— Nie drżyj się.
Otworzyła ślepka. Melodyjka trąciła ją łapą, by się wreszcie uspokoiła. Serce szylkretki biło jak oszalałe. Dopiero teraz zrozumiała, że to był zły sen i żaden owad jej nie goni. Musiała się mocno drżeć, gdyż rodzicielka była bardzo niezadowolona. Ryjówka położyła uszka na łbie, spoglądając na nią przepraszająco.
— Nialan sly sen. — miauknęła cicho.
Zdążyła się nauczyć, że jeśli zirytujesz wielką panią, możesz się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Koteczka nie wiedziała, że mama powinna tulić, całować, opowiadać bajki i uczyć życia. Podobnie jak tata. Miała po prostu Melodyjkę i Słonika - musiała uważać na każdy swój ruch oraz rodzeństwo, o które mimo wszystko starała się dbać na swój sposób. Nie znała otóż pojęcia uczuć i lojalności rodzinnej. Musiała jeszcze bardziej się przyzwyczaić, w końcu spędzi w tej norze całe życie, prawda? Nie znała innego. To było jej. Tak widocznie miało być. Tylko pytanie, co wyrośnie z takiej małej?
Coś przykuło uwagę koteczki. Zerknęła w stronę wyjścia. Powoli podniosła się na równe łapki. Mech przyjemnie zaszeleścił, gdy po nim przeszła, omijając swoje rodzeństwo. Podchodząc bliżej wyjścia, wyjrzała z nory. Nie oświetliło ją światło, jak zwykle gdy wyglądała. Zamiast tego ujrzała ciemne niebo, po którym przemknęła błyskawica. Była taka głośna! Przemykała po niebie rozświetlając je, wraz z kroplami deszczu, spadającymi coraz szybciej na ziemię. Wyciągnęła łapkę, dotykając jednej z nich. Drgnęła na kolejny grzmot, prędko wycofując się z powrotem do domu.
— Cio to?
Koteczka nawet nie liczyła na odpowiedź. Ze zwykłego uporu i ciekawości, spojrzała jednak na Melodyjkę. Oczy kotki zmruży się, gdy zetknęła w stronę wyjścia. Musiała być senna. Ryjówka przekrzywiła łebek.
— Burza. — mruknęła wreszcie. — A teraz śpij, albo wyrwę ci ogon.
A więc tym było to dziwne zjawisko. Burzą. Musiała zapamiętać. Szylkretka nie mogła spytać jednak o nic więcej. Rozkazy wielkiej pani rodzicielki za każdym razem działały. Kotka pokiwała energicznie główką. Położyła się z powrotem obok rodzeństwa. Wtuliła w sierść pulchnego braciszka, zamykając ślepka i odpływając do krainy snów.
Koteczka nawet nie liczyła na odpowiedź. Ze zwykłego uporu i ciekawości, spojrzała jednak na Melodyjkę. Oczy kotki zmruży się, gdy zetknęła w stronę wyjścia. Musiała być senna. Ryjówka przekrzywiła łebek.
— Burza. — mruknęła wreszcie. — A teraz śpij, albo wyrwę ci ogon.
A więc tym było to dziwne zjawisko. Burzą. Musiała zapamiętać. Szylkretka nie mogła spytać jednak o nic więcej. Rozkazy wielkiej pani rodzicielki za każdym razem działały. Kotka pokiwała energicznie główką. Położyła się z powrotem obok rodzeństwa. Wtuliła w sierść pulchnego braciszka, zamykając ślepka i odpływając do krainy snów.
***
Ziewnęła szeroko. Nie przywykła do wczesnego wstawania. Mogła jeszcze trochę się powylegiwać, jednak widok śpiącego rodzeństwa odwiódł ją od tego pomysłu. Przecież nie będzie jak oni! Wstała, otrzepując sierść z nieczystości. Będzie musiała ją wyczyścić.
Szylkretka zauważyła niewielki kamień, który od razu traciła łapką. Potoczył się trochę dalej. Nic wielkiego. Od razu się znudziła. Wnuczka Koniczynki westchnęła niezadowolona. Nie lubiła nudy, podobnie jak każdy kociak. Wyjrzała na zewnątrz, bo może znajdzie coś ciekawego, co zajmie jej uwagę na długi czas. Padło na dziwną kałużę. Wysunęła się w jej kierunku, przyglądając się temu znalezisku. Gdy zamoczyła łapkę, powierzchnia drgnęła odrobinę, wręcz ledwo widocznie. Woda była lodowata. Ryjówkę jednak skusiła na tyle, że włożyła w nią kolejną łapkę i jeszcze kolejną, aż cała znalazła się w wodzie, z radością po niej skacząc.
Zabawa skończyła się wraz z pojawieniem Melodyjki. Wielka pani wyrosła jak z podziemi, już samym swoim cieniem strasząc kociaka. Ryjówka czmychnęła czym prędzej do nory, zanim by oberwała łapą. Otrzepała się już na środku, pośpiesznie odwracając w stronę kocicy. Uniosła łebek, spoglądając chwilę na rodzicielkę. Trzymała w pysku jakieś dziwne szare stworzonko, do tego się nie ruszające. Kropelka krwi spadła na ziemię. Szkarłatna ciecz przykuła jej wzrok.
— Jesten glotna. — miauknęła koteczka, tupiąc przy tym łapką. — Gdsie bylas?
Zabawa skończyła się wraz z pojawieniem Melodyjki. Wielka pani wyrosła jak z podziemi, już samym swoim cieniem strasząc kociaka. Ryjówka czmychnęła czym prędzej do nory, zanim by oberwała łapą. Otrzepała się już na środku, pośpiesznie odwracając w stronę kocicy. Uniosła łebek, spoglądając chwilę na rodzicielkę. Trzymała w pysku jakieś dziwne szare stworzonko, do tego się nie ruszające. Kropelka krwi spadła na ziemię. Szkarłatna ciecz przykuła jej wzrok.
— Jesten glotna. — miauknęła koteczka, tupiąc przy tym łapką. — Gdsie bylas?
<Melodyjko? Będzie opieprz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz