Wracając jednak do sedna sprawy, dziś ofiarą tej wyszczekanej gówniary miała paść Srebrny Sopel, matka tych nowych, co zajmowały jej miejsce. Wydawała się całkiem w porządku, ale była też klifiakiem, a tatuś mówił, że klifiaki to fuj fuj i uważać. A przecież tatuś nigdy się nie mylił!
Czekoladowa podeszła do koteczki, uśmiechając się.
— Cześć! — mruknęła wesoło. Śnieżny Sopel spojrzała na nią, trochę zdziwiona, jednak posłała jej ciepły uśmiech. W końcu, to był tylko ciekawski świata dzieciak, a ona zdecydowanie była dla niej wielką nowością.
— Hej, malutka. Co porabiasz? — zapytała, otulając ogonem swoją "kolekcję" małych włochaczy tak, jak robiła to Gęsie Pióro. Gorzka westchnęła cicho.
— Nuuudzę się. Nic tutaj nie można zrobić, wiesz? Niefajnie — stwierdziła, patrząc na swoje łapki. Zaraz jednak uniosła głowę. — Ale to nie ważne, bo może ty jesteś ciekawa. Chociaż tatuś mówi, że Klan Klifu jest głupi i śmierdzi, więc sama nie wiem. Jest tak?
Ku zdziwieniu małej, Śnieżny Sopel nie wydała się urażona, ani przestraszona tym, co powiedziała. Uśmiechnęła się lekko.
— Lider na pewno jest głupi i śmierdzi — stwierdziła, a po jej głosie słychać było, że sprawia jej to pewną satysfakcję. Och, gdyby tylko Gorzka wiedziała, jakie piekło potrafił zgotować ten głupi, śmierdzący Lis, na pewno rozumiałaby ją o wiele lepiej. Teraz jednak, podskoczyła tryiumfalnie.
— Wiedziałam, wiedziałam, wie-dzia-łam! — zawołała, szczerząc ząbki. Gdyby tylko widziała minę swojej matki, która lisi skok za nią planowała właśnie morderstwo swojego partnera.
<Śnieżny Soplu? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz