Urzeczony mową starszej zdecydował porozumiewać się w podobny sposób, aby choć w jakimś stopniu się jej przypodobać.
- Me imię to I-iglasta Łapa, w skrócie Igła. - miauknął dumnie, starając się nie jąkać - Nie posiadam tytułu, nie jestem u-uzdrowicielem... - dodał, napotykając lekko zdezorientowane spojrzenie kotki. Wiedział, że jest uzdrowicielką, w końcu byle kot nie gromadził by tylu ziół w swoim legowisku.
- Dobrze. Zatem Igło, co teraz uczynisz?
Niebieski zastanowił się chwilę. Jadł rano, i choć odczuwał lekki głód, postanowił pożywić się następnego dnia z rana. Po krótce rozejrzał się po kłodzie. W wielu zakamarkach zauważał poupychane zioła, zapewne niektóre pomogłyby na jego rany. Niedaleko wyjścia zostało umieszczone miękko wyściełane posłanie, złożone z mchu oraz suchych traw. Na zewnątrz zaczynało zmierzchać, a promienie zachodzącego słońca nadawały wnętrzu przyjemnego, kojącego wyglądu.
- C-czy pozwolisz, żebym teraz zapadł w sen? Moje ł-łapy potrzebują odpoczynku.
Uzdrowicielka skinęła głową, wskazując mu posłanie. Mrucząc, ze spokojem zwinął się w kłębek. W końcu znalazł bezpieczne miejsce, w którym mógłby zamieszkać na czas nagich drzew. Nim zasnął, przez przymknięte powieki ujrzał postawną, niebieską sylwetkę, szepczącą jakieś słowa w stronę wschodzącego księżyca.
***
Obudziło go zimno bijące od strony wyjścia. Jego krótkie, choć wiecznie nastroszone futro niezbyt chroniło go przed chłodem, nie to co długa sierść towarzyszki. Poczuł nieprzyjemny ból w okolicach głowy, a także uda. Wykrzywił pysk w grymasie, przeciągając się. Na nieco zdrętwiałych łapach wyszedł na zewnątrz. W dość grubej warstwie śniegu brodziła żółtooka.
- M-mogłabyś pomóc opatrzyć me rany?
Ponownie wylądował na posłaniu, przeżuwając dziwną roślinę na wzmocnienie. Złapał kleszcza, uzdrowicielka przed chwilą pozbyła się insekta. Wodził wzrokiem po ziołach, cicho podśpiewując pod nosem.
- Czy mógłbym się u ciebie u-uczyć? Też chciałbym z-zostać uzdrowicielem...
<Safono?>
Wyleczony: Iglasta Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz