W czasie zgromadzenia
Patrzyła na brata, który przemoczony odnalazł ją nareszcie wśród przerażonego pogodą tłumu. Poczuła ulgę, jednak jego oczy nie spoczywały na niej. Spoczywały niżej. Podążyła za jego wzrokiem i odnalazła jego punkt zainteresowania. Jej ogon nadal był spleciony z Kosaćcową Grzywą, który aktualnie leżał nieprzytomny. Gdy to zauważyła, od razu go odsunęła. Spojrzała na z desperacją w oczach brata, błagając, aby nikomu nie mówił.
— Gąsienicowy Ogryzku, ja… Ja mogę ci to wyjaśnić, proszę, tylko- — kocur zatrzymał ją, zanim skończyła.
— Masz pojęcie, co zrobiłaś? Klan Wilka zagraża nam, prawdopodobnie zabili naszego pobratymca, a ty… — spojrzał na wojownika Klanu Wilka. Postrzępiony Mróz przeszła z desperacji w panikę. To nie tak miało wyglądać. Miała mu powiedzieć, ale w swoim czasie!
— Wyjaśnię ci to, ale nie tutaj, ja po prostu… — nie wiedziała, co ma powiedzieć kocurowi. Widziała jego ból w oczach. Był zawiedziony, bo mówili sobie o wszystkim. Obiecali to sobie. A ona skłamała. Skłamała w jego żywe oczy, za co znienawidziła się.
***
Gdy dotarli do obozu, Liściasta Gwiazda zaszyła się w swoim legowisku. Koty, które zostały w klanie, były zdezorientowane zachowaniem tych, którzy przyszli ze zgromadzenia, ale same doświadczyły pogody, która nic dobrego nie wróżyła… Ona sama była zdruzgotana. Co, jeśli to jej wina? Co, jeśli to przez nią zgromadzenie zakończyło się w taki sposób..? Szła na samym końcu grupy, jednak… Zatrzymała się przy wyjściu z obozu. Gąsienicowy Ogryzek obrócił się w jej stronę.
— Chyba musimy pogadać. — cóż, najwyraźniej brat nie chciał dać jej ani chwili odpoczynku po tym, co przeżyli na zgromadzeniu. Głowa Potrójnej Łapy cały czas siedziała jej przed oczami. Przypomniała jej o jej matce. Gdy tylko obraz ciała Melodyjnego Trelu zalał jej wspomnienia, załkała. Kucnęła przy wyjściu z obozu, patrząc w ziemię. Jej brat momentalnie znalazł się przy niej, teraz już pocieszając ją, zamiast patrząc na nią karcącym wzrokiem.
— Nic nie idzie po mojej myśli! Gąsienicowy Ogryzku, ja nie wiem co mam robić… — załamana kotka łkała, podczas gdy ten tulił się do niej.
— Wyjdźmy na spacer… — stwierdził, jednak kotka potrząsnęła głową.
— Nie pozwolą nikomu wyjść po tym, co się stało. — stwierdziła smutnie kotka. Kocur spojrzał na gromadę wstrząśniętych kotów, które chyba same już nie wiedziały, co ze sobą zrobić.
— Myślę, że nawet nie zauważą, kiedy wyszliśmy. — wskazał ogonem w stronę wyjścia z obozu, więc w końcu westchnęła i wstała, podążając za nim. Pogrążeni w ciszy szli przez las, który powoli owijał się znowu blaskiem księżyca. Grad skończył się szybko, co zdziwiło chyba wszystkich. Nie zdążyli dojść do obozu, a już go nie było. Gąsienicowy Ogryzek zatrzymał się w końcu. Spojrzał na nią przez chwilę, jednak w jej oczach można było zobaczyć tylko zrezygnowanie i żal.
— A więc..? — delikatnie chciał poruszyć temat. — Opowiesz mi, jak to się stało? — Postrzępiony Mróz usiadła na ziemi, patrząc tępo na swoje łapy.
— Ja i Kosaćcowa Grzywa kiedyś wpadliśmy na siebie na granicy, jeszcze jako uczniowie. Złapaliśmy ze sobą dobry kontakt, chyba. Nie wiem, kiedy przerodziło się to w to, czym jest teraz. — odwróciła wzrok od ziemi, teraz patrząc w głąb lasu. — Spotykaliśmy się każdej nocy. Nadal to robimy.
— Czemu mi nie powiedziałaś? — jego głos miał w sobie nutę żalu. Kotka westchnęła. Nie chciała go ranić.
— Bałam się tego, jak zareagujesz. Zresztą, gdy to wszystko się zaczęło, nadal byliśmy ze sobą skłóceni. Kosaćcowa Grzywa wiele razy wspomógł mnie. Jakoś jego widok poprawiał mi zawsze humor, a zapach przynosił ukojenie, jakiego nikt inny nigdy mi nie dał.
— Tylko co teraz masz zamiar zrobić? On nie mieszka w Klanie Klifu, a ty nie mieszkasz w Klanie Wilka. Macie zamiar się tak po prostu spotykać w tajemnicy? — na jego pytanie nie miała dobrej odpowiedzi. Podszedł do niej bliżej, patrząc jej w oczy. — Zostawiłabyś Klan Klifu..?
— Co? Nie! Ja- ja nie potrafiłabym… — spojrzała od razu na niego, a potem gubiła wzrok na wszystkim innym. Chciałaby być u boku Kosaćcowej Grzywy, ale czy zostawiłaby klan, w którym się urodziła? — Nie chciałabym cię zostawić. Ani Pietruszkowej Błyskawicy.
— A czy on zostawiłby Klan Wilka? — na to pytanie również nie znała odpowiedzi.
— Wątpię. Jest na to zbyt dumny. — zaśmiała się cicho pod nosem. — A może właśnie to mi się w nim tak podoba? — wypowiedziała te słowa cicho, jednak z delikatnym uśmiechem na pyszczku.
— Postrzępiony Mrozie… Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. — przyznał Gąsienicowy Ogryzek.
— Nie powiesz nikomu, prawda? — spytała z lekkim strachem w oczach.
— Nie, skądże. Jesteś moją siostrą, zawsze cię wesprę, tylko… Proszę, uważaj na siebie. Nie chcę, aby coś ci się stało. Nadal nie wiemy, kto zabił Zagubionego Obuwika. Równie dobrze to mógł być ktoś z Klanu Wilka. Nigdy nie wiadomo. — kotka skinęła na jego słowa. Miał rację, jednak była ostrożna. Nie musiał się martwić, da sobie radę. Spojrzała na niego.
— Dziękuję ci. Za to, że mnie rozumiesz i że jesteś tu dla mnie. — uśmiechnęła się delikatnie, co kocur odwzajemnił i otarł się o jej futro.
— Nie ma za co, siostro. — szepnął cicho. — Zawsze będę u twojego boku. Choćby nie wiem co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz