Odetchnął krystalicznym, zimnym powietrzem, aż zapiekł go nos. Pora nagich drzew ich nie rozpieszczała, choć w tej chwili kocur zupełnie o tym zapomniał. Zapatrzony w śnieżną dal, czuł spokój i majestat bijący od krajobrazu. Nie było drugiej tak cichej pory jak ta, w której pod łapami chrzęścił zimny puch, a drzewa trzeszczały pod wpływem mrozu.
Zaczął nasłuchiwać i wypatrywać, węch na niewiele się teraz zdawał. Ostrożnie stawiał kroki, zapuszczając się coraz dalej, powoli zbliżając się do linii drzew. Wiatr musnął jego futro, a on doznał tego niezwykłego uczucia, które zawsze towarzyszyło mu podczas polowania. Z sercem bijącym szybciej niż zwykle i poczuciem bycia obecnym w każdym upływającym uderzeniu serca, ruszył za szelestem dochodzącym z oddali.
Kruk smętnie zwisał mu z pyska. Z jakiegoś powodu nie lubił polować na te zwierzęta. W ich czarnych ślepiach było coś takiego, że kocur czuł, że są czymś dużo więcej niż się wydają. Czuł się z nimi dziwnie związany. Tym razem jednak nie miał wyjścia. Pomyślał krótkie przeprosiny, tłumacząc się przed ptakiem. Najwyższa pora wracać.
Uczeń Igły wyglądał dużo lepiej niż poprzednio. I robił dużo mniej głupich błędów.
- Leśna Łapo, możemy porozmawiać? - powiedział, przyglądając mu się uważnie. Z rozbawieniem zauważył błysk lęku w jego ślepiach. Postanowił trochę z nim pograć. - Co takiego zrobiłeś, Leśna Łapo - przybrał poważny ton - że Igła ciągle nie chce cię mianować? Podpadłeś mu jakoś? - Minę miał śmiertelnie poważną, ale w środku umierał ze śmiechu, obserwując młodzika.
- J-ja nic - zaczął się zaklinać. - T-trening dobrze mi idzie, może po prostu Igł-Iglasta Gwiazda nie uznał mnie jeszcze za gotowego?
Wilcze Serce uśmiechnął się ironicznie połową pyska.
- Na moje oko jeszcze długo nie zostaniesz wojownikiem - powiedział. - Ta postawa, niezgrabne ruchy... - grał dalej, obserwując narastającą panikę kocura. Zawiesił głos, potęgując efekt swoich słów. - Żartuję - jego ton pozostał równie poważny, dezorientując ucznia. - Żartowałem - powtórzył, tym razem paskudnie szczerząc kły. - No nie miej miny, jakbyś zaraz miał zemdleć. Chciałem ci powiedzieć, że cieszę się, że wróciłeś do siebie. Cokolwiek cię gryzło.
Leśna Łapa odetchnął. Chciał wyjąkać jakieś słowa podziękowania, ale Wilcze Serce nie dał mu dojść do głosu.
- Ale nad postawą musisz jeszcze popracować - jego ślepia wyrażały śmiertelną powagę. Uśmiechnął się paskudnie i zostawił ucznia samego. Musiał przyznać, że lubił tego szczeniaka. A szczególnie straszyć.
*teraźniejszość*
Otworzył ślepia. Na zewnątrz świtało. Przeciągnął się, wzdychając ciężko. Kolejny dzień. Kolejne obowiązki. Kolejne zmartwienia. Już miał wstawać, ale coś złapało go w pasie.
- Zostań - wymamrotała przytulona do niego Cętka.
- Nie mogę, obowiązki - miauknął. - Patrole, później…
Zakryła mu pysk łapą, nie pozwalając skończyć.
- Raz sobie poradzą. - Rozejrzała się po legowisku, szukając wzrokiem kogoś, kto nie śpi. Jej wzrok padł na leżącego niedaleko Leśnego Świta. - Dzisiaj ty wystawiasz patrole - miauknęła do niego.
- Ja? - miauknął nie do końca obudzony i zdezorientowany wojownik.
- Tak, ty. A ty - przyciągnęła do siebie partnera i przytuliła, nie pozwalając mu się ruszyć - zostajesz ze mną.
Cóż mógł zrobić? Pozwolił wtulić się w siebie Cętce i zamknął ślepia. Wszystko mówiło mu, że powinien wstać i zająć się obowiązkami, ale z ciężarną się nie dyskutuje, prawda?
<Leśny? Wybacz, że tak długo. Miłego wystawiania patroli xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz