Postanowiła, że trening walki zaczną niedaleko Ognistych Traw. Podczas ostatnich patroli i polowań w tamtej okolicy zauważyła coś interesującego w tym miejscu.
- Jesteśmy! – poinformowała, gdy stanęły na niewielkim wzniesieniu – Czy wiesz, gdzie jesteśmy?
- Wydaje mi się, że – kotka porozglądała się po powoli zakwitającym lesie – niedaleko Ognistych Traw?
- Dobrze – kiwnęła głową z aprobatą.
Iskierki zatańczyły w zielonych oczach Jaskółczej Łapy. Ciemna kotka w rude plamy uwielbiała, gdy ją chwalono. Chyba jak każdy uczeń, ona sama pamięta jak miłe ciepło rozlewało się w jej wnętrzu po usłyszeniu pochwały od Srebrnego Deszczu za poprawną odpowiedź. To był mimo wszystko piękny czas.
- Zroszony Nosie? – wzdrygnęła się słysząc głos kotki; zapomniała, że ona stoi tuż obok.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Chodź!
- Przepraszam, zamyśliłam się. Chodź!
Zeskoczyła z pagórka opadając bezszelestnie na błyszczącą od rosy trawę. Poruszyła uchem, słysząc jak obok niej ląduje koteczka, która widocznie nie wylądowała tak zwinnie jak mentorka, doszło ją prychnięcie zielonookiej.
- Nie przejmuj się. Ja też nie zawsze ląduje na czterech łapach – odwróciła się i liznęła ją za uchem – Poza tym musisz się skupić, ta lekcja będzie jedną z ważniejszych.
Kotka kiwnęła głową i podążyła za Zroszonym Nosem. Wojowniczka miała zamiar pokazać kotce, że jednym z kluczowych elementów pokonania przeciwnika było wykorzystanie otoczenia. W końcu nie zawsze przyjdzie jej walczyć z przeciwnikiem o tej samej sile czy wzroście co ona.
Po ostatnich opadach, zauważyła, że w tej okolicy nagromadziło się wiele poukrywanych w zaroślach błotnych sadzawek. Czemu się tworzyły? Po pożarze, Dwunożni podobno swoimi potworami coś robili ze spalonymi pniakami i pozostało tu wiele bruzd po ich wielkich łapach. Jaskółcza Łapa jednak tego nie wiedziała.
- To co trenujemy? Uniki? Ataki z zaskoczenia? – uczennica rzucała różnymi propozycjami podekscytowana; gdyby mogła to pewnie by odleciała uniesiona skrzydłami radości.
- Nic z tych rzeczy – odpowiedziała ze stoickim spokojem.
- Jak to? Przecież miała być walka! – krzyknęła oburzona kotka.
Zroszony Nos nagle skoczyła i przyszpiliła zdezorientowaną Jaskółczą Łapę do podłoża. Wyszczerzyła groźnie kły. Grymas młodszej członkini Klanu Wilka zdradzał jej lęk ale w oczach płonął gniew.
- Co ty robisz?!
- Chciałaś walkę, to ją otrzymałaś – odpowiedziała szaro-kremowa wojowniczka.
- A-ale nie taką! Przecież nie wiem jak walczyć! – krzyknęła zirytowana.
- Zdaj się na instynkt.
Na początku myślała, że młodsza siostra będzie leżała z naburmuszoną miną. Pomyliła się. Nie minęło wiele czasu, gdy kotka zaczęła się wiercić aż w końcu uderzyła ją na tyle mocno w brzuch, że wojowniczka skuliła się trochę. Jaskółcza Łapa momentalnie to wykorzystała i wyślizgnęła się spod niej. Potem popełniła błąd, na który po cichu liczyła Zroszony Nos.
Bez zastanowienia terminatorka przystąpiła do ataku i chciała wbić się w kręgosłup mentorki.
Złotooka bez problemu wykonała unik i zaczęła biec w kierunku Ognistych Traw.
- Ej! – syknęła Jaskółcza Łapa.
Zroszony Nos nie uciekała. Chciała aby tą lekcję jej uczennica zapamiętała. Wymijała poukrywane kałuże. Za sobą natomiast słyszała wściekłe prychnięcia, co rusz moczącej się kotki.
W końcu zatrzymała się i spoglądała na nadbiegającą terminatorkę. Ta, gdy tylko dostrzegła, że mentorka się zatrzymała, przystąpiła do ataku. Wyskoczyła i z wysuniętymi pazurami leciała na Zroszony Nos. Złotooka jednak w ostatniej chwili się schyliła. Po dwóch uderzeniach serca, słyszała plusk. Odwróciła się i o mało, co nie wybuchła śmiechem.
Jaskółcza Łapa wylądowała akurat w kałuży, mocząc cały pyszczek.
- I jak ci się podobało? – spytała z delikatnie uniesionymi kącikami.
- To było bez sensu – warknęła otrzepująca się uczennica – cała się tylko zmoczyłam!
- Nieprawda – usiadła i uważniej przyjrzała się myjącej kotce, sprawdzając, czy się nie zraniła podczas upadku – Pokonałam cię, chociaż nie używałam pazurów czy kłów. Wykorzystałam swoją wiedzę.
- Bo znasz tereny Klanu Wilka! A, co jeśli walczyłabyś na obcym terenie?! – wiedziała, że naruszyła dumę Jaskółczej Łapy.
Szylkretowa nie miała nigdzie żadnej rany. Odetchnęła z ulgą w duchu. Skierowała swoje błyszczące oczy na myjącą się uczennicę.
- Chciałam ci pokazać jak ważna jest spostrzegawczość, która kiedyś być może ocali ci życie.
<Jaskółcza Łapo?>
<Jaskółcza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz