Nie czuła nic... nic poza ogromnym żalem, który dosłownie rozrywał ją od środka. Miała ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się, być wściekła... i to wszystko naraz. Nie potrafiła jednak znieść takiego nakładu emocji. Nie teraz, gdy jej matka nie wracała, chociaż tak naprawdę nie żyła. I Fiołek dobrze o tym wiedziała, nie potrafiła jednak nadal przyswoić tego faktu, wolała więc wmówić sobie, że Ciernista Gwiazda po prostu wyruszyła na poszukiwania córki. Tak.... tak zdecydowanie było najlepiej...
- Powinnam skopać ci ogon - sarknęła, zamykając oko. Odetchnęła ciężko, starając się oswoić z faktem, iż zapewne Nów wlepia w nią swe dwukolorowe ślepia. Oh klanie gwiazdy... pomóż... - J-jak.... jak mogłaś nas zostawić? Przecież byśmy coś wymyślili! J-jesteśmy r-rodziną! Dbamy o siebie! Jak mogłaś K-księżycowy P-płatku? - nie wiedziała jakim cudem przez gardło przeszło jej imię szylkretki, gdy ta mieszkała jeszcze w klanie burzy. Co jakiś czas załamywał jej się głos, oczy zaczęły łzawić... Pokiwała głową na boki, starając się uporządkować myśli, jednakże bez celu. Nadal nie wiedziała czego pragnie bardziej. Uściskać Nów, czy rzucić się na nią z pazurami. Oh, gdyby mogła zrobić obie te rzeczy w tym samym czasie...
- N-nów. Je-jestem Nów
- Ta, wiem. Czy naprawdę imię nadane przez naszą mamę nic dla ciebie już nie znaczy? - warknęła, odsłaniając zęby. Nie zamierzała kryć wściekłości, jaka nią ogarnęła. Jednak złość wygrała nad żalem i radością z ponownego spotkania siostry.
- Fiołku t-to nie tak! - zaprzeczyła szybko starsza z kotek, wstając szybko.
- Doprawdy? Zostawiłaś nas! Bez słowa! - oddychała ciężko, podchodząc z każdą chwilą coraz to bliżej byłej służki Czystej Gwiazdy - Masz szczęście, że cię kocham ty durna kupo kudłów - odetchnęła głęboko, dając upust całej swojej złości. Mimo wszystko... jakoś tak... nie potrafiła się uśmiechnąć. Oparła swoje czoło o te Nowiu, czekając aż uspokoi swój oddech.
- Strasznie namieszałam - mruknęła kremowo-niebieska, kładąc po sobie uszy.
- Z grzeczności nie zaprzeczę, durnoto - skrzywiła lekko mordkę. Potem nastała dłuższa chwila ciszy, aż Fiołek ją przerwała - Jeśli zaś chodzi o to... - ruchem ogona, który nadal przypominał ten szczurzy, wskazała na gołą skórę po spaleniu - Pamiętam tylko tyle, że miał na imię Owca, nic więcej, wybacz...
< Nowik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz