Klan Burzy rósł w siłę. Gradowe Mordka z dumą oglądał kocięta Białej Sadzawki, trójkę przyszłych wojowników Klanu Burzy. Ich starszy kolega, Burza, syn Korowej Skóry nazwany na cześć swojego klanu (choć Gradowa Mordka uważał, że to również ku chwale jego brata, Burzowej Łapy) także zapowiadał się świetnie. Te maluszki były krwią jego klanu. Przyszły na świat w Klanie Burzy i wychowywały się na wojowników tego klanu. Gradowej Mordce serce pękało z dumy, gdy patrzył na te młode koty. Urodzeni wojownicy. Tak jak on sam. On też urodził się w Klanie Burzy, a jego rodzice byli wojownikami. Nie mógł być bardziej dumny. Zawsze szczycił się tym, że jest członkiem tak wspaniałego klanu, a gdy tylko pomyślał, jak bardzo jest z nim związany... Nie umiał pozbierać się z samozachwytu!
No i jeszcze jego brat, który był zastępcą. Z niego też był dumny. Choć nazywał Nocne Niebo bratem, braćmi nie byli. Wykarmiła ich jedna matka, ale Nocne Niebo w rzeczywistości został przyniesiony do klanu przez Fioletową Chmurę. Prawdopodobnie wcześniej był pieszczochem lub samotnikiem... Ale on był tu od zawsze. Urodził się tu i wychował, a Klan Burzy to jego rodzina. Takie coś się ceni.
Gradowa Mordka przebywał właśnie w żłobku, gdzie zajmował się kociętami Białej Sadzawki. Ćma miała lekki kaszel, ale medyk na spokojnie stwierdził, że to tylko delikatny, kocięcy kaszel i za kilka dni jej przejdzie. Klan Burzy bał się teraz każdej choroby. W ostatniej porze nagich drzew wielu wojowników straciło życie walcząc z chorobą, zielonym kaszlem. Dla Gradowej Mordki był to ciężki okres.
- Nie martw się Biała Sadzawko - powiedział do kotki. - Ćma jest prawie całkowicie zdrowa. Tylko niech nie wychodzi ze żłobka przez jakiś czas i zaraz jej przejdzie.
- Dziękuję Gradowa Mordko - zamruczała kotka i liznęła go w polik. Medyk bardzo się zawstydził, ale starał się tego nie okazywać. Wstał więc i odszedł wychodząc ze żłobka.
Było całkiem ciepło, a w powietrzu unosiły się zapachy pierwszych kwiatów. Medyk otworzył lekko pyszczek, aby lepiej je poczuć. Niedługo musi się wybrać po zioła. Wiatr nagle zmienił kierunek i przywiał do niego znajomy, choć nie do końca przyjemny zapach.
Casablanca siedziała kawałek dalej czyszcząc swoje futerko. Kotka była od dłuższego czasu uczennicą Lamparciej Gwiazdy, który starał się wpoić jej zasady Kodeksu Wojownika. Chyba dawał radę, choć nie obeszło się też bez pomocy Kaczeńcowego Pola. Młody wojownik inspirował swoją matkę i motywował ja do dalszego szkolenia, co nie umykało uwadze reszty klanu. Kaczeńcowy Pazur naprawdę starał się pokazać, że jest warty Klanu Burzy, że nie jest zwykłym pieszczoszkiem. Imponowało to Gradowej Mordce. Ten kocur naprawdę różnił się od swojego zmarłego rodzeństwa. Był wyjątkowy. Doceniał wartości Kodeksu zamiast zachowywać się jak głupkowaty pieszczoszek.
Gradowa Mordka westchnął cicho i odwrócił się, aby udać się do legowiska medyków. Kiedy wchodził trafił na Kwiecisty Wiatr. Mentorka uśmiechnęła się wesoło.
- Właśnie szłam cię poszukać! - zawołała liżąc go po uchu. - Jak kociaki?
- Nic poważnego. Nie musisz się martwić - odparł Gradowa Mordka. Medyczka wpuściła go do środka i oboje rozsiedli się w pustym legowisku.
- Gradowa Mordko, muszę pomówić z tobą o czymś poważnym - powiedziała kotka. - Jak wiesz służę Klanowi Burzy od bardzo dawna...
- Jesteś najlepsza - przerwał jej kocur. - Nasz klan nigdy nie miał lepszego medyka!
- Dziękuję, ale nie o tym chciałam mówić... - Kotka pomarkotniała. - Mysi Nos jest już starszą, to kotka niewiele starsza ode mnie. Zawsze była pełna energii i życia, ale bóle stawów nawiedzają ją co jakiś czas i martwię się o jej zdrowie.
- Mysi Nos pożyje jeszcze długo - zapewnił ją uczeń. - Nie musisz się o nią martwić.
- Nie do końca martwię się o nią tylko... tylko o siebie - mruknęła niechętnie medyczka. - I mnie już powoli dopadają starcze choroby. Ja... Gradowa Mordko... Obawiam się, że wzrok mam już nie ten co kiedyś.
Uczeń zamilkł na chwilę wpatrując się w nią niemrawo. Kwiecisty Wiatr ślepła? To było bez sensu. Nie była aż taka stara. No i na pewno widziała go teraz przed sobą! Jak więc mogła tracić wzrok?
- Mój uczniu - kontynuowała. - Możliwe, że za kilka księżyców zdecyduję się dołączyć do przyjaciółki i zostanę starszą. Wtedy ty... zostaniesz medykiem Klanu Burzy. To wielka odpowiedzialność. Właściwie mogłabym iść już teraz do Lamparciej Gwiazdy i poprosić go o przeniesienie, ale obawiam się, że nie jesteś gotowy.
- Nie jestem gotowy? - zdziwił się Gradowa Mordka. - Kwiecisty Wietrze, szkolisz mnie od tak dawna i wiesz, że poznałem wszystkie tajniki leczenia i zgłębiłem wiele tajemnic Klanu Gwiazdy! Jak możesz mówić mi takie rzeczy?
- Nie mysi móżdżku, masz rację, zjadłeś wszystkie rozumy - prychnęła medyczka, a po chwili dodała nieco łagodniej. - Chodzi mi o twój charakter. Od dawna mam wątpliwości co do tego, czy nadajesz się na medyka. Czasami mam wrażenie, że twoje serce jest bardziej wojownicze.
- Bo ja jestem po części wojownikiem Klanu Burzy - powiedział dumnie. - To zaszczyt nim być!
- Tylko, ze ty jesteś medykiem, a nie wojownikiem! - zawołała szylkretka wstając. - A nasze drogi zmierzają w zupełnie różnych kierunkach.
Gradowa Mordka zasmucił się nieco. Kwiecisty Wiatr miała sporo racji w swojej wypowiedzi. Jak mógł być medykiem i jednocześnie wojownikiem?
- Czyli... mam się wyrzec Klanu Burzy? - mruknął niepewnie.
- Nie! - zaprzeczyła od razu. - Nie. Masz wyrzec się ich wojen i ich polowań. Musisz zrozumieć, że my medycy... My służymy Klanowi Gwiazdy a jego wolą jest, abyśmy pomagali kotom w potrzebie i byli lojalni naszemu klanowi. Tak nam przykazali w Kodeksie Wojownika. Zrozumiałeś?
- Chyba tak - mruknął kocurek. - Dobrze Kwiecisty Wietrze, postaram się być godnym miana medyka. Obiecuję.
Kwiecisty Wiatr uśmiechnęła się i polizała go po nosie.
- Dziękuję mój mały brzydalu - powiedziała czule i wyszła z legowiska. Gradowa Mordka nie był pewien, czy powinna wychodzić sama, skoro ślepnie, ale postanowił nie komentować i pozwolić jej robić co chce. Sam zabrał się do przeglądu zapasów w magazynku. Trzeba było zabrać się za odnawianie ich i wyrzucanie starych ziół. Tym drugim Kwiecisty Wiatr najwyraźniej się już zajęła, bo wszystkie zgniłe lub wysuszone na wiór zioła leżały na starannie usypanej stercie.
Nagle Gradowa Mordka usłyszał skrobanie o ziemię, a kiedy się odwrócił dostrzegł Pręgowane Piórko. Nie przepadał za nią. Jej matka była wojowniczką, a ojciec najpewniej pieszczoszkiem nie wartym Mysiego Nosa. Ten rodowód burzył medyka, zwłaszcza, że kotka w przeciwieństwie do Kaczeńcowego Pazura nigdy nie udowadniała swojej wartości, bo Lamparcia Gwiazda strasznie ją faworyzował.
- Cześć Gradowa Mordko, ostry kamień wbił mi się w łapę i krwawi, możesz się tym zająć? - spytała kotka. Medyk obrzucił ją oburzonym spojrzeniem.
- Tylko daj mi chwilę i wezmę pajęczynę...
<Pręgowane Piórko?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz