Czy się martwiłem? Na pewno, jednak próbowałem to zamaskować. Nie chciałem pozwolić wyjść moim emocjom na zewnątrz.
- Czymś takim każdy by się martwił - odparłem smętnie, by po części zbyć przyjaciela.
Z drugiej strony zwyczajnie nie miałem ochoty o tym mówić, zbyt wiele pytań, za mało odpowiedzi.
Wiatr muskał moją sierść, kiedy zgarbiłem się nieco, by przymknąć na chwilę oczy. Obóz żył swoim życiem, tak spokojnym w porównaniu z innymi.
Dreszcz przebiegł po moim grzbiecie, gdy pomyślałem, że podczas gdy w Klanie Burzy jest bezpiecznie i miło, u kogoś w domu, który kocha złym sercem, dzieją się złe rzeczy. Nawet okrutne, przerażające. Sama chociażby obecność lidera, który nie dba o klan jest bardzo stresująca. Niepewne jutro, ciągły strach.
Westchnąłem ciężko, otwierając powoli oczy.
- Jesteś pewny, że chcesz z nami iść? - Zapytałem cicho.
- Tak, to mój obowiązek. - Miauknął.
- A jeśli coś ci się stanie? Jeśli stracę też ciebie? - Zacisnąłem zęby, pazury wbijając w ziemię.
Pozwoliłem sobie na zbyt wiele emocji. Co mi to dało? Podniesienie głosu na najbliższego mi kota? Czy przyniosło jakąkolwiek ulgę? Nie.
- Wtedy będę cię wspierać ze Srebrnej Skóry. Musimy jednak wierzyć, że wszyscy wrócimy cali z tej bitwy. - Odpowiedział szczerze.
- Ż-żartujesz sobie? - Szepnąłem.
Jedyne, co teraz czułem to niepewność. Martwiłem się o czekoladowego, o wojowników, których zamierzałem zabrać, ale nie o siebie.
To mnie...przytłaczało. Pierwszy raz w życiu czułem coś takiego, miałem ochotę skulić się w jakiejś kryjówce, by nikt nie mógł na mnie spojrzeć.
Podniosłem się, unikając spojrzenia czekoladowego. Czułem jak moje łapy drżą. Bez słowa odwróciłem się do medyka tyłem, by lekkim krokiem zniknąć w tunelu mojego legowiska.
On? Wspierać mnie ze Srebrnej Skóry? Nie mogło tak być! Jeżowa Ścieżka nie może umrzeć, nie teraz, nie w ten sposób.
Poczułem jak drżę, położyłem się na chłodnym mchu, próbując uspokoić oddech.
Przymknąłem oczy. Jeżowa Ścieżka, najbliższy mi kot, dlaczego mówił coś takiego? Zupełnie jakby był pogodzony z faktem, iż mógłby stracić życie! Dlaczego w takim razie tak na mnie gadał, kiedy to ja je traciłem? Przecież miałem ich kilka, nie to co on!
Przełknąłem ślinę, orientując się, iż stawałem się egoistą. Moje myśli były jednym wielkim supłem pytań oraz zmartwień. Tylko w temacie swojego przyjaciela miałem takie samo zdanie: nie chciałem tracić jedynego bliskiego, jaki mi pozostał.
Po chwili drgnąłem zaskoczony, czując w legowisku czyjąś obecność. Wyczułem woń czekoladowego.
Sam nie wiedziałem co myśleć. On po prostu podszedł do mnie i przytulił. Tak zwyczajnie. Jego ciepło...równo bijące serce.
Zacisnąłem oczy, pchając nos w ciemną sierść. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak taki niewielki gest pomaga.
- Nie pozwolę Ci zginąć. - Oznajmiłem szeptem. - Nie chcę widywać Cię na Srebrnej Skórze, gdy stracę życie.
~po bitwie w kw, Mokry aktualnie jest w obozie klanu wilka i się wykrwawia~
Ból promieniował na moje ciało, sprawiając, iż wiłem się pod jego dotykiem. Rozerwana skóra na nosie oraz brzuchu piekła niemiłosiernie. Wyrwany fragment szyi zwiastował okropną bliznę, i dawał odczucia miażdżącego dreszczu nieprzyjemnego bólu.
Ciężko oddychałem, a przy każdym ruchu miałem wrażenie, jakby moja skóra na nowo się rozdzierała.
Mimo opatrunku z pajęczyny, jaki zrobił mi na szybko Jeżowa Ścieżka, czułem jak ulatuje ze mnie życie. Oczy coraz słabiej widziały biegających wszędzie medyków, a uszy wypełnił szum.
Na ostatkach sił, odpaliłem się od centrum wydarzeń, z każdym krokiem zostawiając swoją krew na i tak zbrukanej nią ziemi.
Nie wiedziałem nawet gdzie padłem. Wyglądało to tak, jakbym się potknął i nie wstał.
Gdy otworzyłem oczy, dostrzegłem tak znajomą mi polanę, jakbym przebywał na niej codziennie. Czułem jak energia Klanu Gwiazd mierzwi moje futro.
- Dobrze się spisałeś - usłyszałem z boku.
Głos wydał mi się rozmyty, jednak wciąż udało mi się poznać jego barwę.
Deszczowy Poranek stał przede mną, a jego lśniąca sierść ozdobiona była gwiezdnym pyłem.
- T-tato - szepnąłem czując, jak lecąca z mojego oka łza zamienia się w ulatujące powietrze.
- Pomogłeś im. Masz dobre serce. - Mówił spokojnie, a jego spojrzenie wypełnione było szczerością. - No już, nie płacz tylko wracaj do nich.
Mimo oszczędności słów, zrozumiałem jego przekaz. To nie znaczyło jednak, iż chciałem go już żegnać. Ileż to już księżyców żyłem bez jego rad i spokojnego spojrzenia?
- T-tato! - spróbowałem wykrzyknąć, jednak kocur rozpłynął się wraz z polaną jak za zmyciem wodą.
Nim mój duch wrócił do ciała, zdołałem zobaczyć obóz Klanu Wilka. Płaczące nad ciałami koty, medyków, oraz...dusze. Dusze wojowników, którzy oddali swoje życia w walce. W tym dostrzegłem Psiankową Szyję, która stawiała niepewne kroki ku Klanowi Gwiazd, oczy mając stale na swoim cierpiącym po jej stracie bracie. Posłała mu ostatni uśmiech, którego nie mógł zobaczyć, nim jej duch na stałe nie ruszył na polowanie z gwiezdnymi.
Słowa ugrzęzły mi w gardle, gdy obudziłem się z powrotem na zimnej ziemi.
Nie słyszałem wiele, moje uszy nadal wypełniał szum, a myśli krążyły wokół ojca. Widziałem jak przez mgłę liliowe futro Fasolkowej Łapy, która ze zmarszczonymi brwiami nakładała mi kolejne opatrunki.
Chciałem podnieść ogon i chociaż w ten sposób przekazać jej wdzięczność.
Nie dałem jednak rady, wciąż będąc osłabionym po śmierci oraz walce. Dopiero po parunastu długich chwilach dałem radę podnieść się nieco. Spojrzałem na kotkę, która posyłając mi spojrzenie morskich oczu poprosiła, bym położył się z powrotem.
~skip, Mokry jest w Klanie Burzy i leczy rany~
Miałem na sobie z tonę pajęczyny zrobionej przez Nitka. Nie ukrywam, poczułem, iż pająk specjalnie dla mnie przędzie tyle opatrunku. W końcu się kumplowaliśmy, nie?
Prawe oko pozostawało na razie zaklejone, przez co patrzeć mogłem jedynie lewym. Wciąż ciężko mi się oddychało, mówiło oraz jadło. Nie narzekałem jednak, stale zaciskając szczęki.
Moje cierpienie było niczym w porównaniu z pozostałymi. Niektórzy stracili bliskich, z którymi ja już dawno się pożegnałem.
Oszczędziłem nieco siły, więc gdy tylko dostrzegłem Jeżową Ścieżkę, który ze smętnym wyrazem pyska krzątał się między ziołami, a rannymi, podniosłem się. Niebieskie oczy od razu zarejestrowały mój ruch.
- Nie ruszaj się, Mokra Gwiazdo. - Polecił.
Pozwoliłem sobie prychnąć.
- Mam dużo siły - wycharczałem.
- Masz też dużo ran - miauknął tonem, który nie przyjmuje sprzeciwu.
Zmarszczyłem brwi. Dobrze widziałem, iż wciąż cierpiał, a swoje myśli starał się przegonić pomagając rannym. Był taki dobry, ale również wrażliwy.
Chciałem mu coś odpowiedzieć, jednak moje gardło paliło żywym ogniem. Otworzyłem pysk, jednak nie dałem rady mu odpyskować. Może zachowywałem się jak lekkomyślny kocur, jednak co mi zrobi? Grzecznie nie wychodziłem z legowiska medyka, znosząc smak tych obrzydliwych ziół, dlatego mogłem chyba zrobić te parę kroków? Byle sobie udowodnić, iż dam radę po zaledwie paru dniach na nowo się poruszać.
Gdy mój spacer zakończył się niepowodzeniem, usiadłem zrezygnowany niedaleko Jeżyka. Jego oczy krążyły po ziołach, jednak umysł zdawał się być nadal przejęty ostatnimi wydarzeniami.
Rozejrzałem się, zdrowym okiem dostrzegając nieco miodu. Na pewno ukoi ból gardła i będę mógł z nim chwilę porozmawiać.
Na drżących łapach zrobiłem kilka kroków, by niezdarnie schylić się ku gęstej mazi. Polizałem ją parę razy, od razu czując ukojenie.
- Mogłeś dać znać, że chcesz miodu - mruknął za moimi plecami medyk.
- Wiem - posłałem mu uśmiech mimo bólu promieniującego z klatki piersiowej. - Tęsknisz?
Moje słowa były słabe i kocur mógł je zrozumieć tylko, jeśli dobrze się przysłuchiwał. Wyglądało na to, iż faktycznie mnie słuchał, ponieważ posłał mi spojrzenie błękitnych oczu. Nie odpowiedział mi, jednak jego mimika dała jasną odpowiedź.
- W-widziałem ją. - Wycharczałem. - G-gdy traciłem ż-życie.
Wyglądał jak oblany zimną wodą. Spojrzał na mnie zszokowanym wzrokiem. Nie wiedziałem co go bardziej zdziwiło, fakt, iż straciłem kolejny żywot czy może informacja, którą mu powiedziałem.
- U-uśmiechnęła się d-do ciebie... - Mruknąłem, z każdym słowem coraz słabiej.
Spojrzałem na niego ciepłym wzrokiem, by pokazać, że wszystko jest w porządku.
Nie miałem siły więcej mówić, więc zostawiłem kocura z tym zdaniem samego, wracając grzecznie na swoje posłanko z mchu. Nitek spojrzał na mnie tymi wielkimi oczami, a ja położyłem głowę na łapach, starając się nie płakać z bólu.
<Jeżyku?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...W Klanie Wilka
Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Klifu!
(dwa wolne miejsca!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz