Patrzę na Wiewióra, niedługo nie będzie go w kociarni. Nie to, że będę tęsknić, ale z kim będę się kłócić? Trzeba korzystać póki jest. Wstaję i podchodzę do kocura. On leży, jest rano, więc może spać. Reszta jeszcze śpi, więc jeżeli chce coś robić to mam tylko jego.
– Ej Wiewiór, chcesz się Bawić?- Szturcham go łapą w bark uśmiechnięta.
– Z tobą? – kocur prycha.- Czuj się zaszczycona, ale to nie dlatego, że chce się z tobą bawić, to dlatego, że nie mam z kim. – Kocur wstaje.
– To w co?- Idę tyłem kawałek. Niestety upadłam na plecy. Żółtooki śmieje się pod nosem. Ja nieporadnie wstaję.
– Powalczmy.- Wiewiór przestał się śmiać i kucnął. Patrzę na niego zdziwiona, przecież ja przegram. On jest ode mnie większy i silniejszy!
– Ja przegram, jesteś za silny dla mnie! - mówię oburzona.
– Wiem, dawaj boisz się? – Uśmiecha się chytrze i mierzy mnie wzrokiem.
– Nie boję się! – Sama kucam nieporadnie, jak on to robi?!
Kocur skacze na mnie, przygwoździł mnie do ziemi. Próbuje go zrzucić, jednak dopiero po chwili mi się udało. Wtedy próbuje wstać, jednak zmęczyłam się.
– No co? Zmęczyłaś się?- Wiewiór uśmiecha się chytrze.
– Nie jestem zmęczona!- mówię oburzona.- Walczmy dalej! – Patrzę na niego dumna, skoro dałam radę go zrzucić to nie będzie tak źle.
Ciekawe co będzie jak pokaże pazury? Chodź lepiej będzie jak nie będę ich pokazywać. Dorośli mówili, by je schować na czas zabaw. Przez moje rozmyślenia Wiewiór skończył na mnie znowu, tym razem leżę na boku przybita do ziemi.
- Ha widzisz? Wygrałem, przyznaj to.- Patrzy na mnie dumny.
- Wygrałeś.- mówię niechętnie.- Teraz zejdź ze mnie. – rozkazuje mu, a on po mojej przegranej puścił mnie i usiadł sobie niedaleko.– Wiesz … przepraszam, że rzuciłam w ciebie kulkę mchu … – mówię zmieszana.
- Wybaczam ci, ciesz się z mojego dobrego dzisiejszego humoru. – Wiewiór liże swoją sierść.
- Miło mi.- Zaczynam wylizywać swoją sierść. – Fajnie by było kiedyś chodzić razem na patrole, polowania.- mówię rozmarzona.
- Niedługo zostanę uczniem, a ty jeszcze trochę poczekasz.- mówi, wredota!
- Ej no zostało mi tylko kilka księżyców!- Odwracam głowę obrażona i patrzę w ścianę.
- Aż kilka księżyców, mi jeden!- mówi zdenerwowany.
- No racja.- Kładę uszy na głowie i patrzę znowu na niego. Może nie jest taki zły na jakiego wygląda? Da się z nim pobawić … pogadać lepiej nie, ale do gadania mam siostrę!– Jak zostaniesz uczniem, opowiesz mi jak to się żyje w klanie?- uśmiecham się i liżę po chwili łapę.
– Jak znajdę czas.- mówi dumnie Wiewiór.
– To cię odwiedzę, wtedy opowiesz mi?- liżę dalej swoje futerko.
– Jak znajdę czas, powtarzam.- Patrzę na niego szczęśliwa. Macham ogonem.- Ale po co marnować na takie rzeczy czas?
– Plose, nie bądź wredny.- Ogon opada mi, kładę uszy na głowie. Widzę że Wiewiór nie zwraca na uwagi na moje czyny ani nie zwraca uwagi na moje słowa.
- Nie ignoruj mnie!- krzyczę wkurzona.
– Nie ignoruje cię, myślę nad czymś.- mówi zamyślony, on i bycie zamyślonym?! To … dziwne, nie widziałam nigdy, żeby był … TAKI.
– Nad czym?- Podchodzę do niego i siadam kawałek przed nim. – Powiesz?
– Skoro moje rodzeństwo jeszcze śpi, to chodź pójdziemy pobawić się na dworze. – Rudy wstaje i podchodzi do wyjścia.
– Możemy? Na pewno? – Podbiegam do niego.
– Możemy, możemy. W razie czego mi nic mama nie zrobi.-żółtooki śmieje się cicho i wychodzi. Staje i patrzę chwilę na niego. Czemu nie? W końcu jest rano. Sama po chwili namysłu wychodzę z kociarni. Patrzę w niebo. Ale ładne niebo! Jest jeszcze dość ciemno, nie wiedziałam, że jest tak wcześnie. Jest kilka chmurek na niebie, a słońce powoli też się budzi. Na polanie nie ma kotów. Dość dziwne.
– W co się bawimy?- Siadam kilkanaście ogonów od wyjścia ze żłobka
– W Walkę oczywiście, w co innego? – Rudy prycha i sam siada niedaleko mnie.
– W walkę?- mówię zdziwiona.- Znowu? Ale dobra to lepsze, niż iść znowu spać.- Wstaje i kucam najniżej jak umiem.
– Dawaj!- Sam kocur kuca. Wlepił we mnie swoje ślepia. Dam radę! Muszę go przewrócić!
- Dobrze!- mówię i próbuje skończyć na niego. Niestety nie udało mi się go przewrócić.- Ej no!- warczę wkurzona chwilę przed tym jak Wiewiór mnie przewrócił.
– Ha znowu wygrałem.- Kocur śmieje się mi w twarz.
– Jak ty to robisz?! – Denerwuje się bardzo. No, bo on już po raz trzeci wygrał.
– Jestem najlepszy, dlatego.- Puścił mnie i usiadł sobie niedaleko. Przewracam oczami.
– Ta jasne, A ja jestem uczniem.- mówię żartobliwie, śmiejąc się cicho.
– Jestem Najlepszy, zapamiętaj, bo ci nigdy nic nie opowiem!- Rudy morduje mnie wzrokiem i warczy cicho.
– No dobrze, najlepszy kot w całym klanie Burzy.- śmieje się cicho.
On Najlepszy? Dobre żarty. Mokra Gwiazda jest najlepszy, w końcu jest przywódcą! Kieruje klanem, więc musi być wspaniały! Kocur na moje słowa prycha. Z legowiska Wojowników wyszedł Orlikowy Szept, wujek Orlik! Uśmiecham się na jego widok, jednak po chwili zdaje sobie sprawę, że jestem poza naszym legowiskiem bez opieki. Biały chyba nas nie zauważył, może już wrócę do legowiska?
– Może lepiej wrócimy?- mówię zmartwiona i patrzę na wejście.
– Idź jak się boisz, ja zostaję tutaj.- Obraca głowę w moją stronę żółtooki.
– Nie boję się, ale wolę wrócić. – Wchodzę do kociarni. Karmicielki jeszcze śpią. Podchodzę do Stokrotki i kładę się obok. Zmęczona jestem trochę. Jednak moje rozmyślenia przerwało zmęczenie.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Shiiiiip
OdpowiedzUsuń