Czy ona naprawdę wyzbyła się emocji? Wiedziała, że znienawidziła te małe, pełzające i oślizgłe larwy kota, odkąd wróciła do żłobka, dlatego była w stosunku do nich chłodna; nie miała powodu, żeby być wredną dla nich, ale obrzucać bezgraniczną miłością również nie miała zamiaru. Ale zaraz bez emocji? A jeśli to prawda?
Chociaż... walić to. Życie jest brutalne, nie? Pełne rzeczy, na które nie ma się wpływu, w tym na swój własny charakter, jakkolwiek by się nie ukształtował. Bywa. Nie wykluczajmy jeszcze opcji takowej, że Imbir miał w sobie duszę kotki o wiele starszej, niż Mgiełka. Lalkarz w nim zaklęty był już kotem dojrzałym; mniej więcej dorosłym, jeśli spojrzeć na to, iż była o krok od mianowania na wojownika. Może to nie wredota, lód w sercu czy co jeszcze, acz dojrzałość, odrzucająca te wszystkie dziecinne psoty młodszych kolegów.
Wciąż jednak musi zapytać Aronii, czy faktycznie jej emocje umarły razem z nią.
— Dziecino — zaczęła, zapominając, że przecież sama wróciła do bycia kociakiem i że nie miała prawa nazywać tak Mgiełki. — Podaj mi chociaż jeden powód, dlaczego miałbym cię uczyć czegokolwiek. Wkurzasz mnie odkąd pojawiłaś się na świecie. Naprawdę dziwisz się, że cię nie lubię?
Tknęła łapą nosek młodej kotki.
— Jeśli już tak bardzo potrzebujesz rady to po prostu dorośnij.
Wkrótce zniknęła ze żłobka i miała nadzieje na święty spokój do końca dnia, acz okazuje się, że Mgiełka pobiegła za nią, żeby odpyskować.
<Mgiełka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz