BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)

Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 7 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

25 czerwca 2024

Od Karasiowej Ławicy CD. Piórolotkowego Trzepotu

Mianowanie drugiej z jej kuzynek nareszcie dobiegło końca i przyszła kolej na nią.
– Karasiowa Łapo. Czy przysięgasz bronić Klanu Nocy, nawet za cenę własnego życia? – zapadło pytanie przywódczyni.
Klan Nocy był jej rodziną. Krabik, Skrzelik, rodzice, ciocia i kuzynostwo, Piórolotek… Ich wszystkich zamierzała bronić i wiedziała, że byłaby w stanie dla nich wiele poświęcić.
– Obiecuję – odparła pewnym głosem.
– W takim razie, w imieniu Klanu Gwiazdy nadaję ci wojownicze imię. Od dziś będziesz znana jako Karasiowa Ławica. Gwiezdni podziwiają cię za twą zwinność i determinację i witają cię w szeregach naszych wojowników – Srocza Gwiazda zakończyła ceremonię, a wszędzie wokół rozbrzmiało skandowanie nowego imienia Karaś. Po chwili do skandowania dodano imiona Skaczącej Cyranki i Kazarkowej Śpiewki, a gdy Karaś dołączyła do kuzynek ich rodzina rzuciła się z gratulacjami. Czuła wzruszenie i prawdziwe szczęście. Karasiowa Ławica, jak pięknie… Udało im się, zostały wojowniczkami, jej ojciec był z niej taki dumny, i matka tak samo… Przymrużyła oczy, dziękując za wszystkie gratulacje. Gdy jej siostra podeszła, w pierwszej chwili poczuła strach. Co jeśli Krabowa Łapa będzie miała jej za złe, że została mianowana wcześniej? Szylkretka uśmiechnęła się do niej trochę krzywo:
– Nie czuj się taka pewna siebie, już za chwilę cię dogonię – wymruczała, ocierając się lekko o siostrę. – Gratulację, Karasiowa Ławica nie brzmi aż tak źle, jak na to, że mogłaś zostać… Karasiowym Odorem.
Zaśmiała się. Cieszyła się, że siostra nie trzyma do niej urazy.
Chwilę później, gdy i ona sama pogratulowała Kazarce i Cyrance, mogła w końcu puścić się biegiem w stronę swojego mentora. Stał z boku, patrząc na nią z dumą, tak jakby sam czekał, aż w końcu znajdzie dla niego chwilę.
–Piórolotkowy Trzepocie! Piórolotkowy Trzepocie! – Zawołała już z daleka. – Słyszałeś, słyszałeś? Karasiowa Ławica, to takie piękne imię! – Obkręciła się w miejscu kilka razy, a w jej oczach błyszczała czysta radość i ekscytacja. – Jestem wojowniczką, naprawdę!
– Sam nie mógłbym wymyśleć lepszego, jest śliczne! – przyznał uśmiechając się promiennie z błyskiem dumy w oczach. – Brzmi jak połyskujące dzięki światłu księżyca w nocy łuski ryb – przyznał. – Niemal jestem w stanie je usłyszeć!
– Bardzo mi się podoba! Wciąż ledwo mogę w to uwierzyć, muszę znaleźć sobie jak najlepsze miejsce w legowisku wojowników – rozmarzyła się. – Ale śmiesznie będzie znowu spać obok mamy, mam nadzieję, że Krabik i Skrzelik szybko do nas dołączą… – zmartwiła się odrobinę, spoglądając w stronę rodzeństwa.
– Jestem pewien, że nie zajmie im to bardzo długo czasu, w końcu to twoje rodzeństwo, nie? A skoro skończyłaś trening to oni również na pewno wszystko ogarną i dostaną na koniec ładne imiona. – stwierdził delikatnie kołysząc ogonem. - No, może nie ładniejsze od twojego.
Wyszczerzyła się w uśmiechu na ostatnie słowa.
– Ale… To, że jestem teraz wojowniczką, nie oznacza, że nie będziemy razem chodzić na patrole prawda?
– Pfft, teraz to dopiero będziesz chodzić na patrole - były mentor Karaś rzucił machnąwszy łapą. - Codziennie na jakiś więc jestem pewien, że trafimy na siebie więcej niż raz. Z resztą, na pewno za jakiś czas dostaniesz swojego ucznia, więc nawet jeśli, to nie będziesz chodzić sama.
– Ucznia… – powtórzyła z podziwem. – Ojejku… – westchnęła. – Ale cieszę się, naprawdę się cieszę. Dziękuję bardzo! Byłeś najlepszym mentorem pod słońcem!
Uśmiechnęła się po raz ostatni i śmignęła z powrotem do rodziny. Już niedługo ona, Kazarkowa Śpiewka i Skacząca Cyranka miały rozpocząć czuwanie.

***

Miała wrażenie, że po ceremonii wojownika czas jakby przyśpieszył. Piórolotkowy Trzepot miał rację, gdy ostrzegał ją, że dopiero teraz zaczną się prawdziwe patrole i obowiązki. Wypełniała je jednak sumiennie i z radością. Odkryła jak cudowna jest możliwość wychodzenia samemu poza obóz, z czego nie bała się korzystać – uprzedzała oczywiście zawsze, gdzie mniej więcej się udaje, jednak możliwość udania się na dodatkowy patrol łowiecki samemu była dla niej prawdziwym smakiem wolności. Z nadpobudliwości bowiem nigdy nie wyrosła i czasem ciężko było jej wysiedzieć w obozie nawet mimo chłodu na zewnątrz. Zresztą, w porównaniu do pamiętnej zeszłorocznej Pory Nagich Drzew było dużo cieplej, a i zwierzyny nie brakowało na tyle, by zaczęli głodować. Nieszczęśliwe pasmo wypadków w Klanie po śmierci Wirującej Lotki zdawało się przerwać. Zmarł jedynie Trzcinowa Sadzawka, jednak z uwagi na jego wiek nie było to szczególnie dziwiące. Odszedł we śnie, bez większego bólu. Do legowiska wojowników dotarła Krabowe Paluszki, a Karaś nie mogła ukryć dumy ze swojej siostry, która ukończyła trening ucznia i widocznie odżyła po uwolnieniu się od towarzystwa Kruczego Szponu. Mentorka nigdy nie wpływała dobrze na Krabik, również Karaś się jej bała, obie cieszyły się więc, że ten okres mają już za sobą i mogą spędzać razem więcej czasu.
Srocza Gwiazda zaproponowała Karaś własnego ucznia, co w pierwszej chwili kompletnie zszokowało kotkę. Bulwiasta Łapa był… Spokojny i posłuszny. Słuchał się Karaś, jeszcze chętniej swojej własnej siostry i nie sprawiał żadnych problemów. Kotka miała nadzieję, że uda się jej mimo wszystko wyciągnąć z kocurka trochę więcej zdecydowania i odwagi do posiadania własnego zdania, którego zdecydowanie mu brakowało. Mimo to był całkiem uroczym uczniakiem, chciał dobrze dla wszystkich i nie rozumiał niektórych problemów klanu Nocy takich jak dyskryminacja czekoladowych. To jednocześnie rozczulało Karaś, jak i bolało, gdyż przypominało o sprawie, wobec której była tak naprawdę bezradna. Płotka, jedna z córek Wirującej Lotki zdawała się być teraz punktem kulminacyjnym wszystkich sporów. Srocza Gwiazda odebrała jej prawo bycia księżniczką, wykluczając z własnej rodziny. Po śmierci karmicielki, o Płotkę starała się dbać Kawcze Serce, chroniąc ją na ile była w stanie. A potem obie zniknęły.
To było nagłe i odcisnęło się mocno na całej rodzinie. Wierzyli, że obie kotki znalazły dla siebie lepsze miejsce i nic im nie jest, jednak widać było, jak Cyranka i Kazarka cierpiały po utracie matki. Już nie wspominając o wyraźnie przygnębionej Księżycowym Blasku. A Karaś nie rozumiała. Tak jak nie rozumiała zawsze, gdy działo się coś złego. Znów nie mogła sobie poradzić z własnymi myślami i niesprawiedliwością tego, co działo się w klanie. Znów słyszała komentarze o Skrzelikowej Łapie, o tym, że jest dziwny i niebezpieczny, bo urodził się z brązowym futrem. Znów czuła tą frustrację i bezradność, bo chciała coś zrobić, ale nie mogła – bo była tylko plebsem, kimś kto nie zajmie nigdy ważnej pozycji w Klanie, bo Srocza Gwiazda zadecydowała, że tylko jej własna rodzina ma do tego prawo. A po niej liderką miała zostać Tuptająca Gęś, która jeszcze chętniej traktowała inne koty gorzej i Karaś ta wizja zaczynała przerażać.
Komu jeszcze mogła się wygadać? Komu ufać, kto mógł ją rozumieć, zwłaszcza teraz, po utracie Kawczego Serca? Znała odpowiedź, gdy zobaczyła byłego mentora, kończącego posiłek w samotności.
– Piórolotkowy Trzepocie! Piórolotkowy Trzepocie! – Karaś szybko ruszyła w jego stronę, machając niecierpliwie ogonem. – Piórolotkowy Trzepocie, chodź ze mną na patrol.
Kocur nie wydawał się zachwycony tym pomysłem.
–Chcesz się gdzieś konkretnie wybrać? – spytał.
Chociaż wpierw widać było, że musiał się zastanowić nad tym, czy chce się ruszać z miejsca, w końcu wstał i ruszył w raz z nią do wyjścia.
– Zapolować, porozmawiać – widać było, że jest przejęta i mówi dość poważnie. – Nie musimy iść daleko.
– Jasne – odezwał się jedynie, nie patrząc na Karaś.
W milczeniu szła przodem, chcąc jak najszybciej wydostać się poza obóz. Odezwała się dopiero, gdy znajdowali się kilka króliczych susów od wejścia:
– Czy wiesz co stało się z Kawczym Sercem? I Płotką?
– Klan Nocy ma kiepskie nastawienie do czekoladowych kotów – stwierdził bezbarwnym głosem, jakby to miało wszystko wyjaśniać. – Nie wiem skąd to nastawienie, podobnie było z Topikiem – dodał, spuszczając uszy po bokach. - A Kawcze Serce... dużo przeszła.
Spojrzała na starszego kocura.
– Nie lubię tego, nie rozumiem… – miauknęła, a w jej głosie słychać było kroplę rozpaczy. – W kodeksie wojownika nie ma nic o wyrzucaniu czekoladowych kotów z klanu! Ani o tym, że jedna rodzina ma być lepsza od pozostałych… Skrzelik też już słyszał zbyt dużo komentarzy, których nie powinien był – stanęła w miejscu kuląc się w sobie. – Co jeśli to on będzie następny? Dlaczego Srocza Gwiazda robi to wszystko? Chciałabym rozumieć, ale nie potrafię, naprawdę…
– Bo to naginają. Widziałaś, jak się obnosi z tym Mandarynkowa Łapa? – spytał, pozwalając emocjom opuścić jego ciało, zatrzymując się, gdy zobaczył jak Karaś przystaje. - A przecież to jeszcze kocię, czuję się wokół niej prawie tak samo niekomfortowo jak przy Biedronkowym Polu. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie widział, jak zachowywała się Makowe Pole, jak traktowała niektóre koty. I może tutaj nie ma czego rozumieć – dodał przyciszonym głosem, spuszczając wzrok na ziemię. - Może coś się po prostu, kiedyś zdarzyło, a my tego nie potrafimy pojąć. Myślę, że nie chcę pojmować. Wszystko to jest... brzydkie. Sam wątek zdaje się mnie oblepiać czymś przykrym. Wszystkich, którzy to widzą – zadrżał nerwowo. - A Skrzelik jest jednym z lepszych kotów, jakie znam.
Przez chwilę oboje milczeli. Piórolotkowy Trzepot musiał uspokoić rozedrgane przykrymi wspomnieniami emocje, a Karasiowa Ławica nie chciała wymagać od niego mówienia o przykrych sprawach więcej, niż to potrzebne. Wiedziała, że dużo przeżył, Klan Nocy tracił zbyt dużo kotów.
– Dziękuję… – miauknęła smutno, ale w jej głosie zabrakło przekonania. – Czy naprawdę nie da się z tym nic zrobić? Różana Łapa też… Nie tylko wobec czekoladowych, mnie nie znosi chyba za sam fakt, że nie należę do rodziny królewskiej – wyznała. – A niedługo ma być naszą medyczką… Wszystkie ważne stanowiska mają objąć osoby, które traktują inne koty w taki okropny sposób, uważają je za gorsze od siebie z dziwnych powodów… Podobno rozmowa rozwiązuje problemy, ale myślę, że gdybym chciała iść powiedzieć Sroczej Gwiaździe wszystko, co tłucze mi się w głowie, to moja własna mama ukatrupiła by mnie zanim zdążyłabym się przekonać na własnym futrze, że głos zwykłego plebsu nic nie znaczy – zacytowała zasłyszane kilkakrotnie słowa z gorzkim uśmiechem.
Na słowa podziękowania point jedynie stworzył na pysku coś w rodzaju niezbyt udanego uśmiechu, ściskając wargi w niemym zrozumieniu.
– Różana Łapa? – powtórzył. Nie rozmawiał z kotką zbyt dużo, praktycznie wcale, jeśli nie musiał, nawet się nie witał, mógł więc nie być świadomy jej przytyków w stronę innych uczniów. A na wzmiankę o ,,plebsie", uszy już całkiem przywarły mu do czaszki. - Klan tego nie widzi, czy po prostu się boi - rzucił pod nosem pytanie owiane retoryką. – Może... może warto spróbować. W końcu to nie tylko my, prawda? Powinniśmy mieć jakiś głos w tej sprawie... Klan powinien być wspólnotą – rzucił z goryczą, chociaż zdawało się, że sam tracił w to wiarę. – A obecnie niczym nie przypomina czegoś, o czym opowiadano nam w żłobku.
– Róża doczepia się do innych uczniów… Oczywiście, że dla Skrzelika jest niemiła, ale ja też dostałam, że jestem głupia, nawet bym się na żadną ważną pozycję nie nadawała, a jeśli będę się jej czepiać za obrażanie brata to wylecę z klanu wraz z rodzicami i generalnie to nas zabiją, bo jest księżniczką i jest nietykalna – westchnęła, kończąc wątek Różanej Łapy. – Nie wiem kto, to tylko jej słowa. Ale przyznaję, że to ja zaczęłam ten spór. To znaczy ona, obrażając Skrzelika. Ja go broniłam, oczywiście. No ale wciąż, to przyszła medyczka – zwiesiła głowę, jednak po chwilii podniosła ją z powrotem, patrząc na mentora. – Myślisz, że to miałoby sens? Co w ogóle możnaby powiedzieć, od czego zacząć…? Dyskryminowanie czekoladowych kotów jest złe, przestańcie? Nie brzmi zbyt dobrze…
– Przecież nie mogą nas tak zwyczajnie wyrzucić z klanu, czy zabić, bo próbujemy wytknąć niesprawiedliwość. Z resztą, dobrze zrobiłaś – rzucił ze złością słysząc jej słowa, chociaż oboje zdawali się nie być już pewni, co mógłby zrobić ich własny klan. - Można pomyśleć, przewertować kodeks wojownika... ewentualnie improwizować. I najlepiej na początku porozmawiać na osobności ze Sroczą Gwiazdą. Chyba... chyba mógłbym to zrobić.
W oczach Karaś zaświecił się błysk nadziei.
– Mogę iść z tobą – oznajmiła zdecydowanym tonem. W tym była dobra, w działaniu, nie siedzeniu i rozmyślaniu, co można by zrobić, by poprawić świat. Chociaż z drugiej strony… – Chyba, że uznasz, że jest zbyt duże ryzyko, że palnę coś niewłaściwego, nie myśląc – dodała, patrząc w bok. Czym innym było samo działanie, czym innym tak delikatna sprawa. A ona zachowywała się czasem ciut impulsywnie.
– Chodź ze mną – odpowiedział niemal bez namysłu. – Samemu się jednak trochę boję, Srocza Gwiazda jest straszna - dodał z dość skołowanym uśmiechem.
Pokiwała głową, myśląc co najlepiej powiedzieć, a czego unikać.

<Piórolotkowy Trzepocie? A także… Srocza Gwiazdo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz