– Cóż, wasza koleżanka Rosa częściowo ma rację – odezwała się spokojnie, jakby... Ostrożnie? Ale na co miałaby uważać? Czemu wszyscy tak omijali ten temat? – Nie jestem pewna, czy wasi rodzice chcieliby, abym poruszała z wami ten temat, maluszki – dodała. Zimorodek nadąsał się.
– Ale plose pani! Jesteźmy jus dusi! Mosemy wiedzieć, naplawde!
– Nikomu nie powiemy, że pani nam powiedziała. – Firletka nieśmiało włączyła się do dyskusji. – Prosimy...?
Czarna westchnęła ciężko. Cóż, wyglądało na to, że nie miała wyboru. Ta czwórka zdecydowanie nie chciała odejść z niczym. Cóż więc jej pozostało?
– Kiedy mama i tata bardzo się kochają, mama zachodzi w ciążę. Wtedy, w jej ciele rozwijają się kociaki, mieszkając w jej brzuszku. Po dwóch księżycach, kiedy są na to gotowe, opuszczają brzuszek i przychodzą na świat. To chyba wszystko, co na razie mogę wam powiedzieć – zakończyła swoje i tak krótkie wyjaśnienia, mając nadzieję, że czwórka kociaków sobie odpuścić. Maluchy spojrzały po sobie.
– Czyli Rosa miała rację... – zaczął Kasztanek, patrząc na liliowo-kremową. – Nieźle.
– A zua pani nie jest zua! Nie sjadła kociakóf... Ale w takim razie, gdzie jest ich tatuś? – Zimorodek z jednej zagwostki od razu przeskoczył na drugą. Rosa widziała, że mózg braciszka pracuje teraz na pełnych obrotach i bała się, co ten za chwilę wymyśli. W końcu, już i tak narobili przykrości tamtej pani, nie chciałaby, aby coś jeszcze z tego wyszło.
– To my już chyba pójdziemy? Bardzo pani dziękujemy – odezwała się Firletka. Reszta brygady również podziękowała i opuściła leże medyków. Idąc z powrotem do kociarni, Rosa zaczepiła braciszka.
– Simorodku... Chyba powinniśmy pseplosić nową panią f kocialni... – zaczęła cichutko, przestraszona, że brat odrzuci jej pomysł. I tak z trudem zebrała się na odwagę, aby to zaproponować. Strasznie nie chciała wyjść na głupią.
< Zimorodku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz