Nocne Niebo odwrócił się w stronę kotki. Zaskoczyło go to pytanie, zwłaszcza, że nigdy nie zauważył nieprzychylności brata do wojowniczki. A może nie chciał zobaczyć? Nie spędzał z nim zbyt dużo czasu, mimo, że oprócz niego nie miał już żadnego rodzeństwa. Ale jest zajętym kotem, ma partnerkę, dzieci, ucznia, a do tego jest przecież zastępcą lidera i musi sprawować pieczę nad klanem. Skupił się na tym temacie, jednak nie ważne, ile o tym myślał, wciąż nie mógł dojść do jednego, logicznego sedna sprawy, a pozostawały jedynie domysły.
- Nie wiem - powiedział w końcu. - Muszę przyznać, że ja sam bardzo cię lubię, jednak moje zdanie nie wiele się liczy. Wbrew pozorom nie znam go aż tak dobrze - zaczęliśmy się oddalać, kiedy on obrał ścieżkę medyka, a ja postanowiłem szkolić się na wojownika. Należy do innego świata, do którego ani ja, ani ty, nie mamy wstępu.
- Aha... rozumiem - mruknęła kotka, a Nocne Niebo widząc to, spróbował ją pocieszyć:
- Uszy do góry. Tak się zastanawiam, skoro oboje należymy do jednego świata wojowników, może oboje wybralibyśmy się na iście szlachetne polowanie? - zaklął cicho pod nosem, bo to, co właśnie powiedział nie zaliczało się nawet do sucharów. Kotka jednak rozchmurzyła się nieco i kiwnęła głową.
- Czemu nie - miauknęła. - I tak nie mam nic lepszego do roboty.
- Świetnie! - poderwał się kocur. - Poczekaj tu chwilę, pójdę po Brzoskwiniową Łapę.
<Pręga? Brzoswinka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz