Przez chwilę oboje milczeli, jednak młodszy w końcu roześmiał się, a wojownik zawtórował mu entuzjastycznie. "Idealny przykład poprawy" pomyślał niezłośliwie rozbawiony Kózka, jednak nie powiedział tego na głos, by czasem nie urazić uczuć przyjaciela.
***
- Hej, Zlepiona Łapo! - zawołał liliowy kocur, dojrzawszy Zlepka przechadzającego się po obozie.
- Hm? - mruknął zdziwiony kocur, widząc, jak Kozia Nóżka w paru susach dociera do niego. - C-coś się stało?
- Nie, nic takiego. - zaśmiał się nerwowo Koza, spuszczając nieco wzrok. - Chodzi o to, że chciałbym zrobić Śnieżce niespodziankę i przynieść jej coś dobrego do jedzenia. Wiesz, coś co upolowałem i uznałem, że może byś się ze mną wybrał, no wiesz, na taki spacerek łowiecki. - wytłumaczył szybko Koza, dreptając łapkami w miejscu. Bicolor nie był przyzwyczajony do wychodzenia z obozu samemu, a na dodatek, za każdym razem gdy wybierał się na samtne polowania okropnie mu się nudziło. A tak, będzie mógł sobie pogadać z Zlepkiem. Koza był niemalże na 100% pewien, że zielonooki chciałby się urwać z treningu z Księżycowym Pyłem.
- Chciałbym, a-ale nie wiem, czy mogę... no wiesz, mój mentor może być niezadowolony z tego powodu... - miauknął niepewnie Zlepiona Łapa, zerkając na czarnego kocura siedzącego przed legowiskiem wojowników.
- Spokojnie, spróbuje z nim pogadać, może się zgodzi. - zaproponował Kozia Nóżka, na co Zlepek skinął głową i zaczął cierpliwie obserwować przebieg wydarzeń. Koza chwilę rozmawiał z zastępcą, aż w końcu Księżyc się zgodził, kończący tym, że "musi załatwić coś u Sokolego Skrzydła".
- I jak? - zapytał szybciutko Zlepek, przeskakując z łapki na łapkę.
- Wygląda na to, że dzisiaj masz wolne od treningu z ukochanym Księżycowym Pyłem. - uśmiechnął się Kózka, po czym oba kocury ruszyły na wyprawę.
- Cieszysz się? - miauknął nagle Zlepek, podnosząc wzrok na liliowego przyjaciela.
- Z czego? - zapytał Kózka, posyłając mu zdziwione spojrzenie.
- No, że zostaniesz tatą niedługo. - wytłumaczył zielonooki.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! - zamruczał dumnie Kozia Nóżka, prostując się. - Ale trochę się martwię... że nie będę dobrym ojcem i moje kocięta będą jakoś... wiesz, pokrzywdzone. - dodał trochę ciszej i smutniej. Bardzo się tego obawiał. Sam wychowywał się bez ojca, ba, można było nawet powiedzieć, że też bez matki. Zlepek najwidoczniej widząc smętną minę przyjaciela, delikatnie szturchnął go bokiem, po czym posłał mu ciepły uśmiech.
- Nie martw się. Jestem pewien, że będziesz wspaniały! - pocieszył go Zlepiona Łapa. Kózka również uśmiechnął się, słysząc młodszego kocurka.
- Dzięki. - miauknął nieco spokojniejszy Kozia Nóżka. Miał nadzieję, że Zlepek ma rację i rzeczywiście będzie tak wspaniały. Nagle oba koty zastrzygły uszami, usłyszawszy dziwny dźwięk w pobliżu. Koza otworzył szerzej oczy i skulił się delikatnie, przygotowując się na ewentualny atak, a Zlepek wykonał podobny ruch.
- J-jak m-my-myślisz, co to? - szepnął, pochodząc bliżej bicolora.
- Nie wiem. - mruknął Koza prawie bezgłośnie, po czym zaczął ostrożnie zbliżać się do źródła dźwięku. Im bliżej podchodził tym dokładniej słyszał czyjeś piski. Jednak zapach nie przypominał ani słonego zapachu Klifiaków, ani reszty, które znał. Aż w końcu, między krzakami poziomek dojrzał niewielkiego kociaka, wyglądającego na około 3 lub 4 księżyce. Ruchem ogona dał Zlepkowi znak, by przyszedł do niego.
- Huh? Kocię? - miauknął zaskoczony Zlepiona Łapa, widząc niewielkiego kotka. Kózka wzruszył ramionami po czym podszedł do młodego. Ten, jakby dopiero teraz zauważył dwa starsze koty, wzdrygnął się, jednak zaraz potem posłał im pocieszny uśmiech.
- Cześć. Jestem Budyń. Miło mi was poznać. - zamruczał wesoło, podnosząc się z ziemi.
- Jak się tu znalazłeś? - zapytał Koza, próbując zabrzmieć jak najbardziej spokojnie i miło. W końcu nie chciał, żeby maluch się go przestraszył.
- Przyszedłem. - odpowiedział krótko rudy kocurek. - A czy teraz mogę iść z wami? NIe chce tu siedzieć przez resztę życia. - miauknął cicho, posyłając zdezorientowanej dwójce błagalne spojrzenie zielonych oczu. Koza i Zlepek chwilę się zastanowili, jednak nie mieli co zwlekać z decyzją - w końcu kodeks wojownika mówił o tym, żeby nigdy nie zostawiać kociąt w potrzebie.
- Chodź. - zachęcił go Zlepiona Łapa, po czym oboje skierowali się do obozu. "No to nici z niespodzianki dla Śnieżki" westchnął w duchu Koza.
<Zlepku? Jak coś to Budyń zostanie Trzmielem jak będą w obozie >
- Chciałbym, a-ale nie wiem, czy mogę... no wiesz, mój mentor może być niezadowolony z tego powodu... - miauknął niepewnie Zlepiona Łapa, zerkając na czarnego kocura siedzącego przed legowiskiem wojowników.
- Spokojnie, spróbuje z nim pogadać, może się zgodzi. - zaproponował Kozia Nóżka, na co Zlepek skinął głową i zaczął cierpliwie obserwować przebieg wydarzeń. Koza chwilę rozmawiał z zastępcą, aż w końcu Księżyc się zgodził, kończący tym, że "musi załatwić coś u Sokolego Skrzydła".
- I jak? - zapytał szybciutko Zlepek, przeskakując z łapki na łapkę.
- Wygląda na to, że dzisiaj masz wolne od treningu z ukochanym Księżycowym Pyłem. - uśmiechnął się Kózka, po czym oba kocury ruszyły na wyprawę.
- Cieszysz się? - miauknął nagle Zlepek, podnosząc wzrok na liliowego przyjaciela.
- Z czego? - zapytał Kózka, posyłając mu zdziwione spojrzenie.
- No, że zostaniesz tatą niedługo. - wytłumaczył zielonooki.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo! - zamruczał dumnie Kozia Nóżka, prostując się. - Ale trochę się martwię... że nie będę dobrym ojcem i moje kocięta będą jakoś... wiesz, pokrzywdzone. - dodał trochę ciszej i smutniej. Bardzo się tego obawiał. Sam wychowywał się bez ojca, ba, można było nawet powiedzieć, że też bez matki. Zlepek najwidoczniej widząc smętną minę przyjaciela, delikatnie szturchnął go bokiem, po czym posłał mu ciepły uśmiech.
- Nie martw się. Jestem pewien, że będziesz wspaniały! - pocieszył go Zlepiona Łapa. Kózka również uśmiechnął się, słysząc młodszego kocurka.
- Dzięki. - miauknął nieco spokojniejszy Kozia Nóżka. Miał nadzieję, że Zlepek ma rację i rzeczywiście będzie tak wspaniały. Nagle oba koty zastrzygły uszami, usłyszawszy dziwny dźwięk w pobliżu. Koza otworzył szerzej oczy i skulił się delikatnie, przygotowując się na ewentualny atak, a Zlepek wykonał podobny ruch.
- J-jak m-my-myślisz, co to? - szepnął, pochodząc bliżej bicolora.
- Nie wiem. - mruknął Koza prawie bezgłośnie, po czym zaczął ostrożnie zbliżać się do źródła dźwięku. Im bliżej podchodził tym dokładniej słyszał czyjeś piski. Jednak zapach nie przypominał ani słonego zapachu Klifiaków, ani reszty, które znał. Aż w końcu, między krzakami poziomek dojrzał niewielkiego kociaka, wyglądającego na około 3 lub 4 księżyce. Ruchem ogona dał Zlepkowi znak, by przyszedł do niego.
- Huh? Kocię? - miauknął zaskoczony Zlepiona Łapa, widząc niewielkiego kotka. Kózka wzruszył ramionami po czym podszedł do młodego. Ten, jakby dopiero teraz zauważył dwa starsze koty, wzdrygnął się, jednak zaraz potem posłał im pocieszny uśmiech.
- Cześć. Jestem Budyń. Miło mi was poznać. - zamruczał wesoło, podnosząc się z ziemi.
- Jak się tu znalazłeś? - zapytał Koza, próbując zabrzmieć jak najbardziej spokojnie i miło. W końcu nie chciał, żeby maluch się go przestraszył.
- Przyszedłem. - odpowiedział krótko rudy kocurek. - A czy teraz mogę iść z wami? NIe chce tu siedzieć przez resztę życia. - miauknął cicho, posyłając zdezorientowanej dwójce błagalne spojrzenie zielonych oczu. Koza i Zlepek chwilę się zastanowili, jednak nie mieli co zwlekać z decyzją - w końcu kodeks wojownika mówił o tym, żeby nigdy nie zostawiać kociąt w potrzebie.
- Chodź. - zachęcił go Zlepiona Łapa, po czym oboje skierowali się do obozu. "No to nici z niespodzianki dla Śnieżki" westchnął w duchu Koza.
<Zlepku? Jak coś to Budyń zostanie Trzmielem jak będą w obozie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz