*niedługo po zabiciu Sosnowej Gwiazdy i wyborze nowego lidera*
Kocur właśnie wyszedł z legowiska uczniów, patrząc na koty krzątające się po obozie. Ktoś donosił mech, ktoś inny wychodził na patrol… Jak zawsze obóz tętnił życiem, każdy robił coś innego. Działali jak jeden organizm. Wszyscy zgrani, choć nie robili tego samego. Jak organy, które podtrzymywały przy życiu. Zauważył z daleka Makowy Nów, siedziała z boku, przyglądając się, jak i on innym kotom. U niej jednak było widać lekkie zmartwienie. Co się dziwić, koty padały jak muchy, kończąc w legowisku medyków przez chorobę. Sam miał nadzieję, że nie zarazi się tym okropnym choróbskiem. Zdecydował, że podejdzie do kotki i zaproponuje dziś trochę wcześniejsze ćwiczenia. W końcu nikomu jeszcze nie zaszkodziło poranne polowanie, wręcz jedynie przyniosło korzyści. Ruszył w jej stronę i gdy już znalazł się u jej boku, usiadł, owijając ogon wokół łap.
— Miałabyś ochotę na wyjście? Obudziłem się trochę wcześniej, niż miałem zamiar, a szkoda marnować dnia. Chyba że jesteś zajęta? — zapytał opanowanym tonem. Nie chciał jej przeszkadzać ani krzyżować dziennych planów. Miała teraz obowiązki, których przeskoczyć się nie dało. Kotka jednak spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
— Skoro nalegasz, jasne. Wyznaczyłam już patrole, nie widzę więc przeszkód. — po tych słowach podniosła się i wskazała ogonem na wyjście z obozu, więc podążył za nią. Wyszli z obozu i od razu poczuł na sobie delikatny wiatr, na którym jego futro aktualnie falowało. Idąc w ciszy, w końcu zdecydował się przemówić do matki.
— Choroba ogarnia Klan Wilka. Wojownicy robią się coraz słabsi. — analizował przez chwilę, aż zatrzymał się w końcu. — Nie umrą, prawda? Są nam potrzebni jak nigdy. Nie wiadomo kto zabił Sosnową Gwiazdę, musimy być czujni.
— Podejrzani zostali już ukarani. — stwierdziła kotka, patrząc na niego zza ramienia.
— Naprawdę wierzysz, że mieliby powód do zabicia go? Nie mogli to być oni. Nie narzekam na ukaranie ich. Po prostu wiem, że za tym stoi ktoś inny. — spojrzał w głąb lasu. — Choć mogą to być samotnicy, to mógł to też być ktokolwiek inny. Nawet kot z Klanu Wilka. — na jego słowa Makowy Nów od razu zwróciła się w jego stronę i syknęła.
— Jak możesz tak mówić. Nasi wojownicy są lojalni, nie zrobiliby tego własnemu liderowi… — widział w jej oczach niepewność. Tego było mu trzeba. Nie była stabilna, nie wiedziała, co jest prawdą, a co nie. Wszystko przez ostatnie wydarzenia.
— Sama nie jesteś pewna tego, co mówisz. Ale cóż, co ja tam wiem. Zresztą, gdybyś tak uważała, nie zaszłoby żadne dochodzenie w klanie oraz przesłuchiwania. Nigdy nie wiadomo, może ktoś miał jakieś uprzedzenie co do Sosnowej Gwiazdy, ale chyba już się nie dowiemy kto. — podniósł się z ziemi i ruszył dalej, nie oglądając się na nią. Kotka przez chwile stała, patrząc na swoje łapy, jednak w końcu dołączyła do niego bez słowa. Zatrzymali się przed wejściem do tunelu. Popatrzyła na niego przez chwilę.
— Nawigacja w tunelach. Tego się dzisiaj nauczymy. — jej ton zmienił się drastycznie. Nie był już taki, jak przy rozmowie, która odbyła się dosłownie chwilę temu. Kocur spojrzał na tunel.
— Dobrze. — skinął łbem i usiadł wygodnie. — Wytłumaczysz mi najpierw co mam robić, czy wchodzimy od razu?
— Wiele wiedzy nie potrzeba. Musisz tylko zachować spokój i nie panikować, ale wątpię, że ciasne przestrzenie są dla ciebie problemem. — spojrzała na niego pytająco, na co ten skinął.
— Nie, nie są. Dam sobie radę. — spojrzał na tunel, a gdy Makowy Nów skinęła w jego stronę głową, wszedł do środka, schylając się lekko. Było w nich ciemno, nawet i trochę duszno. Nie przeszkadzało mu to jednak. Nie odczuwał również strachu związanego z małą przestrzenią. Może i nie była wygodna, jednak dało się przeżyć. Matka zatrzymała go przy rozwidleniu.
— Teraz musisz wyczuć zapach Klanu Wilka. Jedno z przejść prowadzi na terytorium innego klanu, dlatego musimy zawsze być czujni i sprawdzać zapachy, aby się nie zgubić i nie znaleźć w złym miejscu. Zazwyczaj też możesz wyczuć dokładne miejsce, na przykład Cierniste Drzewo. — gdy skończyła mówić, otworzył lekko pyszczek i zaczął wyłapywać zapachy. Finalnie wyczuł zapach swojego terytorium w prawym tunelu, natomiast w lewym zapach Klanu Klifu. Skierował się więc na prawo, schylając głowę trochę niżej. Czołgał się przez tunel, aż wyszli na drugą stronę. Przecisnął się przez wyjście i patrzył, jak Makowy Nów robi to samo. Spojrzała na niego z aprobatą.
— Dobrze ci poszło. Gratuluję. — na jej słowa skinął głową, pokrótce dziękując za miłe słowa. Spojrzał w stronę obozu, wyczuwając go nawet stąd.
— Wracamy? Możemy jeszcze zapolować. — stwierdził, czekając na jej rozkazy. Kotka rozejrzała się i zaczęła wyłapywać zapachy, zapewnie rozważając, czy jest sens tutaj polować. Po chwili jednak wróciła wzrokiem do niego.
— Możemy zapolować, jest jeszcze wcześnie, a nie chcę, żebyś się nudził w obozie. — po tych słowach odwróciła się od niego. — Spotkamy się tu, jak coś złapiemy.
— Tak jest. — skinął głową i patrzył, jak znika w krzakach. Sam zaczął węszyć, szukając zwierzyny. Długo mu nie zajęło, najwyraźniej matka zostawiła mu bliższą ofiarę. Wspiął się na drzewo, poruszając się po gałęziach, aby nie rzucić się ofiarze w oczy. Patrzył z góry, próbując ją w końcu znaleźć, aż dostrzegł ją. Wiewiórka właśnie czyściła się, rozglądając się na boki. Najwyraźniej poczuła zapach jego i Makowego Nowiu, gdyż wydawała się zestresowana, ale i czujna. Napiął mięśnie, szykując się do skoku, a gdy nadarzyła się okazja, zaatakował. Wylądował prosto na zwierzynie, a ta wydała z siebie pisk. Jej kości zostały połamane, a teraz brała szybkie, spanikowane oddechy. Kocur uśmiechnął się delikatnie, finalnie zagryzając szczęki na jej karku, kończąc jej nic niewart żywot. Skierował się w wyznaczone przez matkę miejsce, na którym już czekała na niego.
— Dobra zdobycz, a jaka duża. — skomentowała, przez co spojrzał w dół na wiewiórkę. Musiał jej przyznać rację, była pulchna, zapowiadał się dobry posiłek. Podążył za nią do obozu, a gdy dotarli, odłożyli swoje zdobycze.
— Zasługujesz na odpoczynek, dobrze sobie dziś poradziłeś. Gdybyś mnie potrzebował, będę u Mrocznej Wizji. — na jej słowa skinął głową i patrzył jedynie, jak odchodzi. Sam wybrał sobie ze sterty mysz i usiadł w zaciszu. W obozie było pusto, większość dopiero co wyszła.
***
Po każdym treningu z Makowym Nowiem szybko zaczynał się nudzić, gdyż wracali, gdy czekała go w obozie jeszcze połowa dnia. Siedział teraz w swoim ulubionym kącie, zastanawiając się nad tym, co ze sobą zrobić. Nie potrwało to długo, gdyż niedaleko dostrzegł charakterystyczną kotkę. Na jego szczęście lub i nieszczęście, zmierzała ona w jego stronę.
— Wróciłeś dość wcześnie. Ćwiczysz po nocach, żeby mniej cię było widać, czy co, książę ciemności? — zaśmiała się z niego lekko. Ten przewrócił oczami.
— Nie przesadzajmy. Może i mam ciemniejsze futro, ale to nie oznacza, że jestem jakimś tam „księciem ciemności” — machnął lekko łapą, wypowiadając te słowa. Kocankowa Łapa spojrzała na niego już teraz bardziej poważnie.
— Musisz jednak przyznać, że do obozu wracasz dość wcześnie. Wręcz o porze, o której wszyscy w sumie dopiero wychodzą z legowisk. — stwierdziła młodsza.
— Skoro wcześnie się budzę, to nie chcę długo czekać na trening. Jak tylko Makowy Nów jest dostępna, to proszę ją o wyjście. — odpowiedział na jej pytanie. Kotka skinęła powoli głową.
— Cóż, kładź się może trochę później spać, to może i wstaniesz później.
— Jest to jakiś plan. — przyznał rację młodszej. Kocankową Łapę zawołał jej mentor, na co westchnęła zdenerwowana. Kocur spojrzał na nią przez chwilę.
— Faktycznie się nie dogadujecie, co? — zapytał delikatnie.
— Mało powiedziane. Jednak nic nie mogę z tym zrobić. — odwróciła się od kocura i ruszyła w stronę mentora, a ten został na swoim miejscu. Patrzył, jak wychodzi z obozu, zastanawiając się nad jej słowami. Prychnął, uśmiechając się lekko do siebie, zdając sobie sprawę z tego, jak komicznie brzmiała.
— Pft, książe mroku.
[1324 słów]
(Nawigacja w tunelach)
[przyznano 26% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz