Po raz kolejny wyszła z obozu. Teraz w sumie nie miała powodu. Ale tak długo jak Szczurzy Cień szuka zwierzyny, tak długo może sobie tu być w samotności. No prawie. Znowu zobaczyła rudą kotkę zwaną Stokrotkową Łapą.
-No proszę cię Zającu…powiedz mi, co się stało… mogę ci pomóc - wiedziała już, że ta nie była podatna na bardzo tanie sztuczki, ale teraz w emocjach mogła coś wygadać.
- Nie możesz mi pomóc w żaden sposób - odparła krótko ruda, zatrzymując się.
- Jak to? Powiedz mi, to chociaż spróbuję - tortie czuła się teraz sztucznie. To zachowanie u niej było tak abstrakcyjne, jakby udawała psa. Nie lubiła pocieszać kotów. I nie robiła tego. To chyba był jedyny raz, bo czegoś od niej chciała.
- Nie przywrócisz przecież innych do życia! Nie masz takiej możliwości! - syknęła kotka, gwałtownie odwracając się w stronę wilczaczki. Przez chwilę sierść na karku miała uniesioną, jednak szybko opadła.
- P-Przepraszam... - mruknęło po chwili.
- Nie szkodzi…..opowiesz mi dokładniej, co się stało?- zapytała pręgowana tygrysio, czując, że jest na dobrej drodze. Córce Lwiej Paszczy zaszkliły się oczy, po czym usiadła na ziemi i zaczęła płakać. Przez chwilę tak po prostu siedziała aż nie uznała, że odpowie uczennicy Zarannej Zjawy.
- M-Moja matka u-umarła... - powiedziała przez łzy, jeżąc sierść na karku - U-Umarła... I już nie w-wróci! Nie zobaczę s-się z n-nią... - powtarzała zapłakana, potrząsając lekko głową.
- Oh…to może być bardzo trudne… - brązowooka udała, że się zamyśliła, gdyż nie wiedziała, co powiedzieć i pozwoliła siostrze Liliowej Łapy zabrać głos.
- N-Nie wiem co zrobić... O-Ona była mi n-najbliższa, a t-teraz ją straciłam - Stokrotka mruknęło cicho, dalej płacząc.
- A z bliskich osób kogo jeszcze masz?- zapytała Cisowa Łapa. Sama nie do końca wiedziała, jak jej pomóc. I szczerze niezbyt by ją to obchodziło gdyby nie możliwość zdobycia zaufania i informacji.
- S-Siostry i braci... Jeszcze w-wujek i babcia - powiedziała ruda - Ale b-bez mamy już nie będzie t-tak samo…
- Możesz z nimi pogadać. Może pomogą - zaproponowała szylkretka. Pręgowana klasycznie pokręciła lekko głową, przecząc.
- Nie... Im t-też jest ciężko…
- Spokojnie… będzie lepiej - córka Olszowej Kory miała ochotę pognębić kotkę a sama siebie uderzyć za to, że ją pociesza. Ale może uda jej się coś uzyskać. Siostra Rozwydrzonego Bachora tylko jeszcze bardziej się rozkleiła, nie mogąc już przestać płakać. Spuściła zrezygnowana głowę i wysunęła pazury, by po chwili wbić je w ziemię. Coś poszło nie tak, jak powinno.
- Spokojnie… chcesz mi opowiedzieć jaka była? - zapytała znajoma Topielcowego Lamentu.
- Dobrze... O-Ona była p-prawdziwą damą. Zawsze miała w-wszystko dookoła tak u-uporządkowane... Na przykład takie ł-ładne rude futro. M-Mnie też chciała tego nauczyć, a-ale nie zawsze m-mi wychodzi. Była b-bardzo dobrą mamą, zawsze s-się nami zajmowała i p-przejmowała. Chciała d-dla nas jak n-najlepiej... K-Kochała swoją rodzinę c-całym sercem - opowiadała uczennica Koziego Przesmyku – Z-Zawsze opowiadała nam historie. I bardzo często m-moją ulubioną. Zawsze s-stawała w naszej o-obronie... A t-teraz jej n-nie ma... - miauknęło cicho.
- Była świetna…a pamiętasz jakąś historię z tych, które ci opowiadała?- zapytała Cisowa Łapa.
- Czasem z b-babcią opowiadały w-właśnie takie historie o d-damach... Albo księżniczkach i k-księciach. Kiedyś t-też o jakiś kotach z m-mojej rodziny. Czasami j-ja też chciałam im c-coś opowiedzieć, a-ale w końcu n-nic z tego nie wyszło. A teraz już n-nie mogę…
- Zawsze możesz je opowiedzieć innym kotom, na pewno znajdą się chętni - wtedy nagle uczennica medyczki usłyszała, że ktoś ją woła - Muszę już iść, złapiemy się następnym razem zającu! - rzuciła i poszła w las. Była już zmęczona udawaniem. „Idealny moment” pomyślała sobie, w myślach dziękując mrocznej puszczy za interwencję.
-No proszę cię Zającu…powiedz mi, co się stało… mogę ci pomóc - wiedziała już, że ta nie była podatna na bardzo tanie sztuczki, ale teraz w emocjach mogła coś wygadać.
- Nie możesz mi pomóc w żaden sposób - odparła krótko ruda, zatrzymując się.
- Jak to? Powiedz mi, to chociaż spróbuję - tortie czuła się teraz sztucznie. To zachowanie u niej było tak abstrakcyjne, jakby udawała psa. Nie lubiła pocieszać kotów. I nie robiła tego. To chyba był jedyny raz, bo czegoś od niej chciała.
- Nie przywrócisz przecież innych do życia! Nie masz takiej możliwości! - syknęła kotka, gwałtownie odwracając się w stronę wilczaczki. Przez chwilę sierść na karku miała uniesioną, jednak szybko opadła.
- P-Przepraszam... - mruknęło po chwili.
- Nie szkodzi…..opowiesz mi dokładniej, co się stało?- zapytała pręgowana tygrysio, czując, że jest na dobrej drodze. Córce Lwiej Paszczy zaszkliły się oczy, po czym usiadła na ziemi i zaczęła płakać. Przez chwilę tak po prostu siedziała aż nie uznała, że odpowie uczennicy Zarannej Zjawy.
- M-Moja matka u-umarła... - powiedziała przez łzy, jeżąc sierść na karku - U-Umarła... I już nie w-wróci! Nie zobaczę s-się z n-nią... - powtarzała zapłakana, potrząsając lekko głową.
- Oh…to może być bardzo trudne… - brązowooka udała, że się zamyśliła, gdyż nie wiedziała, co powiedzieć i pozwoliła siostrze Liliowej Łapy zabrać głos.
- N-Nie wiem co zrobić... O-Ona była mi n-najbliższa, a t-teraz ją straciłam - Stokrotka mruknęło cicho, dalej płacząc.
- A z bliskich osób kogo jeszcze masz?- zapytała Cisowa Łapa. Sama nie do końca wiedziała, jak jej pomóc. I szczerze niezbyt by ją to obchodziło gdyby nie możliwość zdobycia zaufania i informacji.
- S-Siostry i braci... Jeszcze w-wujek i babcia - powiedziała ruda - Ale b-bez mamy już nie będzie t-tak samo…
- Możesz z nimi pogadać. Może pomogą - zaproponowała szylkretka. Pręgowana klasycznie pokręciła lekko głową, przecząc.
- Nie... Im t-też jest ciężko…
- Spokojnie… będzie lepiej - córka Olszowej Kory miała ochotę pognębić kotkę a sama siebie uderzyć za to, że ją pociesza. Ale może uda jej się coś uzyskać. Siostra Rozwydrzonego Bachora tylko jeszcze bardziej się rozkleiła, nie mogąc już przestać płakać. Spuściła zrezygnowana głowę i wysunęła pazury, by po chwili wbić je w ziemię. Coś poszło nie tak, jak powinno.
- Spokojnie… chcesz mi opowiedzieć jaka była? - zapytała znajoma Topielcowego Lamentu.
- Dobrze... O-Ona była p-prawdziwą damą. Zawsze miała w-wszystko dookoła tak u-uporządkowane... Na przykład takie ł-ładne rude futro. M-Mnie też chciała tego nauczyć, a-ale nie zawsze m-mi wychodzi. Była b-bardzo dobrą mamą, zawsze s-się nami zajmowała i p-przejmowała. Chciała d-dla nas jak n-najlepiej... K-Kochała swoją rodzinę c-całym sercem - opowiadała uczennica Koziego Przesmyku – Z-Zawsze opowiadała nam historie. I bardzo często m-moją ulubioną. Zawsze s-stawała w naszej o-obronie... A t-teraz jej n-nie ma... - miauknęło cicho.
- Była świetna…a pamiętasz jakąś historię z tych, które ci opowiadała?- zapytała Cisowa Łapa.
- Czasem z b-babcią opowiadały w-właśnie takie historie o d-damach... Albo księżniczkach i k-księciach. Kiedyś t-też o jakiś kotach z m-mojej rodziny. Czasami j-ja też chciałam im c-coś opowiedzieć, a-ale w końcu n-nic z tego nie wyszło. A teraz już n-nie mogę…
- Zawsze możesz je opowiedzieć innym kotom, na pewno znajdą się chętni - wtedy nagle uczennica medyczki usłyszała, że ktoś ją woła - Muszę już iść, złapiemy się następnym razem zającu! - rzuciła i poszła w las. Była już zmęczona udawaniem. „Idealny moment” pomyślała sobie, w myślach dziękując mrocznej puszczy za interwencję.
<Zającu?>
[620 słów do treningu wojownika]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz