To wszystko było coraz dziwniejsze. Zastępca drżący na widok lidera, tak samo jak jego były uczeń, rzucali się dość widocznie w oczy. Nie wnikał w te ich wewnętrzne sprawy, ponieważ go to nie dotyczyło. Dostrzegał jednak, jak napięcie powoli ogarnia Klan Klifu, który z niepokojem oczekiwał na wyjaśnienie sprawy z dzikimi psami, które oskarżono o atak na Cierniste Spętanie. Kto wie czy znów bestie nie rzucą się wygłodniałe na któregoś z nich? Były to dość słuszne obawy. Sam jeszcze żyjąc jako samotnik unikał tej sfory. Zdawał sobie sprawę, że pojedynczy kot nie miał z nimi szans.
Lider o dziwo zachowywał spokój. Nie widział go dzisiejszego poranka, ponieważ tak jak obiecał, był przy Aksamitnej Chmurce, która łaknęła od niego uwagi. Może właśnie to sprawiło, że gdy czarno-biały wyszedł z legowiska, nie zauważył co się szykuje.
— Niech każdy kot stawi się na zgromadzenie klanu! — Głos Lamparciej Gwiazdy rozległ się po jaskini, odbijając echem od ścian, wywabiając ze swoich kryjówek zaspane koty.
To był ten czas, w którym nawet mentorzy jeszcze dojadali posiłek, przed wyruszeniem z młodzikami w teren. Najwidoczniej kocur chciał to załatwić w czasie, w którym klan był w całości wewnątrz jaskini. Musiało to być zatem coś ważnego.
Wstał ociężale, rzucając Aksamitnej Chmurce spojrzenie sugerujące, by nie wyrywała się głupio przed siebie. Ta oczywiście była zbyt pełna werwy i miała gdzieś fakt, że zbierał się za to wszystko dość powoli. Ona już była na łapach, tuptając w miejscu, jakby lider szykował dla nich coś wspaniałego.
— Myślisz, że powie co się stało Ciernistemu Spętaniu? — rzuciła krzywiąc się na samo brzmienie imienia wojownika. — O! A może zmądrzał i zmieni mu imię? Ja bym mu dała Ciernisty Obłoczek. To brzmi zdecydowanie lepiej.
Ugh... Aż mu się przypomniało, jak wojowniczka wtargnęła po jego mianowaniu do Lamparciej Gwiazdy, żądając naniesienia zmian w imieniu Ciernistej Łapy. Musiał wyciągać ją stamtąd za kark, przepraszając kocura za jej zachowanie. Kotka naprawdę miała tupet, że nie spotkała ją za to kara.
— Nie mam pojęcia — rzekł zgodnie z prawdą, wychodząc i kierując kroki ku tłumowi.
Wypatrzył wzrokiem Dzikiego Kła, dostrzegając wymalowane na jego pysku zdziwienie. Pewnie nie został powiadomiony o zamiarach czarno-białego. Zastanawiał się czemu lider go trzymał na tej pozycji skoro widać było, że niezbyt się dogadywali oraz lubili.
Usiadł z pointką tak, by doskonale wszystko widzieć. Nie miał w zasadzie problemów do tego, by siedzieć gdzieś z tyłu. Był dość wysoki co dawało mu szerszy pogląd na sytuację. Jedynie czego się obawiał to tego, że kotka uznałaby go za idealne miejsce do obserwacji i wdrapała mu się na grzbiet, bo sama ledwo co by widziała przez tłum kotów. Na szczęście, udało jej się wywalczyć miejsce w pierwszym rzędzie, więc jego obawy szybko wyparowały.
Lamparcia Gwiazda poczekał aż głosy ucichną. Jego wzrok kierował się po pyskach wszystkich obecnych, zatrzymując się dłużej na tym należącym do starszego medyka.
— Truskawkowa Grządko, wystąp — zwrócił się do kocura, który zdumiony zbliżył się do miejsca, w którym stał przywódca.
Szmery rozległy się wśród obecnych. Nikt nie wiedział o co chodziło. Nawet sam wywołany.
Skierował wzrok na oblicze szefa, lecz nie był w stanie przejrzeć jego zamiarów. Dawno z nim nie rozmawiał, więc nie był wstanie orzec czy powinni się bać, czy też nie.
— Klanie Klifu! — głos czarnego rozległ się po całej komorze, zwracając na siebie całe skupienie zebranych. — Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Dlaczego wasz medyk stoi przede mną, nie zabierając głosu? Otóż moi drodzy... Truskawkowa Grządka ukrył przed wami wszystkimi fakt, że dorobił się kociąt. Złamał kodeks medyka i zgwałcił Wilczą Pogoń. — poruszenie jakie z tego wynikło było nie do opisania. Medyk stał tam tak, jakby wrósł w ziemię. Na wielu pyskach dostrzegł niedowierzanie, a szepty rozległy się po jaskini z takim natężeniem, że szum zagłuszał słowa pojedynczych kotów.
Sam nie do końca rozumiał, dlaczego wynikła z tego afera. Kojarzył, że medycy z racji swej profesji nie powinni mieć młodych, ale by robić z tego taki wielki problem na cały klan? I w zasadzie o jakiej Wilczej Pogoni mówił? Czyżby o matce Aksamitnej Chmurki? Zmarszczył czoło, próbując pojąć do czego doprowadził lider. Właśnie zdradził wszystkim, największy sekret medyka, który z rozmysłem go ukrywał. Pytanie było jednak... Jak Lamparcia Gwiazda się o tym dowiedział? Czyżby ktoś mu o tym doniósł po tylu księżycach? Dzieci Wilczej w końcu nie były już takie małe. To musiało być dobrze utajnione. Kłamstwa jednak zawsze wypływały na wierzch. Nawet po wielu, wielu księżycach.
— Truskawkowa Grządko zdradziłeś klan, zakpiłeś sobie z nas wszystkich. To cud, że Klan Gwiazdy nie spopielił cię piorunem. Widać jak przodkowie o nas wszystkich dbają. Pozwalają żyć zdrajcą. — prychnął. — Zasługujesz na najcięższy wymiar kary. Klan Klifu nie może pozwalać na łamanie zasad ustanowionych przez zmarłych. Dlatego... dzisiaj umrzesz. — Dojrzał jak lider uśmiecha się nikło pod nosem, zmierzając w stronę przerażonego medyka.
Kocurowi najpewniej zdawało się, że śni. Spełnił się jego koszmar. Wszystko wyszło na jaw. Wiedząc o krwiożerczej naturze lidera, szybko złapał Aksamitną Chmurkę za kark i odwrócił od ujrzenia sprawiedliwości. Przytulił ją do siebie, nie pozwalając jej spojrzeć choćby na chwilę w kierunku swego ojca. Zdawał sobie sprawę z tego, że kocica zawsze chciała go poznać. Okazało się, że żył pod jej nosem, udając kogoś obcego. Bestialstwo.
— Co robisz, misiu? Co się tam dzieję? — Wojowniczka próbowała mu się wyrwać, ale trzymał ją dość mocno. Nie chciał by na to patrzyła. On ledwo dawał radę spać po zbrodniach, których się dopuścił, a co dopiero taka niewinna dusza, która w niej była?
Krzyki to jedyne co pointka mogła usłyszeć. Dźwięk konającego był mu doskonale znany. Nie musiał patrzeć, by wyobrazić sobie jak lider rozrywa kocurowi gardło, jak ten charczy i pada na ziemię, brocząc krwią. Wrzask rozpaczy Wilczej Pogoni rozległ się chwilę potem.
— To nie jego wina! Nie! Mroczna Puszcza go opętała! On nie chciał! — wylewała łzy, lecz było za późno na jakiekolwiek tłumaczenia. Lamparcia Gwiazda nie poprzestawał, nie wycofał się ze swoich słów.
— Nie wierzę... To nie mój Lampart — usłyszał przy uchu głos Jeleniej Cętki.
Kocur miał łzy w oczach, a ból w nich wymalowany starczył za dowód, że wojownik pierwszy raz widział tą mroczną stronę swojego partnera. Ale cóż się dziwić. Każdy coś skrywał. Nawet on, chociaż Aksamitna Chmurka twierdziła inaczej. Nie znała jego mroku, tego bólu, który odczuwał każdej nocy, śniąc o popełnionych zbrodniach.
Walcząca pointka po usłyszeniu tego wszystkiego zamarła i przylgnęła do niego bardziej. Siorbała nosem, wylewając z siebie łzy, co przyjął z małą ulgą, ponieważ poddała się i jej wzrok nie spocznie na porozrywanym zapewnię truchle ojca.
Był pewien, że dla zebranych, to miejsce będzie przypominało o tej scenie na wiele księżyców. Nie byli w końcu przyzwyczajeni do brutalnych egzekucji.
— Zabierzcie to lisie łajno — Lamparcia Gwiazda rzucił rozkaz, ale mało kto chciał się zbliżyć do zmarłego, po tym czego się dowiedzieli.
W końcu Dziki Kieł na drżących łapach podszedł i chwycił martwego za kark. Jego śladem podążyli kolejni. Widział na ich pyskach masę wątpliwości. Czy to słuszne czy nie? W końcu... medyk złamał kodeks. Śmierć była mu pisana wraz z dniem, gdy narodziły się jego kocięta. A co za tym idzie... Uniósł wzrok, rozglądając się po obecnych. Widział jak co niektórzy zerkają obrzydzeni w stronę dzieci medyka. "Przeklęte kocięta", tym teraz mieli się stać po tym, gdy prawda wyszła na jaw. Otulił Aksamitną Chmurkę ogonem, ukrywając ją przed światem. Nie wierzył w wiarę klanowych kotów, a tym bardziej nie zamierzał odtrącać wojowniczki. Może i powstaną na ich temat kolejne plotki, lecz starał się tym nie martwić. Bardziej obawiał się tego, jak to wszystko wpłynie na pointkę, bo właśnie teraz... Po tylu księżycach dowiedziała się czym była dorosłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz