— Ty! — pisnął w jej kierunku, a na jego pysk wpełzł uśmiech wyrażający zadowolenie — Ty będziesz się ze mną bawić, a tamtego wyrzucimy.
Szelest zadrżał z oburzenia, pokiwał przecząco główką i tupnął zuchwale łapką w zmrożoną glebę. Nie wyglądał na zadowolonego. Przysunął się bliżej Wyderki, wtulając się w jej sierść.
— A-albo b-bawimy s-się r-r-razem, a-albo w-w-w o-ogóle! — wysyczała złowrogo, wyginając się w imponujący łuk. Mimo filigranowych rozmiarów, gdy nastroszyła futerko, wyglądała, jakby była trzykrotnie większa.
Dąbek również się nastroszył, więc logicznie był większy nawet od calico. Był kocurem, potężnie zbudowanym, w dodatku miał dłuższe futerko oraz był lepiej karmiony. Te kilka rzeczy wystarczyło, aby robił wrażenie. Czekoladowy kocurek dotknął nosem boku Wyderki, kiwając łebkiem. Zrozumiała natychmiast.
Nie warto.
— Bla, bla, bla! — wściekł się nielubiany brat, krążąc wkoło parki kociaków — Albo bawisz się ze mną, albo poskarżę się mamie!
Szelest położył uszy po sobie, ukazując rząd śnieżnobiałych kiełków i różowy języczek. Nie podobała mu się wizja bicia przez matkę oraz sztuki jak najszybszego lądowania, aby uniknąć kolejnych ciosów. Idea głodzenia przez następne wschody słońca nie przemawiała również do Wyderki, która zmrużyła tylko swe ślepia i trzasnęła ogonem, który wygiął się niczym bicz.
— A-a w-weź s-sobie, n-n-na Klan G-gwiazd, ten g-g-głupi ż-żłobek! I-i-idź s-stąd! — wrzasnęła już doszczętnie zirytowana Wyderka, cała drżąc na wychudzonym ciałku.
Brat zamarł, słysząc tak pewny siebie głos koteczki. Zazwyczaj, gdy coś do niego mówiła, łamała słowa, gubiła je i nie potrafiła poprawnie ułożyć najmniejszego zdania. A z dnia na dzień była coraz lepsza w potyczkach słownych i umiała się odgryźć, mimo jąkania, które powoli zanikało.
— Wezmę!... — miauknął już całkowicie niezdecydowany Dąbek, unosząc ku góry ogonek i dumnie odchodząc.
Pośliznął się przy najbliższej kałuży, rozkraczył łapki i upadł na pyszczek, aż zadzwoniło mu w uszach. Natychmiastowo zaalarmował płaczem cały obóz, a gdy Ziewająca Łasica wystawiła łeb z kociarni, rozgoniła tłum i zaniosła go do medyka.
Natomiast dwójka kociąt zmieniła kierunek, zostawiła z żalem swój cudny żłobek ze śniegu i wróciła do swojego prawdziwego "domu". Ułożyli się wygodnie, chociaż zbyt blisko siebie, na ciepłym i miękkim posłaniu z mchu. W duchu modlili się, aby kremowa kocica nie wróciła tak prędko i dała im zasnąć w spokoju.
___________________________________________________________________________________
Calico wstała bardzo wcześnie. Ale co, jak co, miała powód. Bo Pora Nowych Liści zagościła na dobre w obozie Klanu Nocy!
Jednak przez dużo śniegu, było zagrożenie powodzi. Oczywiście, koteczka o tym nie wiedziała, więc bardzo zadowolona wydostała się z zaduchu kociarni i odetchnęła pełną piersią. Tuż za nią przydreptał Szelest, jeszcze nie do końca dobudzony. Usiadł na skraju żłobka i począł się starannie czyścić. Natomiast Wyderka biegała w kółko, aż zawirowała i upadła na grzbiet z szaleńczym chichotem. Wpatrywała się w błękitne niebo, przez które leniwie przełaziły bialutkie chmury.
<< Szelest? >>
Dąb jest zły
OdpowiedzUsuń