła cicho. - Niestety, tylko Różana Łapa czasem coś przebąkuje na Mrocznego, z tego co słyszałam. I podobno Astrowemu Migotowi nie podoba się jego imię, ale to chyba pomniejsza sprawa. Poza tym pewnie reszta jest też skryta - wyszeptała.
- Mhm... - czekoladowy wydał z siebie pomruk - Gdybyś dowiedziała się o kimś jeszcze, powiesz mi? Warto szukać sojuszników w tych czasach.
- Tak, jakby co to powiem ci. I też sądzę, że warto - cicho miauknęła.
- A co byś zrobiła, gdybyś miała dużo sojuszników? - zapytał, kładąc łeb na swoich łapach zamyślony.
Przybliżyła się, po czym wyszeptała mu do ucha:
- Zrobiłabym rewolucję przeciw mojemu braciszkowi i dała mu ostro popalić.
- Mówisz? - prychnął, uśmiechając się lekko. - W jaki sposób popalić? Wrzuciłabyś go do dołu i torturowała?
- Przez jakiś czas tak, a potem zabiła, żeby na pewno nie udało mu się jakimś cudem uwolnić - powiedziała cicho, kładąc łeb na łapach.
Nie planowała tortur, ale by bardziej zachęcić do siebie Tchórzliwego, mogła dodać to do swego planu „co gdyby…”.
- Masz może jakiś... głębszy plan pod tym względem, czy mówisz to tak o? – dopytywał.
- Na tortury pomysłu dokładnego nie mam - odpowiedziała.
- Chodzi mi o to jak wepchać go do dziury i uwięzić. Ma wielu sojuszników. Byłoby trudno to zrobić bez planu.
- Prawda. Ale coś bym na pewno wymyśliła - odparła cicho.
- Brat musiał dać ci ostro w kość skoro go tak nie cierpisz. A co myślisz o Irdze? Wiesz, że są parą?
- Wiem, że są parą. Nie mam jakiejś rozbudowanej opinii na jej temat...ale na pewno jest piekielnie inteligentna. - mruknęła.
Łasica lubił ją wypytywać o jej zdanie na różne tematy. Ale ilość jego odpowiedzi na jej pytania nie równały się z tymi jej, co nie podobało się Nocnej.
- Mhm… Coś o tym wiem... Powiedz mi... Znałaś moją matkę? Wiesz jak trafiła do Klanu Wilka?
No to ją zaskoczył. Czemu pytał o własną matkę? Chciał znać jej opinię, by się przekonać, jak wiele mieli wspólnego? A może z jakiegoś innego powodu.
- Słyszałam, że mój brat był w pewnym patrolu. Podobno była wtedy walka z jakimiś samotnikami i jednego on zabił. A potem dołączyli do klanu twoi rodzice. - miauknęła - Nie znałam za dobrze, ale wiem, że nie lubiła Mrocznej Gwiazdy i teraz chętnie uścisnęłabym jej łapę. – wyszeptała zgodnie z prawdą.
- Mówiła ci, dlaczego zdecydowała się na ciąże? - dopytywał dalej.
- Nie rozmawiałam z nią za bardzo - zaczęła - jak już mówiłam, znałam ją głównie z widzenia i tego, co mówili inni i własnych obserwacji – powiedziała - nie wiem, może jakaś wymiana zdań kiedyś się odbyła, ale nie była na pewno to jakaś rozmowa, która zapadłaby mi w pamięć - mruknęła.
- Mhm... a z twojego punktu widzenia była złą matką? Wiem, że nie masz doświadczenia w tych sprawach, ale mnie to ciekawi.
Te pytania robiły się coraz dziwne, ale w temacie Ości nie musiała nic a nic kłamać, ani nie miała nic do ukrycia.
- Raczej wydawało mi się, że o was dbała...więc nie. Chyba nie była złą matką. Ale mnie nie wychowywała, więc co ja tam mogę wiedzieć?
- Irga twierdzi, że mnie nigdy nie kochała - wyznał jej, siadając pod jakimś drzewem.
Spojrzała na niego.
- A więc to dlatego wyglądasz jak zbity pies - miauknęła, bo nareszcie jego stan i te pytania miały jakąś rację bytu. Delikatnie objęła go ogonem. - Nie słuchaj jej. Żadnego z nich. Chcą cię złamać, wiesz to. - dodała cicho. Czekoladowy wzdrygnął się nieznacznie na ten gest. Posłał jej spojrzenie spod przymrużonych oczu.
- Kazała mi obserwować kocięta w żłobku. Bym zobaczył jak traktują swoje dzieci "prawdziwe" matki. Dostrzegłem różnicę. Mojej nigdy nie było przy mnie. Ojciec się mną zajmował, bo było to wywyższanie kotek ponad innych, więc sądziłem, że wiesz coś więcej, co wtedy robiła.
- Niestety. - odparła - Ale to były takie czasy, chyba nie jej wina - dodała.
- Czyli to była wina Bezzębnego Robala?
- No chyba - miauknęła.
- Wiśniowy Świt jakoś nie zostawiła swoich córek i nie kazała ojcu ich wychowywać - zauważył.
- A czy to że Ości nie było tak często, jak ojca, sprawia, że była złą matką z twojego punktu widzenia? - spytała. - Chyba nie było jej też rzadko - dodała.
- Pamiętam, że przychodziła nas nakarmić. Opowiadała historię o wujku i tym dlaczego go nie było wraz z nami. Potem mówiła, że musi wracać do pracy. I w sumie... To tyle... To się powtarzało. Sądziłem, że to normalne zachowanie, a raczej... chciałem się oszukiwać. A co jeśli naprawdę jestem tylko narzędziem? Co jeśli, nie przejęłaby się moją śmiercią?
- Wtedy byłaby złą matką. Ale tego nie wiemy, przecież nie żyje - mruknęła.
- Właśnie... właśnie, że żyję. Ujawniła się na zgromadzeniu Mrocznej Gwieździe. Dlatego jego psy zaczęły węszyć, myśleli, że się z nią spotykam.
Zaraz…to Ość żyła? Rozwarła swe morskie oczy, po czym zamrugała.
- Serio? - spytała zdziwiona.
- Tak. - odparł sucho. - Jakimś cudem przeżyła.
Zamilkła na chwilę.
- Masz wątpliwości, czy to dobrze?
- Nie. Cieszę się, że żyję. Mam wątpliwości... Czy jej na mnie zależy.
- Skoro ty tego nie wiesz, to ja nie znam na to odpowiedzi tym bardziej. Ale nie daj się zmanipulować Irdze. Wyciągaj własne wnioski - miauknęła tylko.
- Mhm... Wiem to. Wiem co robi. Jest w tym dobra. Przeraża mnie.
Nadstawiła ucha.
- Mhm. - mruknęła tylko, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- A ty jesteś do kitu w pocieszaniu - stwierdził mierząc ją ostrym spojrzeniem.
To on chciał pocieszania czy odpowiedzi na pytania?
Na to tylko zdjęła ogon, po czym wstała.
- Okłamywać cię nie będę, bo wiele rzeczy nie wiem. - miauknęła, odchodząc.
<Łasico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz