Przyglądała się medykamentom w bezruchu, oczekując powrotu Muchomorzego Jadu. Uporczywie starała się ignorować obecność Lecącej Łapy, by nie stracić w oczach matki. Kotka nie była chętna do rozmów, na co ruda nie narzekała. Obie kotki zwróciły się w kierunku kocura, gdy wrócił do legowiska.
— Dzisiaj to Lot pójdzie na wyprawę po zioła, a ty, Strzyżyk, zostaniesz tu, by się poduczyć — skinęła głową, ponieważ ten obrót spraw jej nie zaskoczył. Poprzednio role były odwrócone, a to ona chodziła po zioła w towarzystwie kilku wojowników. — Weź ze sobą Orzechowe Serce i Przyczajonego Drozdonia — miauknął do odchodzącej niezbyt pospiesznym krokiem uczennicy. Gdy opuściła legowisko, Strzyżykowa Łapa westchnęła.
— Będziesz mnie odpytywać z ziół?
— A co myślałaś? — miauknął pod nosem, siadając tuż obok składziku znajdującego się pod głazem. Wyciągnął z niego zioło o charakterystycznym zapachu. Roślina zaopatrzona była w ciemne, dość grube liście. Łodyga była gruba i podłużna, a woń, jaka wydobywała się z medykamentu szczypała w nos od swojej ostrości. Tutaj ruda uczennica nie musiała się nawet zastanawiać - rozpoznała medykament właśnie po zapachu.
— Korzeń łopianu — rzuciła pewnym głosem, chcąc zaimponować mentorowi. Nie zwykła w głosie ujawniać jakiegokolwiek zawahania. Nie miała powodu się wahać, a takowe oznaki mogły przez inne koty być odebrane jako słabość. Koty prędzej lgnęły do pewnych siebie, niż niepewnych. Jeśli miała kupić sobie szacunek mentora, to właśnie w ten sposób.
Medyk uśmiechnął się lekko.
— Widać, że się uczyłaś. Do czego go używamy?
Trudniejsza część zadania. Trzeba było spamiętać właściwości ziół. Zmarszczyła brwi, próbując w jakimś segmencie swojego umysłu odszukać moment, w którym mentor opowiadał jej o łopianie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz