Udało się, Jemioła przystała na propozycję Słodkiej Łapy! Mała pokiwała z aprobatą łebkiem, chcąc jeszcze dodać przed wyprawą, iż Wodne Głazy bywają zdradzieckie, lecz srebrno-niebieska kotka zatkała pyszczek nowej koleżanki ogonem.
- Spokojnie kochaniutka, zaraz ci na wszystko odpowiem, dobrze? – Jemioła mruknęła rozbawiona, oswobadzając Słodką.
Nowa pokierowała się wzdłuż wyjścia do obozu, gdzie za nią podążyła młodsza uczennica. Było dosyć chłodno, jednak pomimo tego, że hodowlana posiadała długą sierść, to i tak narzekała w myślach na temperaturę, nie zdając sobie sprawy, iż jej towarzyszka ma gorzej. Jak zwykle we znaki dały się cechy piecucha oraz egoizm perski.
Niebieskooka wydawała się wyraźnie zamyślona. W jej oczach można było dostrzec, że zastanawiała się nad swoją historią, aby znaleźć jak najlepszy sposób, by przedstawić ją Słodkiej Łapie.
— A więc to było tak...— zaczęła, unosząc wysoko ogon i biorąc głęboki wdech, człapiąc spokojnie u boku dziwnookiej — Przyszłam tu z dość daleka słoneczko, mieszkałam kiedyś z dwunożnymi, moimi ludźmi, że tak to ładniej powiem. Do mojego ogrodu przychodziło mnóstwo kotów i innych zwierząt po rady i pomoc, którą im udzielałam. Pewnego dnia jednak spotkałam kocura pokrytego na całym ciele bliznami! On, powiedział mi o dzikich kotach i wyprowadził na spotkanie z nimi, jednak potem mnie zostawił przy Siedlisku Owiec i...spotkałam tam przyjazną, starszą i burą kocicę imieniem Puszka, a potem Bratka i oni zaprowadzili mnie tu, kierując wzdłuż Drogi Grzmotu aż po tereny dzikich kotów! Potem, znalazła mnie Pstrągowy Pysk i Wronia Łapa, przyprowadzając do obozu. A ty? Jak tu trafiłaś Słodka Łapo? Opowiedz coś o sobie skarbeńku, ja posłucham! – Zapewniła.
W takim razie prawdą okazało się to, jakoby Jemioła miała również być domowym kotem tak jak Słodka Łapa. Kocur z bliznami? Jakiś samotnik, a może wygnaniec z jakiegoś klanu? No tak, w końcu czarna samiczka słyszała kiedyś od Rybiego Ogona o samotnych kotach zaczepiających innych krewnych w Siedliskach Dwunożnych. Tylko dlaczego ów myszołap miałby wpierw pomagać domowemu kotu, a następnie pozostawiać go na pastwę losu? Przynajmniej, na szczęście znalazł się ktoś inny, kto pomógł spełnić cały plan Jemiole, stąd znalazła się pośród terytorium Klanu Nocy. Karłowatej wszystko układało się w całość, następnie Pstrągowy Pysk, która była ze swoją terminatorką, wyczuła zapach nieznajomej i zajęła się resztą. Tak, to miało sens…
- Och, czyli rzeczywiście obie mamy podobną historię, ponieważ chciałyśmy być wolne. – Słodka uśmiechnęła się przyjaźnie.
Jemioła odwzajemniła jej ciepłe spojrzenie, zaraz po tym przypominając sobie o tym, jako że jej koleżanka wciąż nie odpowiedziała na zadane pytanie. Przecież obiecała, a takie obietnice się dotrzymuje, prawda? Chyba nie odważyłaby się być na tyle niemiła, aby po wyciągnięciu tych wszystkich informacji od puszystej kotki, zwiać zostawiając ją bez żadnych ewenementów.
- Nie ufasz mi? Ponoć jesteśmy całkiem podobne, to jak słodziutka? – Powtórzyła.
- Ach, masz rację… - Zaczerwieniła się Słodka. – Po prostu się zamyśliłam, wybacz. – Zdezorientowana zaczęła się tłumaczyć, jednakże Jemioła pokiwała jej jednoznacznie głową na znak, iż rozumie. Mała znowu poczuła się pewnie.
- Myślę, że to nic szczególnego, chociaż gdy teraz zastanawiam się nad tym z perspektywy czasu, to może wydawać się to śmieszne… - Zaczęła. – Również żyłam z dwunożnymi, jak już zapewne mogłaś się domyślić. – Na chwilę przystanęła. – Mieli ogromne… Ogromne… W każdym razie mieli coś na wzór ogromnego legowiska, gdzie można, było schować się przed każdym śniegiem, burzą, deszczem, zapewne wiesz, o co mi chodzi, jeśli cię tam wpuszczali!. – Zaśmiała się zakłopotana. – Czułam, że nie byłam tam sama, lecz nie widziałam nigdy żadnego innego kota, ponieważ każdy najwyraźniej żył w innym miejscu. Z tego, co mogłam wywnioskować, do moich właścicieli przyjeżdżali różni ludzie i interesując się danym kotowatym, szli właśnie do miejsca, w którym żył, aby go zobaczyć. Gdy im się spodobał na początku, zawierali jakąś umowę z danym dwunożnym, który po pewnym czasie przyjeżdżał i odbierał to, na czym mu zależało. Pewnego dnia przyszli też po mnie, była to pewna rodzina. Ponoć bardzo się im spodobałam, więc nalegali, abym wróciła w tym samym dniu z nimi, jednakże osoba, która się nami opiekowała, stwierdziła, że muszę jeszcze trochę urosnąć. Czekałam, więc następne wschody i zachody słońca przyglądając się ogromnemu lasowi z czegoś, co nie zasłaniało widoków, ale wciąż nie dało się przez to przejść… Zastanawiałam się, co może się tam kryć, ale towarzyszyło mi uczucie goryczy, bo wiedziałam, że i tak czeka mnie nowy dom i nigdy nie uda mi się odkryć tego tajemniczego miejsca. Następnego dnia przyszła po mnie dwunożna samica, więc zabrano mnie z mojego legowiska i przygotowano do odejścia. Miałam wejść do dziwnego, małego i ciasnego miejsca o czterech ścianach, jednak moja nowa właścicielka zapomniała wziąć jakiejś rzeczy, która miałaby pomóc jej w opiece nade mną, jednak drogę ucieczki zostawiła otwartą, chyba nie była zbyt mądra. – Znów się zaśmiała ponownie, przypominając sobie całe zdarzenie. – Pokusa wzięła górę i nim się obejrzały już mnie, nie było, postanowiłam pognać przed siebie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze co, oznacza być wolną i z czym to się wiążę, więc byłam tylko dobrej myśli, jednak niezadługo. Dopiero gdy zorientowałam się, że bycie wolną oznacza również, iż trzeba umieć przetrwać, uświadomiłam sobie, że nie potrafię złapać nawet myszy. Pałętałam się jakiś czas wśród tych wszystkich drzew, głodując. Spotkałam nawet patrol jakiegoś klanu, który mnie przegonił, ale nie jestem w stanie stwierdzić jakiego. Wtedy właśnie całkiem przypadkiem przywędrowałam tutaj. – Wskazała na skupisko wody, po czym usiadła nieopodal. – To Wodne Głazy, miejsce, które może odmienić życie na dobre lub na złe. W moim przypadku było to pierwsze, znalazł mnie tutaj Lwia Łapa, którego mogłaś jeszcze nie spotkać. Ściślej rzecz biorąc sama, nie widziałam go od dawna… - Zapatrzyła się w duży głaz, jakby o czymś intensywnie myślała, po chwili jednak wróciła do opowiadania swojej historii. – Wyciągnął do mnie łapę, dzieląc się pożywieniem, chociaż i tak wiedział, że dostanie za to naganę, w końcu złamał Kodeks Wojownika. – Słodka Łapa rozszerzyła pyszczek z troskliwym wyrazem oczu. – Potem zaprowadził mnie do Żwirowej Gwiazdy, której powiedziałam coś bardzo głupiego już na początku znajomości, jednak okazała się bardzo łagodna i uczuciowa, tym samym mnie przygarniając. Tak oto zostałam nieudolną uczennicą, a na mentorkę przydzielono mi Żmijowy Język, z którą nie mam dobrej relacji, lecz zawsze za dobrem idzie zło i trzeba trochę ponarzekać. – Uśmiechnęła się dzisiejszego dnia chyba po raz dziesiąty. – To cała moja historia, a od pewnego czasu odwiedzam Starszyznę jak ty! A, tak! Prawie bym zapomniała, Rybi Ogon powiedziała mi, abyśmy my przyszły kiedyś do niej razem, a w zamian poopowiada nam bardziej barwne historie od naszych! – Zachichotała.
Słodka Łapa nie zostawiła nawet chwili, aby Jemioła skomentowała jej wypowiedź.
- Nie jesteś głodna? Zjadłabym coś. – Zaproponowała dziwnooka, trącając niebieską kocicę w bok i dając znak, aby już wróciły do Obozu, gdyż zrobiło się ciemno. Kiedy już tam dotarły i podzieliły się posiłkiem, nie omijając masy wygłupów, Słodka Łapa pogrążyła się w głębokim śnie. Przyśniła jej się Jemioła, która stała pod zwalonym pniem oczekując mianowania. Żwirowa Gwiazda wypowiedziała nowe imię pieszczoszki, ale białołapna usłyszała pierwszy człon jak za mgłą i zapamiętała tylko słowo „łapa”. Zastanawiała się jakie imię otrzyma jej nowa… Nie bała się tego słowa – przyjaciółka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz