Szukał Mokrej Blizny z zającem w pysku. Nad jego głową zebrały się ciemne chmury. Przyspieszył kroku, węsząc w poszukiwaniu towarzysza. Nie mógł wrócić sam do obozu, bo wzbudziłoby to podjerzenie złamania zasad. Wyszedł z wojownikiem i wraz z nim musi wrócić. Inaczej mógłby ponieść bardzo poważne konsekwencje, a już wkrótce Czapla Gwiazda stanie przed wyborem, czy mianować młodego syna Ostrzenia na wojownika.
Zaczęło padać. Pierwsze drobne krople spadały z nieba na ziemię, przy okazji mocząc sierść Orlikowej Łapy. Lada moment deszcz mógł przejść w ulewę, a wtedy powrót do obozu okazałby się niemożliwy przez słabą widoczność i masę błota.
Zauważył na horyzoncie majaczącą sylwetkę Mokrej Blizny. Niebieski kocur rozglądał się, widocznie szukał białego. Od dłuższej chwili polowali oddzielnie, więc troska o młodszego okazała się wsakazana.
Orlikowa Łapa położył martwe zwierzę na ziemi.
- Mokra Blizno! - krzyknął, skacząc wysoko, aby zastępca zobaczył skaczącą, śnieżną kulkę. - Już nadchodzę!
Kocur zniknął. Nie zobaczył Orlikowej Łapy, ma dodatek zapadł się pod ziemię! Spanikowany uczeń wziął w pysk zająca i biegł na tyle, ile pozwalał ciężar upolowanego stworzenia. Futro, prawie całe przemoczone, leżało oklapnięte na ciele młodego.
Dotarł do śpiącego niebieskiego. Tylko tego brakowało. Mógł nie zostawiać dorosłego samego.
- Mokra Blizno, Mokra Blizno, proszę, obudź się. - Młodzieniec trącał łapą zastępcę. Na początku lekko, potem coraz mocniej i nachalniej. Ciągnął gęsty ogon towarzysza, tracał nosem brzuch, a kocur nadal spał. Zadziałało dopiero zatkanie dopływu tlenu do nosa niebieskiego.
- Nareszcie! Pada deszcz. Musimy wrócić do klanu - rzekł Orlikowa Łapa, gotów do kolejnego biegu.
- Nie, nie mogę... To wszystko mnie powoli wykańcza... - Oczy wojownika ponownie się zamknęły.
- Proszę, zmuś się. - Uparcie zatkał narząd węchu starszego od siebie. - Klan głoduje. Zanieśmy chociaż nornicę i zająca. Potem odpoczniesz. Obiecuję. Przygotuję ci nawet posłanie.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Do działania zmotywował ich dopiero trzask błyskawicy i widok rozświetlonego nieba. Morka Blizna, bez chwili zawachania, wziął w pysk upolowaną nornicę i szybko pobiegł w kierunku obozu. Uczeń wziął przykład z Mokrego.
Powrót utrudniała ulewa. Ogromna. Wystarczyła minuta, aby cały twardy grunt stał się jednym, wielkim błotem. Koty nie zwolniły, Klan Burzy i głodującym tam mieszkańcy to była wystarczająca motywacja, aby nie zwalniać. Orlikowa Łapa czuł coraz większe zmęczenie przez długie wyjście. Kończyny wołały o odpoczynek, pragnęły odmówić dalszego posłuszeństwa wolnej woli. Biały się nie poddawał. Walczył z chwilą słabości
Dotarli do obozu. Przez mgłę zaniósł zająca przed oblicze Czaplej Gwiazdy. Słyszał pojedyńcze słowa, wypowiedziane przez Narcyzowy Pył. Nogi ugięły się pod nim. Jedyne, czego pragnął, to chwila odpoczynku.
<Mokra Blizno?>
Zaczęło padać. Pierwsze drobne krople spadały z nieba na ziemię, przy okazji mocząc sierść Orlikowej Łapy. Lada moment deszcz mógł przejść w ulewę, a wtedy powrót do obozu okazałby się niemożliwy przez słabą widoczność i masę błota.
Zauważył na horyzoncie majaczącą sylwetkę Mokrej Blizny. Niebieski kocur rozglądał się, widocznie szukał białego. Od dłuższej chwili polowali oddzielnie, więc troska o młodszego okazała się wsakazana.
Orlikowa Łapa położył martwe zwierzę na ziemi.
- Mokra Blizno! - krzyknął, skacząc wysoko, aby zastępca zobaczył skaczącą, śnieżną kulkę. - Już nadchodzę!
Kocur zniknął. Nie zobaczył Orlikowej Łapy, ma dodatek zapadł się pod ziemię! Spanikowany uczeń wziął w pysk zająca i biegł na tyle, ile pozwalał ciężar upolowanego stworzenia. Futro, prawie całe przemoczone, leżało oklapnięte na ciele młodego.
Dotarł do śpiącego niebieskiego. Tylko tego brakowało. Mógł nie zostawiać dorosłego samego.
- Mokra Blizno, Mokra Blizno, proszę, obudź się. - Młodzieniec trącał łapą zastępcę. Na początku lekko, potem coraz mocniej i nachalniej. Ciągnął gęsty ogon towarzysza, tracał nosem brzuch, a kocur nadal spał. Zadziałało dopiero zatkanie dopływu tlenu do nosa niebieskiego.
- Nareszcie! Pada deszcz. Musimy wrócić do klanu - rzekł Orlikowa Łapa, gotów do kolejnego biegu.
- Nie, nie mogę... To wszystko mnie powoli wykańcza... - Oczy wojownika ponownie się zamknęły.
- Proszę, zmuś się. - Uparcie zatkał narząd węchu starszego od siebie. - Klan głoduje. Zanieśmy chociaż nornicę i zająca. Potem odpoczniesz. Obiecuję. Przygotuję ci nawet posłanie.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Do działania zmotywował ich dopiero trzask błyskawicy i widok rozświetlonego nieba. Morka Blizna, bez chwili zawachania, wziął w pysk upolowaną nornicę i szybko pobiegł w kierunku obozu. Uczeń wziął przykład z Mokrego.
Powrót utrudniała ulewa. Ogromna. Wystarczyła minuta, aby cały twardy grunt stał się jednym, wielkim błotem. Koty nie zwolniły, Klan Burzy i głodującym tam mieszkańcy to była wystarczająca motywacja, aby nie zwalniać. Orlikowa Łapa czuł coraz większe zmęczenie przez długie wyjście. Kończyny wołały o odpoczynek, pragnęły odmówić dalszego posłuszeństwa wolnej woli. Biały się nie poddawał. Walczył z chwilą słabości
Dotarli do obozu. Przez mgłę zaniósł zająca przed oblicze Czaplej Gwiazdy. Słyszał pojedyńcze słowa, wypowiedziane przez Narcyzowy Pył. Nogi ugięły się pod nim. Jedyne, czego pragnął, to chwila odpoczynku.
<Mokra Blizno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz