Zaprzyjaźnił się jednak z Lśniącą Łapą, teraz już Księżycem. Wojownik potrafił poprawić mu humor, a jego historie były bardzo ciekawe. Lubił najbardziej te, w których opowiadał o swoim treningu. Mróz też z ciekawością się temu przysłuchiwał, a ich wspólne zabawy polegały na ćwiczeniach walki.
Dzisiejszy dzień był jednak leniwy. Wylegiwał się w kącie żłobka, obserwując poczynania siostry. Najwidoczniej nadal próbowała jakoś stąd uciec. Nie rozumiał tego. Tu byli bezpieczni. Fakt, że nie mogli szukać mamy, ale sama widziała, jak strasznie było w lesie. Jednak to się mogło zmienić. Musieli tylko wstąpić na ścieżkę uczniów. Wtedy cały teren będzie stać przed nimi otworem, a być może natrafią na ślad kotki.
— Ty się zawsze w coś wplączesz — zaczął, z ironiczną miną, widząc, jak ta została zawrócona z powrotem.
— Zajmij się sobą Chłód — odparła Łasica, obracając łeb.
Sobą? Robił to przez cały czas! Tylko Mróz był jedynym towarzyszem, który chciał spędzać z nim czas, w przeciwieństwie do Kruka i siostry. Westchnął, kręcąc głową, podchodząc do Łasicy. Ta już się skrzywiła, nawet nie wiedząc, co chciał przecież powiedzieć!
— Wiesz, że możesz chwilę poczekać, nie? Niedługo będziemy więksi i nas wypuszczą — przypomniał kotce.
— Mam to gdzieś, coś za szybko zaakceptowałeś z Mrozem ten stan! Powinniśmy stąd uciec!
— Jak chcesz, to uciekaj — Wskazał łapą w stronę wyjścia.
— Ha, ha, ha śmieszne — odparła zgryźliwie.
— No ale pomyśl, pójdziesz tam i co? Co zrobisz? — Widząc jej minę, pokręcił głową. — Ja zostanę wielkim wojownikiem i na pewno dzięki temu odnajdę mamę, bo nic mi wtedy nie zagrozi — miauknął, wypinając dumnie pierś.
Właśnie wtedy powietrze rozdarł czyjś krzyk. Zaniepokojenie wkradło się na jego pysk, a wzrok powędrował na wyjście z obozu. Kalinkowa Łodyga zawołała ich, szybko wyglądając na zewnątrz. Nie rozumiał, co się dzieje. Głosy stawały się głośniejsze, powoli wpadając w dziwną mieszaninę wrzasków. Przełknął ślinę.
— Co tam się dzieje? — zapytał Mróz, szybko znajdując się tuż przy rodzeństwie.
Chłód nie wiedział, jak mu odpowiedzieć. Sam nie wiedział, a karmicielka nie wyglądała na skorą do odpowiedzi. Odpowiedź na ich pytanie jednak została szybko udzielona, przez rudą kępę sierści, wpadającą z szałem do wnętrza żłobka.
<Łasico? Lisy atakują>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz