Grono kotów w starszyźnie powiększyło się o kolejnego kota. Mimo to nadal wśród nich była tą najmłodszą. I przez dłuższy czas to się nie miało zmienić.
Leżała na wpół śpiąca na legowisku, wtulając pysk w królicze futro i przyglądając się liliowemu kocurowi, który rozmawiał z Brzęczkowym Trelem i Kukułczym Skrzydłem. Pojawienie się Szepczącej Pustki w legowisko starszych nieco ożywiło atmosferę. I dzięki niemu dwoje starszych, którzy od dłuższego czasu grzali tyłki w starszyźnie mieli do kogo jeszcze otworzyć pysk, niż tylko do siebie nawzajem. Również przez wzgląd na zmianę roli swojego partnera, Przepiórczy Puch stała się częstszą bywalczynią w starszyźnie.
– Co myślisz Margaretko? – spytała Brzęczka zerkając na szylkretkę, która bardziej wtuliła pysk w futro szaraka – Powinniśmy wykorzystać ostatnie ciepłe dni, nim na dobre zapanują mrozy.
– Przepraszam, nie słuchałam was... – miauknęła, zmieniając pozycję na legowisku. Uniosła głowę i wlepiła spojrzenie spuchniętych oczu w kocicę. – O czym rozmawialiście?
– Szepcząca Pustka i Brzęczkowy Trel zasugerowali abyśmy wspólnie, całym klanem zorganizowali któregoś dnia, od zachodu do wschodu słońca wielkie przygotowania do pory nagich drzew, podczas których wszyscy; starsi, kocięta, uczniowie i wojownicy będą mieli przydzielone zadania, jak dekorowanie obozu, "jesienne" porządki czy nocne polowanie i dużo, dużo więcej... – podjął Kukułka swym spokojnym głosem.
– Moglibyśmy zaproponować również Klanu Klifu oraz Owocowemu Lasu dołączenie do tego wydarzenia, aby poprawić nasze relacje z sąsiadami i zadbać o umocnienie sojuszów. Sojuszniczymi miotami może i z pozoru zapewniamy ich trwałość, ale nie ma nic lepszego niż rozmowa z drugim kotem w przyjemnej atmosferze, prawda? Ostatnio miałam okazję porozmawiać z jedną kotką i... Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale między nami nie ma tak naprawdę żadnych różnic. Oni, my... Różni nas tylko nazwa klanu, z którego pochodzimy...
– Tylko co na to Królicza Gwiazda? To od niego wszystko zależy. Myślicie, że się zgodzi?
– Nie wiem, ale na pewno nas wysłucha. A jeśli nie on to Przepiórczy Puch. Pomysł z zaproszeniem Owocowego Lasu na pewno przypadnie jej do gustu, bo tak to ze swoimi bliskimi może się spotykać co najwyżej na granicy, bądź podczas zgromadzeń.
Pomysły starszych brzmiały fantastycznie. Być może w innych okolicznościach zareagowałaby z większą radością na snute plany przez koty. Ba, może i nawet sama by dołączyła rzucając propozycję, jednak teraz jedynie kiwnęła głową. Przynajmniej w tym momencie.
Rozumiała skąd w głowach sporo starszych kotów zrodziły się pomysły wspólnego świętowania porą opadających liści. Od dawien dawna na dłużej nic nie było takiego, co spowodowało by uśmiech na pyskach wszystkich członków Klanu Burzy. Zazwyczaj, gdy jeden się cieszył, drugi cierpiał. A dzięki takiemu wydarzeniu mogliby stać się jednością, prawdziwym klanem, w którego przygotowania każdy by miał swój wkład, większy czy mniejszy. A przynajmniej tak to wyglądało w głowie Margaretki.
Kruczego Tańca nie było już od kilku wschód słońca, a mimo to świat kocicy, nawet jeśli z pozoru legł w gruzach, to wciąż trwał. Ona trwała. Mimo łapania się na tym, że szukała wojownika na granicy z Klanem Wilka, który do złudzenia przypominał jej syna. Mimo chwilowego zawieszenia i majaczenia. Mimo cierpienia, które zawdzięczała matce. Mimo utraty dziecka, miała jeszcze drugiego syna i partnera przy, których musiała być i czuwać nad nimi. Chronić, tym razem naprawdę i nie pozwolić, aby stała się jej bliskim już nigdy więcej krzywda z łap kogokolwiek. Dotyczyło to każdego, kogo traktowała jak rodzinę. Dotyczyło to całego klanu, no prawie.
Słyszała plotki, które początkowo rozbrzmiewały poza starszyzną. Debaty, dotyczące tego, czy być może Czuwająca Salamandra nie jest tym kotem, który faktycznie pozbawił życia syna lidera. Słysząc to, podnosiło jej się ciśnienie. Nie była w stanie słuchać tego bełkotu, jednak nie miała siły stawać w obronie kocicy, która została wykorzystana przez złego ducha. Marionetka, którą została zmuszona skrzywdzić, aby ochronić.
– Moglibyśmy też zorganizować wielką ucztę po polowaniu. – zasugerowała w pewnym momencie. Na dźwięk słów szylkretki, na pysku cynamonowej pojawił się uśmiech. – I jeśli dołączyliby do nas sojuszniczy, moglibyśmy wymienić się przysmakami...
Nawet jeśli nic z tych rzecz, o których na głos snuli miało sie nie wydarzyć to cieszyła się, że mogła uczestniczyć w tej rozmowie.
Leżała na wpół śpiąca na legowisku, wtulając pysk w królicze futro i przyglądając się liliowemu kocurowi, który rozmawiał z Brzęczkowym Trelem i Kukułczym Skrzydłem. Pojawienie się Szepczącej Pustki w legowisko starszych nieco ożywiło atmosferę. I dzięki niemu dwoje starszych, którzy od dłuższego czasu grzali tyłki w starszyźnie mieli do kogo jeszcze otworzyć pysk, niż tylko do siebie nawzajem. Również przez wzgląd na zmianę roli swojego partnera, Przepiórczy Puch stała się częstszą bywalczynią w starszyźnie.
– Co myślisz Margaretko? – spytała Brzęczka zerkając na szylkretkę, która bardziej wtuliła pysk w futro szaraka – Powinniśmy wykorzystać ostatnie ciepłe dni, nim na dobre zapanują mrozy.
– Przepraszam, nie słuchałam was... – miauknęła, zmieniając pozycję na legowisku. Uniosła głowę i wlepiła spojrzenie spuchniętych oczu w kocicę. – O czym rozmawialiście?
– Szepcząca Pustka i Brzęczkowy Trel zasugerowali abyśmy wspólnie, całym klanem zorganizowali któregoś dnia, od zachodu do wschodu słońca wielkie przygotowania do pory nagich drzew, podczas których wszyscy; starsi, kocięta, uczniowie i wojownicy będą mieli przydzielone zadania, jak dekorowanie obozu, "jesienne" porządki czy nocne polowanie i dużo, dużo więcej... – podjął Kukułka swym spokojnym głosem.
– Moglibyśmy zaproponować również Klanu Klifu oraz Owocowemu Lasu dołączenie do tego wydarzenia, aby poprawić nasze relacje z sąsiadami i zadbać o umocnienie sojuszów. Sojuszniczymi miotami może i z pozoru zapewniamy ich trwałość, ale nie ma nic lepszego niż rozmowa z drugim kotem w przyjemnej atmosferze, prawda? Ostatnio miałam okazję porozmawiać z jedną kotką i... Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale między nami nie ma tak naprawdę żadnych różnic. Oni, my... Różni nas tylko nazwa klanu, z którego pochodzimy...
– Tylko co na to Królicza Gwiazda? To od niego wszystko zależy. Myślicie, że się zgodzi?
– Nie wiem, ale na pewno nas wysłucha. A jeśli nie on to Przepiórczy Puch. Pomysł z zaproszeniem Owocowego Lasu na pewno przypadnie jej do gustu, bo tak to ze swoimi bliskimi może się spotykać co najwyżej na granicy, bądź podczas zgromadzeń.
Pomysły starszych brzmiały fantastycznie. Być może w innych okolicznościach zareagowałaby z większą radością na snute plany przez koty. Ba, może i nawet sama by dołączyła rzucając propozycję, jednak teraz jedynie kiwnęła głową. Przynajmniej w tym momencie.
Rozumiała skąd w głowach sporo starszych kotów zrodziły się pomysły wspólnego świętowania porą opadających liści. Od dawien dawna na dłużej nic nie było takiego, co spowodowało by uśmiech na pyskach wszystkich członków Klanu Burzy. Zazwyczaj, gdy jeden się cieszył, drugi cierpiał. A dzięki takiemu wydarzeniu mogliby stać się jednością, prawdziwym klanem, w którego przygotowania każdy by miał swój wkład, większy czy mniejszy. A przynajmniej tak to wyglądało w głowie Margaretki.
Kruczego Tańca nie było już od kilku wschód słońca, a mimo to świat kocicy, nawet jeśli z pozoru legł w gruzach, to wciąż trwał. Ona trwała. Mimo łapania się na tym, że szukała wojownika na granicy z Klanem Wilka, który do złudzenia przypominał jej syna. Mimo chwilowego zawieszenia i majaczenia. Mimo cierpienia, które zawdzięczała matce. Mimo utraty dziecka, miała jeszcze drugiego syna i partnera przy, których musiała być i czuwać nad nimi. Chronić, tym razem naprawdę i nie pozwolić, aby stała się jej bliskim już nigdy więcej krzywda z łap kogokolwiek. Dotyczyło to każdego, kogo traktowała jak rodzinę. Dotyczyło to całego klanu, no prawie.
Słyszała plotki, które początkowo rozbrzmiewały poza starszyzną. Debaty, dotyczące tego, czy być może Czuwająca Salamandra nie jest tym kotem, który faktycznie pozbawił życia syna lidera. Słysząc to, podnosiło jej się ciśnienie. Nie była w stanie słuchać tego bełkotu, jednak nie miała siły stawać w obronie kocicy, która została wykorzystana przez złego ducha. Marionetka, którą została zmuszona skrzywdzić, aby ochronić.
– Moglibyśmy też zorganizować wielką ucztę po polowaniu. – zasugerowała w pewnym momencie. Na dźwięk słów szylkretki, na pysku cynamonowej pojawił się uśmiech. – I jeśli dołączyliby do nas sojuszniczy, moglibyśmy wymienić się przysmakami...
Nawet jeśli nic z tych rzecz, o których na głos snuli miało sie nie wydarzyć to cieszyła się, że mogła uczestniczyć w tej rozmowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz