Czy powinna szczerze odpowiedzieć? Czy miała do tego prawo? Przecież Srebrny Deszcz miał sposobność odmówić, mógł nie chcieć. Mógł czuć się niedojrzały. Nie w tym jednak leżał powód jego odmowy, jak się okazało.
On nie chciał aby rodziła dla niego. Nie dla jego zachcianki. Pragnął aby ona sama, z własnej nieprzymuszonej woli to uczyniła. Tylko czy będzie to potrafiła?
Czy Klan Gwiazdy obdarzy ją siłą do tego?
- Nie, Srebrny Deszczu – przełknęła gulę w gardle; nabrała pewności, gdy usłyszała jak czysto brzmiał jej głos – Po prostu mnie zaskoczyłeś. To wszystko.
- Na pewno? – podszedł bliżej i spojrzał prosto w jej oczy – Bo może błędnie cię oceniłem. Może faktycznie nabrałaś chęci do kociąt a ja po prostu…
- Nie obwiniaj się – wtuliła pyszczek w jego futerko na szyi – Mogłeś tak pomyśleć, miałeś do tego pełne prawo. Poza tym mądrze zauważyłeś, że gdybym teraz zaszła w ciążę, Jaskółcza Łapa zostałaby bez mentora. Lepiej o tym pomyślmy, gdy oboje dokończymy trening naszych terminatorów.
Wojownik skinął głową na znak zgody. Słyszała jak cicho mruczał. Wiedziała, że go uszczęśliwiła. Osiągnęła swój cel. Miała nadzieję, że kocur w pełni uwierzył iż pragnie kociąt, nawet… nawet jeśli nie było to zgodne z prawdą.
Nie orientowała się ile uderzeń serca upłynęło, gdy odsunęli się od siebie.
- Poszłabyś ze mną na polowanie? – przejechał łapką po pyszczku.
- Zgłosiłam się do wieczornego patrolu razem z Motylim Skrzydłem i Biegnącym Strumieniem – widząc jego zmartwioną minę, szybko dodała – Nie jestem zła ani nic podobnego.
Srebrny Deszcz przyglądał się jej jeszcze przez chwilę aż w końcu odpuścił i poszedł poszukać zapewne swojego ucznia. Przynajmniej zrobi coś pożytecznego i innego niż polowanie, pomyślała zadowolona z obrotu sprawy.
Odprowadziła wzrokiem partnera, który zniknął w legowisku uczniów, po czym udała się do legowiska wojowników oczekując na swój patrol.
^*^*^*^*^*^*^*^
On nie chciał aby rodziła dla niego. Nie dla jego zachcianki. Pragnął aby ona sama, z własnej nieprzymuszonej woli to uczyniła. Tylko czy będzie to potrafiła?
Czy Klan Gwiazdy obdarzy ją siłą do tego?
- Nie, Srebrny Deszczu – przełknęła gulę w gardle; nabrała pewności, gdy usłyszała jak czysto brzmiał jej głos – Po prostu mnie zaskoczyłeś. To wszystko.
- Na pewno? – podszedł bliżej i spojrzał prosto w jej oczy – Bo może błędnie cię oceniłem. Może faktycznie nabrałaś chęci do kociąt a ja po prostu…
- Nie obwiniaj się – wtuliła pyszczek w jego futerko na szyi – Mogłeś tak pomyśleć, miałeś do tego pełne prawo. Poza tym mądrze zauważyłeś, że gdybym teraz zaszła w ciążę, Jaskółcza Łapa zostałaby bez mentora. Lepiej o tym pomyślmy, gdy oboje dokończymy trening naszych terminatorów.
Wojownik skinął głową na znak zgody. Słyszała jak cicho mruczał. Wiedziała, że go uszczęśliwiła. Osiągnęła swój cel. Miała nadzieję, że kocur w pełni uwierzył iż pragnie kociąt, nawet… nawet jeśli nie było to zgodne z prawdą.
Nie orientowała się ile uderzeń serca upłynęło, gdy odsunęli się od siebie.
- Poszłabyś ze mną na polowanie? – przejechał łapką po pyszczku.
- Zgłosiłam się do wieczornego patrolu razem z Motylim Skrzydłem i Biegnącym Strumieniem – widząc jego zmartwioną minę, szybko dodała – Nie jestem zła ani nic podobnego.
Srebrny Deszcz przyglądał się jej jeszcze przez chwilę aż w końcu odpuścił i poszedł poszukać zapewne swojego ucznia. Przynajmniej zrobi coś pożytecznego i innego niż polowanie, pomyślała zadowolona z obrotu sprawy.
Odprowadziła wzrokiem partnera, który zniknął w legowisku uczniów, po czym udała się do legowiska wojowników oczekując na swój patrol.
^*^*^*^*^*^*^*^
Biegła przez polanę pełną kolorowych kwiatów. Promienie słońca oświetlały całą okolicę, powodując, że kotka czuła się lekko niczym piórko niesione przez wiatr. Łapy niosły ją same. Gdzieś w okolicy radośnie ćwierkały ptaki. Była wręcz pewna, że to sen. Przecież Pora Nowych Liści nie trwała na tyle długo aby okolica aż tak ożyła. Brakowało tylko gdzieś Srebrnego Deszczu, który by opatulił ją swoim słodkim zapachem.
I wtedy nagle, usłyszała to. Pisk kociaka.
Przystanęła i zaczęła nasłuchiwać. Zniknęły też ptasie trele. Powietrze rozdzierał jedynie pisk drobnej istotki. Odraza wykrzywiła pyszczek w znaku pogardy.
Rozejrzała się i dojrzała w oddali ciemny kształt. Zaniepokojona, drobnymi kroczkami podchodziła do hałasującego kociaka. Kiedy znalazła się długość zająca od niego, przystanęła.
- Hej. Wszystko w porządku? – spytała, starając się brzmieć łagodnie.
Kociak nie odpowiedział. Jedynie przestał piszczeć. Nie chciała podchodzić bliżej niż to konieczne. Zastanawiała się do czego zmierzał ten sen.
Smolisty kociak odwrócił się i otworzył dotąd zamknięte oczy. Złote ślepia nagle błysnęły groźnie i dziko i w tym momencie skoczył na nią. Nie wie kiedy ten wgryzł się w jej szyję z dzikim piskiem i zaczął szarpać jej gardło niczym kawałkiem mięsa. Dusiła się, czuła jak krew spływała jej po piersi, a to przecież nie było możliwe, kocięta miały za słabe na to zęby! I nie potrafią tak daleko skakać! Szarpała się i próbowała łapami z wyciągniętymi pazurami zdjąć z siebie tego małego… sama nawet nie wiedziała co!
Poczuła nagłe szarpanie za ucho i wtedy wszystko momentalnie zniknęło.
^*^*^*^*^*^*^*^
- Zroszony Nosie! Zroszony Nosie! – otworzyła oczy; dostrzegła przerażony pysk partnera, któremu z nosa leciała krew – Obudziłaś się, wreszcie!
- C-co? – spytała skołowana.
- Zaczęłaś się wiercić aż w końcu dostałem od ciebie pazurem po nosie – dostrzegła, że też inni wojownicy się pobudzili nagłym hałasem.
- P-przepraszam, nie chciałam – poczuła jak łzy napływają jej do oczu ale powstrzymała się przed płaczem.
- Nic się nie stało – uśmiechnął się do niej – Naprawdę.
- J-ja pójdę się przejść a ty może lepiej pokaż to Lawendowemu Płatkowi.
Nie czekając na odpowiedź, pospiesznie wyszła z legowiska wojowników, wszystkim rzucając przeprosiny za przerwany sen. W końcu, był środek nocy. Spojrzała na połyskujące od gwiazd niebo.
Och, Klanie Gwiazd, co się ze mną dzieje?
^*^*^*^*^*^*^*^
I wtedy nagle, usłyszała to. Pisk kociaka.
Przystanęła i zaczęła nasłuchiwać. Zniknęły też ptasie trele. Powietrze rozdzierał jedynie pisk drobnej istotki. Odraza wykrzywiła pyszczek w znaku pogardy.
Rozejrzała się i dojrzała w oddali ciemny kształt. Zaniepokojona, drobnymi kroczkami podchodziła do hałasującego kociaka. Kiedy znalazła się długość zająca od niego, przystanęła.
- Hej. Wszystko w porządku? – spytała, starając się brzmieć łagodnie.
Kociak nie odpowiedział. Jedynie przestał piszczeć. Nie chciała podchodzić bliżej niż to konieczne. Zastanawiała się do czego zmierzał ten sen.
Smolisty kociak odwrócił się i otworzył dotąd zamknięte oczy. Złote ślepia nagle błysnęły groźnie i dziko i w tym momencie skoczył na nią. Nie wie kiedy ten wgryzł się w jej szyję z dzikim piskiem i zaczął szarpać jej gardło niczym kawałkiem mięsa. Dusiła się, czuła jak krew spływała jej po piersi, a to przecież nie było możliwe, kocięta miały za słabe na to zęby! I nie potrafią tak daleko skakać! Szarpała się i próbowała łapami z wyciągniętymi pazurami zdjąć z siebie tego małego… sama nawet nie wiedziała co!
Poczuła nagłe szarpanie za ucho i wtedy wszystko momentalnie zniknęło.
^*^*^*^*^*^*^*^
- Zroszony Nosie! Zroszony Nosie! – otworzyła oczy; dostrzegła przerażony pysk partnera, któremu z nosa leciała krew – Obudziłaś się, wreszcie!
- C-co? – spytała skołowana.
- Zaczęłaś się wiercić aż w końcu dostałem od ciebie pazurem po nosie – dostrzegła, że też inni wojownicy się pobudzili nagłym hałasem.
- P-przepraszam, nie chciałam – poczuła jak łzy napływają jej do oczu ale powstrzymała się przed płaczem.
- Nic się nie stało – uśmiechnął się do niej – Naprawdę.
- J-ja pójdę się przejść a ty może lepiej pokaż to Lawendowemu Płatkowi.
Nie czekając na odpowiedź, pospiesznie wyszła z legowiska wojowników, wszystkim rzucając przeprosiny za przerwany sen. W końcu, był środek nocy. Spojrzała na połyskujące od gwiazd niebo.
Och, Klanie Gwiazd, co się ze mną dzieje?
^*^*^*^*^*^*^*^
Spacerowała po okrytym mrokiem lesie, wdychając zapachy drzew i mchów. Serce wciąż wściekle miotało się, gdy tylko przypominała sobie tego złotookiego kociaka. Co jakiś czas przystawała aby wypłakać się.
Wiedziała, że coś niedobrego zaczynało dziać się z jej umysłem, skoro śniła o krwiożerczych kociętach.
<Srebrny Deszczu?>
Wiedziała, że coś niedobrego zaczynało dziać się z jej umysłem, skoro śniła o krwiożerczych kociętach.
<Srebrny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz