- Jak będę spał przy tobie, to nie przyśni ci się żaden koszmar. I pokochasz mnie bardzo, bardzo, bardzo - odpowiedział serdecznie Szkarłatny Mróz, uśmiechając się nadal. Czermieniowy Gniew nadal wydawał się być napięty, co niepokoiło rudego kocura. Żaden klanowicz nie miał tak napiętego ciała przez tak długi okres czasu. Brat prawdopodobnie przez coś cierpiał. Czarny nie spędzał czasu z resztą, a trzymał się z boku, więc Szkarłatny Mróz postanowił spędzić z nim każdą chwilę, nawet w nocy. Chciał stanowić oparcie dla najbliższego członka swojej rodziny. Tchórzliwy Krok zachowywała się dosyć nieprzyjemnie w towarzystwie Czermienia, więc automatycznie obowiązek "ojcowania" spadł na niebieskookiego.
Rudy wszedł na współtowarzysza.
- Na razie to ty jesteś moim koszmarem! - warknął Czermieniowy Gniew. Na jego pysku wymalowała się czysta wściekłość. - Złaź ze mnie! - Czarny zrzucił z siebie Szkarłata.
Rudy podniósł się i otrzepał z pyłu ziemi. Przyzwyczaił się do takich zachowań brata. Na początku mocno zastanawiał się, co robi nie tak, że spotyka się z negatywną reakcją braciszka. Z czasem przyzwyczaił się. Nie on był winny, a nastawienie furiaty.
- Jaki ty jesteś mięciutki. Jak taki meszek. Różnicie się od siebie tylko zapachem - zaśmiał się pod nosem Szkarłatny Mróz. - Skoro nie chcesz mnie na sobie, ani spania obok siebie jak wspaniałe i przekochane rodzeństwo... To... - Rudy zamyślił się. Musi istnieć jakiś sposób na to, aby spędzili ze sobą wspólną noc. Nie zostawi go ot tak! Nie po to klan gwiazd ich tutaj zesłał, skoro mieli tych samych rodziców, to przeznaczenie połączyło ich losy ze sobą. Byli od siebie zależni. Czuł to, czuł to całym sobą.
- Zamknij się. Wtedy będziesz pożyteczny - mruknął oschle Czermieniowy Gniew, zmieniając pozycję ciała.
- Nie! Jak zamilknę, poczujesz się smutny i zagubiony. Nie zostaniesz sam. Będę twoim towarzyszem! - odpowiedział rudy, kładąc głowę tuż przy łebku brata. - Wiesz co? Jest taka rzecz, która podobno pomaga kociętom zasnąć. Wiesz jaka? Masz trzy szanse na danie prawidłowej odpowiedzi - miauczał z entuzjazmem Szkarłat. Wpadł na całkiem ciekawy pomysł uśpienia brata. To powinno zadziałać, a jak nie, to ponownie spróbuje się na nim położyć.
W odpowiedzi otrzymał pacnięcie łapą, tuż nad okiem z białą, owalną plamką.
- Następnym razem wyceluję w oko - syknął czarny do ucha rudego i obrócił się na drugi bok.
- Zła odpowiedź! - odpowiedział Szkarłatny Mróz, ignorując cios od Czermienia. Braciszek się zaangażował w zabawę! Reagował! Jak wspaniale! - Jeszcze dwie szanse.
- Cicho.
- Jedna!
- Przymknij ten tłusty pysk.
- Ojej, nie zgadłeś nic... Chodzi o piosenkę przed snem! Mamusie śpiewają swoim maluszkom, aby te zasnęły wtulone w ich futra. Zrobię to samo - powiedział Szkarłat, szykując się do zaśpiewania piosenki czystym fałszem.
- Nie waż się - zdołał tylko rzec Czermień.
- Czermieniu malutki, braciszku głupiutki. Masz ogonek śmieszniutki i móżdżek maciupki. Ryby ci zwiewają, bo za szybko zasuwają. Nikogo nie lubisz, bo się siebie wstydzisz. Język masz różowy, a rozum szaro-bury. Wtydzisz się swej postury, chociaż lubią cię gbury - śpiewał Szkarłatny Mróz. Nie dbał o to, czy zbudzi tym innych wojowników. Zależało mu tylko na tym, aby Czermieniowy Gniew zasnął. Przemawiała przez niego troska, nic ponadto. - Ojej... Drga ci powieka... To poczekaj... Coś innego... - Odchrząknął. - Czermieńku kochany, złością żeś wypchany. Uśmiechem zwabiasz ofiary, składające ci krwawe dary. Zaśnij czarny kocurku na mchowym pagórku. Uśmiechnij się ładnie, ząbki pokazując dosadnie.
Spojrzał na czarnego, który naskoczył na niego, nim ktokolwiek zdążył zareagować.
Rudy wszedł na współtowarzysza.
- Na razie to ty jesteś moim koszmarem! - warknął Czermieniowy Gniew. Na jego pysku wymalowała się czysta wściekłość. - Złaź ze mnie! - Czarny zrzucił z siebie Szkarłata.
Rudy podniósł się i otrzepał z pyłu ziemi. Przyzwyczaił się do takich zachowań brata. Na początku mocno zastanawiał się, co robi nie tak, że spotyka się z negatywną reakcją braciszka. Z czasem przyzwyczaił się. Nie on był winny, a nastawienie furiaty.
- Jaki ty jesteś mięciutki. Jak taki meszek. Różnicie się od siebie tylko zapachem - zaśmiał się pod nosem Szkarłatny Mróz. - Skoro nie chcesz mnie na sobie, ani spania obok siebie jak wspaniałe i przekochane rodzeństwo... To... - Rudy zamyślił się. Musi istnieć jakiś sposób na to, aby spędzili ze sobą wspólną noc. Nie zostawi go ot tak! Nie po to klan gwiazd ich tutaj zesłał, skoro mieli tych samych rodziców, to przeznaczenie połączyło ich losy ze sobą. Byli od siebie zależni. Czuł to, czuł to całym sobą.
- Zamknij się. Wtedy będziesz pożyteczny - mruknął oschle Czermieniowy Gniew, zmieniając pozycję ciała.
- Nie! Jak zamilknę, poczujesz się smutny i zagubiony. Nie zostaniesz sam. Będę twoim towarzyszem! - odpowiedział rudy, kładąc głowę tuż przy łebku brata. - Wiesz co? Jest taka rzecz, która podobno pomaga kociętom zasnąć. Wiesz jaka? Masz trzy szanse na danie prawidłowej odpowiedzi - miauczał z entuzjazmem Szkarłat. Wpadł na całkiem ciekawy pomysł uśpienia brata. To powinno zadziałać, a jak nie, to ponownie spróbuje się na nim położyć.
W odpowiedzi otrzymał pacnięcie łapą, tuż nad okiem z białą, owalną plamką.
- Następnym razem wyceluję w oko - syknął czarny do ucha rudego i obrócił się na drugi bok.
- Zła odpowiedź! - odpowiedział Szkarłatny Mróz, ignorując cios od Czermienia. Braciszek się zaangażował w zabawę! Reagował! Jak wspaniale! - Jeszcze dwie szanse.
- Cicho.
- Jedna!
- Przymknij ten tłusty pysk.
- Ojej, nie zgadłeś nic... Chodzi o piosenkę przed snem! Mamusie śpiewają swoim maluszkom, aby te zasnęły wtulone w ich futra. Zrobię to samo - powiedział Szkarłat, szykując się do zaśpiewania piosenki czystym fałszem.
- Nie waż się - zdołał tylko rzec Czermień.
- Czermieniu malutki, braciszku głupiutki. Masz ogonek śmieszniutki i móżdżek maciupki. Ryby ci zwiewają, bo za szybko zasuwają. Nikogo nie lubisz, bo się siebie wstydzisz. Język masz różowy, a rozum szaro-bury. Wtydzisz się swej postury, chociaż lubią cię gbury - śpiewał Szkarłatny Mróz. Nie dbał o to, czy zbudzi tym innych wojowników. Zależało mu tylko na tym, aby Czermieniowy Gniew zasnął. Przemawiała przez niego troska, nic ponadto. - Ojej... Drga ci powieka... To poczekaj... Coś innego... - Odchrząknął. - Czermieńku kochany, złością żeś wypchany. Uśmiechem zwabiasz ofiary, składające ci krwawe dary. Zaśnij czarny kocurku na mchowym pagórku. Uśmiechnij się ładnie, ząbki pokazując dosadnie.
Spojrzał na czarnego, który naskoczył na niego, nim ktokolwiek zdążył zareagować.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz