Obok rozległy się szybkie kroki jej braciszka.
- To dla ciebie - miauknął. Spojrzała na niego. Uśmiechał się, chociaż jego ślepia pozostawały smutne. Przez nią.
Spróbowała się nie wzdrygnąć, widząc martwą wiewiórkę, którą przed nią położył. Zwierzątko było wyjątkowo dorodne, ruda kitka wygladała, jakby jeszcze chwilę temu migała gdzieś wśród drzew.
- D-dzięk-uję - miauknęła, wtuliła się w futerko brata i rozpłakała na dobre. - Kocham cię, braciszku.
Piesek zamarł, zaskoczony. Uśmiechnął się i przytulił do siostry.
- Ja ciebie też, Pójdźko - odpowiedział.
Czuła się samotna, tak bardzo samotna… Mogłaby mieć w sobie i cztery Dzierzby, ale niczego by to nie zmieniło.
Wilcze Serce znowu nie przyszedł.
Tęskniła. Oddałaby wszystko, żeby znów przytulić się do Pieska, zobaczyć jego uśmiech, usłyszeć pełen energii głos.
Oddałaby wszystko, żeby znów spędzić zachód księżyca z Konopiową Łapą. Szylkretowa koteczka powoli stawała się dla niej pięknym snem, nieosiągalnym marzeniem. Dlaczego jeszcze się nie spotkały? Co sprawiało, że uczennica jeszcze nie wpadła do legowiska medyczki, żeby się z nią przywitać? Przecież musiała wiedzieć, że Pójdźka tu jest! Była zajęta? Nie wiedziała? A może… była tylko snem?
Nie. Powinna być sama. Dobrze, że Piesek uciekł. Dobrze, że Konopia nie przyszła do niej aż do tej pory. Dobrze, że medyczki jej unikają. Dobrze… dobrze, że Wilcze Serce znów jej nie odwiedził.
Była potworem. Ona… mogła ich zabić.
Powinni trzymać się od niej z daleka.
Powinni… powinni o niej zapomnieć. Żyć tak, jakby jej nie było. Szczęśliwi. Bezpieczni.
Powinni ją zabić.
Pojdzka kochanie:((
OdpowiedzUsuńnie wolno Pójdźki zabijać >:((
OdpowiedzUsuń