— Tak jest. Gotów jak nigdy. — Na jego słowa kotka skinęła i wyprowadziła go z obozu. Pogoda trafiła mu się bardzo dobra, słońce delikatnie przeplatało swoje promienie z cieniem na trawie, po której powoli poruszał się kocur. Po niedługiej wyprawie dotarli do pierwszego zadania. Mentorka skinęła w stronę tunelu, do którego kocur bez zastanowienia wszedł. Poruszał się szybciej, niż za pierwszym razem, gdy dopiero uczył się tego, jak się w nich odnajdywać. Od razu odnalazł wszystkie przejścia, które prowadziły na jego terytorium. Wyłonił się po drugiej stronie, czujnie obserwując swoje otoczenie. Nigdzie nie widział Makowego Nowiu, kotka zniknęła jeszcze przed jego wejściem do tunelu. W końcu wyczuł ją. Odwrócił się w stronę krzaku, w którym była, w idealnym momencie, gdyż właśnie wyskoczyła w jego stronę. Kocur uniknął jej ataku, po czym sam wyskoczył na nią, wgryzając się w jej kark. Nie robił tego oczywiście mocno, aby jej nie zranić, ale starał się wykorzystać swoją siłę w jej pełnej okazałości. Ta straciła go z siebie, przez co uderzył w drzewo. Nie zdążył wstać, gdy ta przybiła go do pnia. Zaczął miotać tylnymi łapami, próbując ją od siebie wyrzucić. W końcu ugryzł jej przednią łapę, wykorzystując jej chwilę słabości. Wyrzucił ją tylnymi łapami, samemu wyskakując w powietrze i lądując na niej. W końcu kotka skończyła na ziemi. Spojrzała na kocura, który stał nad nią, z triumfem miotając ogonem.
— Nieźle. — wstała, otrzepując się z trawy. — Skoro tak szybko udało ci się mnie znaleźć, to nie będziesz miał problemu z zauważeniem mnie z drzewa, czyż nie?
— Możemy się o tym przekonać. — uśmiechnął się psotnie. Kotka skinęła, po czym odbiegła w krzaki, a on wdrapał się na drzewo. Zaczął skakać pomiędzy gałęziami, spoglądając w dół co jakiś czas. Zwiady z drzew wcale nie były łatwe, wręcz przeciwnie. Ciężko było wyłapać zapachy, które po prostu nie roznosiły się tak dobrze do góry. W końcu się zatrzymał. Rozejrzał się po otoczeniu, wyłapując zapach, aż ją znalazł. Jej futro prześwitywało przez krzak, w którym się chowała. Spiął mięśnie, a gdy nadarzyła się dobra okazja, zeskoczył, po czym pobiegł w jej stronę i zaatakował. Dość szybko udało mu się przybić ją do ziemi.
— Czyli jednak teoria potwierdzona? — powiedziała, siadając na ziemi, gdy już wypuścił ją spod swoich łap.
— Na to wychodzi — stwierdził szybko. — Co dalej?
— Polowanie. Przynieś mi dwie zwierzyny. — skinął na jej słowa i ruszył w głąb lasu. Test nie wykańczał go, wręcz przeciwnie, czuł, jak z każdym zadaniem tylko bardziej się rozkręca. Dość szybko wytropił mysz, którą od razu złapał bez zastanowienia. Finalnie do matki przyniósł mysz i kosa, którego złapał po drodze, zanosząc pierwszą zdobycz. Położył je przed matką, czekając na werdykt.
— Bardzo dobrze. Brawo, przeszedłeś test. Jutro zawalczysz.
***
Wyszedł z legowiska, gdy wojownicy jeszcze zbierali się na walkę. Sam poprzeciągał się tuż przed nią, aby być rozruszanym. Był gotowy, skupiony. Nie widział jednak nigdzie Kocankowej Łapy. Czyżby wyszła dzisiaj na wczesny trening? Miał nadzieję, że zobaczy, jak walczy i zostaje wojownikiem. W końcu Nikła Gwiazda zwołał wszystkich, którzy byli w klanie. Przypomniał sobie, jak sam za czasów żłobka przyglądał się walce, która wtedy się odbywała. Wiedział, że czeka go to samo, ale nie przerażało go to. Wręcz przeciwnie, pragnął tego. Gdy już wszyscy zebrali się, po drugiej stronie z tłumu wyłonił się Pustułkowa Łapa. Krucza Łapa był gotów. Gdy tylko Nikła Gwiazda dał znak na atak, wyskoczył do przodu, przybijając brata do ziemi. Ten odpłacił się mu mocnym kopnięciem w brzuch. Krucza Łapa wylądował po drugiej stronie stworzonego przez tłum koła. Zanim zdążył się podnieść, Pustułkowa Łapa był już na nim. Przypomniał sobie wczorajszy test z Makowym Nowiem. Ugryzł przeciwnika w łapę, na co ten zdezorientowany syknął. Krucza Łapa wykorzystał okazję i wydostał się spod niego, po czym wyskoczył w jego stronę, jednak brat zdążył zrobić unik. Ku jemu zdziwieniu, odbił się od kory mównicy, na której stał Nikła Gwiazda, lądując na Kruku, przybijając go do ziemi. Krucza Łapa znów wylądował pod nim, próbując się wydostać, jednak bezskutecznie. Nikła Gwiazda podniósł łapę, sygnalizując koniec walki. Pustułkowa Łapa bez słowa zszedł z brata. Dymny spojrzał na niego ze złością. Normalnie okazałby wygranemu szacunek, jednak postawa Pustułkowej Łapy od początku nie podobała się mu. On sam chciał najpierw życzyć mu powodzenia, jednak nie zdążył, gdyż zniknął on w tłumie. Patrzył teraz z niedowierzaniem, jak zostaje mianowany na wojownika przez Nikłą Gwiazdę. A co z nim? Nie miał zamiaru się poddawać.
— Nikła Gwiazdo — przemówił, gdy ten skończył wypowiadać słowa do jego brata. — Żądam drugiej walki.
— Drugiej walki? — Nikła Gwiazda zastanowił się chwilę, jednak widząc determinację w oczach kocura, zdecydował się zezwolić na drugą szansę. — Cenię sobie twoją determinację, Krucza Łapo. Od dawna cię obserwuję, a ta walka to jedynie potknięcie w twoim szkoleniu, gdyż radziłeś sobie zawsze zaskakująco dobrze. Zawalczysz drugi raz. Stoczysz pojedynek z Warczącą Łapą. — na te słowa Krucza Łapa odwrócił się w stronę drugiego brata, który obserwował ich z tłumu. Na jego pyszczku pojawił się szok. Dymny mógł przysiądz, że na futro brata postawiło się jak nigdy wcześniej. Jego złość jednak zaślepiała to, że ten jest praktycznie niegotowy do walki. Widział go w akcji. Cóż, musiał przyznać, był dość słaby.
— Wybornie — odpowiedział Krucza Łapa, odwracając się znowu w stronę Nikłej Gwiazdy. Skinął do niego głową na znak okazania szacunku. — Dziękuję, Nikła Gwiazdo.
— Ustawić się. — zarządził lider, po tym, jak odwzajemnił gest ucznia, skinając do niego głową. Warcząca Łapa przełknął ślinę, ustawiając się po drugiej stronie. Gdy Nikła Gwiazda dał znak na rozpoczęcie walki, Krucza Łapa nie czekał długo. Momentalnie znalazł się przed bratem, po czym wyskoczył do góry. Było to dziwne, ale teraz, gdy był zaślepiony przez rządzę wygranej, strach w oczach brata jedynie dodawał mu satysfakcji. Wylądował na jego grzbiecie, wgryzając się w jego bark, na co ten pisnął. Zaczął się miotać, aby zrzucić kocura z siebie, co udało się mu po dłuższej chwili. Podczas gdy próbował się ocknąć, dymny już leciał w jego stronę z pazurami. Warkocząca Łapa odskoczył z piskiem, jednak Krucza Łapa szybko złapał go, przybijając do ziemi. W oddali w tłumie zauważył, jak do przodu przeciska się kotka, która teraz patrzyła mu prosto w oczy. Krucza Łapa nie mógł już teraz przegrać. Nie, kiedy ona patrzy. Zignorował łapy, które biły go w brzuch. Wbił pazury w jego skórę, po czym złapał go zębami za szyję. Gdy już miał je zacisnąć, zatrzymał się. Jego brat leżał sparaliżowany ze strachu, dysząc ciężko. Krucza Łapa spojrzał powoli do góry, czując swój oddech na swoim nosie. Nikła Gwiazda stał z podniesioną do góry łapą. Gdy Krucza Łapa zobaczył to, zaśmiał się cicho pod nosem. Zszedł z brata, zerkając na niego przez chwilę.
— To była dobra walka — przyznał po chwili. — Poradziłeś sobie nieźle.
— T- ta… — jego brat zazwyczaj nie był tak strachliwy, jednak przed chwilą prawdopodobnie miał przed oczami swoją śmierć, w dodatku z pazurów własnego brata. Krucza Łapa zwrócił się w stronę Nikłej Gwiazdy, który zeskoczył z pnia, podchodząc do ucznia.
— Ja, Nikła Gwiazda, przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, by zdobyć doświadczenie niezbędne do ochrony klanu i jego członków. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Krucza Łapo, czy przysięgasz przestrzegać praw nadanych przez twojego przywódcę i chronić swój klan nawet za cenę życia? — Krucza Łapa wypiął pierś dumnie, podczas gdy lider wypowiadał te słowa.
— Przysięgam.
— Mocą naszych potężnych przodków nadaję ci imię wojownika. Krucza Łapo, od tej pory będziesz znany jako Krucze Pióro. Klan ceni twoją determinację i siłę oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka. — Nikła Gwiazda z dumą podszedł do kocura i przyłożył swój nos do jego czoła. Wokół rozniosły się wiwaty.
— Krucze Pióro! Krucze Pióro! — Kocur z dumą słuchał swojego nowego imienia. Kątem oka zauważył, jak podchodzi do niego bardzo dobrze znana mu kotka, ta sama, która dodała mu motywacji podczas walki. Uśmiechnął się pod nosem.
— Nieźle ci poszło. — Kocankowa Łapa patrzyła na niego z tym swoim błyskiem w oku, który tak wielbił.
— Dziękuję. Mam nadzieję, że sama za niedługo dołączysz do legowiska wojowników. Byłoby bez ciebie nudno — stwierdził kocur, na co ta skinęła głową.
— To mam w planach. Również nie mogę się doczekać. — po tych słowach usłyszeli, jak Zabłąkany Omen woła uczennicę na trening. Ta westchnęła przeciągle. — Muszę lecieć. Do zobaczenia.
— Miłego treningu. — patrzył, jak kotka odchodzi w stronę wyjścia z obozu, a sam skierował się do swojego ulubionego miejsca odpoczynku. W końcu czuwanie miał rozpocząć dopiero wieczorem.
[1545 słowa]
[przyznano 31%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz