Pożegnał się z Malinową Łapą, przysięgając kocurkowi, że za kolejne kilka wschodów słońca ponownie się spotkają. Cóż, nie dało się ukryć, że młodzik z chęcią spędzał czas z buraskiem i miał wrażenie, że niemalże idealnie się rozumieją. Co prawda teraz zmartwił go kaszel kolegi, więc życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia i żeby ten jego beznadziejny mentor, zapewne cuchnący zjełczałą rybą da mu nareszcie święty spokój, na który syn Oblodzonej Sadzawki zasługiwał.
Po drodze podszedł do dużego dębu, pod którym dało się zobaczyć małą kupkę piachu, jakby ktoś kopał tam dziurę. I tak właśnie było, kocurek zapolował wcześniej na jaszczurkę i zakopał ją, by później wracając do obozu nikt się go nie czepiał, że zniknął na tak długi wrócił bez czegokolwiek.
Wziął więc piszczkę w mordkę, po czym ruszył w drogę powrotną, zahaczając jeszcze o świeżo kwitnące kwiaty, w których wytarzał się, by ukryć zapach nocniaka.
Minęło trochę czasu nim wrócił do obozu, gdzie, gdy tylko odłożył swą zdobycz na stos, zaczepił go Nagietkowa Pręga. Co prawda Leszczynek nie miał jakoś tak za bardzo sposobności, by spędzić z nim więcej czasu, aniżeli przelotne rozmowy czy zwykłe wymienienie się krótkim "cześć". Nie wiedział więc, czego kocur mógłby od niego chciceć.
Może Trójka, syn Nagietka a siostrzeniec Leszczynka mu coś o nim nagadał? Albo zrobiła to Brzoskwinka? Ta... do tej by to pasowało, szylkretka miała okropnie gadane i potrafiła zmęczyć nawet dwóch swoich wujków - Ostrokrzewiowy Cierń, który do wczoraj był jeszcze Ostrokrzewiową Łapą, oraz Słoneczny Zmierzch.
- T-toooo... o-o co chodzi? - miauknął niepewnie, gdy zorientował się, że idą poza obóz, rudzielec wpatrywał się w drogę przed sobą, czekając w niepewności aż Nagietek otworzy pysk i coś powie.
< Nagietku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz