Nawiedzone kocię chwastów wpatrywało się w nią parą błyszczącego błękitu. Mleczyk nie przepadała za kociakami. Swoimi bratankami, jak i każdym innym pomiotem wyplutym na ten świat. Ten na dodatek należał do sekty nawiedzonych fanów Matek.
- Kiedy pójdziemy na pierwszy trening, Proszę Pani?
Zmarszczyła brwi.
- Teraz - odparła krótko, kierując się w stronę wyjścia z obozu.
Mała podążyła za jej krokami. Oddaliły się od obozowiska. Szum rzeki stawał się coraz głośniejszy. Przyspieszyła lekko. Nie musiała czekać długo. Żałosny pisk rozległ się gdzieś za jej ogonem.
- Proszę Pani! Ja nie daję radę tak szybko.
Zatrzymała się na uderzenie serca.
- Musisz przywyknąć. Tylko frajerzy się ślimaczą.
Gwiazdnica padła na ziemię zmachana. Jej boki uniosły się ciężko. Przypominała jej rybę walczącą o ostatni oddech na piaszczystej plaży.
- Nie dam rady! - pisnęła, łapiąc łapczywie powietrze. - Łapki mnie już bolą.
Mleczyk syknęła cicho. Gdyby jej uczennica nie była ulaną kulką futra i tłuszczu nie miała by problemu.
- To zostań. Nie dbam o to. Wilki się ucieszą. - Odwróciła się, by spojrzeć na jej pysk.
Zamiast oczekiwanego przerażenia ujrzała dezorientację.
- Ale mama mówiła, że tu nie ma wilków. One żyją w gęstych iglastych lasach.
Szylkretka prychnęła.
- Nie obchodzi mnie co mówi twoja matka - warknęła na kotkę. - To lisy cię zjedzą, jeśli zaraz nie ruszysz tego tłustego zada. - Tupnęła łapą i zaczęła iść dalej.
Ignorowała wydawane przez kotkę odgłosy.
- Zacznij kopać dół to może krety cię przygarną - krzyknęła do wciąż nie ruszającej się z miejsca liliowej. - Nie mam zamiaru czekać na ciebie w nieskończoność!
<Gwiazdnica?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz