Leszczynek spoglądał uważnie na przerażonego Malinka, który sprawiał wrażenie, jakby miał zejść na zawał serca. Czy on... Powiedział coś złego? Przecież nie chciał! Zwyczajnie zastanawiał się, co mogło tak burego kocurka rozśmieszyć i to tyle! Nic więcej! Bo może on był powodem jego śmiechu, jednakże w dobrym sensie!
Widząc jednak, jak kocurek tłumaczy się nerwowo, rudzielec został wręcz zbity z tropu. Przecież on go lubił i to bardzo! Malinowa Łapa był najbardziej czadowym kotem z klanu nocy i syn Iglastej Gwiazdy wręcz potwornie żałował, że nie mieszkają razem w tym samym klanie. Tak bardzo chciałby go widywać częściej, aniżeli na krótko i do tego w stresie bojąc się, że ktoś ich zobaczy. Co prawda stali teraz na ziemi niczyjej, jednakże Leszczynek mógł nieśmiało stwierdzić, że ten burak, który uczył syna Oblodzonej nawet by się nie przejął, że znajdują się na świętej ziemi i spóściłby im łomot tysiąclecia. Młodzik aż zadrżał na samą myśl o spotkaniu pazurów nocniaka. Ugh, to musiałoby być wyjątkowo niemiłe powitanie...
- J-ja n-naprawdę s-się b-bardzo cie-cieszę, że s-się spotkaliśmy, Leszczynowa Łapo! Je-jesteś s-super - wyjąkał w końcu młodszy uczeń, zaś jego słowa wywołały na mordce członka klanu wilka nie mały uśmiech. Lubił go! A jednak Malinowa Łapa go lubił! Cóż, w tym momencie kocurek nie wiedział co robić, nigdy nie miał tak na prawdę kolegi z prawdziwego zdarzenia, większość czasu tak naprawdę spędzał z braćmi, wujkiem albo ciocią, czasem też tatą albo Nagietkiem, jednakże nie miał kogoś, komu może zaufać i do tego byłby w jego wieku. Radość więc wypełniła go od samych uszu aż po końcówkę ogona.
- J-ja też cię l-lubię, Malinowa Łapo! Je-jesteś n-najlepszy! - zawołał odnośnie, uśmiechając się przy tym promiennie. On naprawdę miał teraz przyjaciela! Nie czekając więc zbyt długo, najzwyczajniej w świecie przytulił buraska - C-cieszę się, że j-jesteśmy p-przyjaciółmi M-Malinku - dodał zaraz, spoglądając na kolegę, na którego mordce zawitał równie szeroki uśmiech co na jego.
Niestety, tę cudowną i jakże słodką scenkę przerwało nawoływanie Łabędziej Szyi. Cóż, to było oczywiste, że Leszcz nie będzie mógł tak siedzieć wieki i nareszcie nastanie moment, w którym będzie musiał wrócić do domu.
- Za dziesięć wschodów słońca?
- Za dziesięć wschodów słońca. W tym samym miejscu i o tej samej porze - miauknął pogodnie, zaś gdy nocniak skinął głową twierdząco, rudzielec szybciutko oddalił się w stronę wołającego go wojownika.
* * *
- No i rozumiesz? Z-zupełnie mnie olewa k-kiedy pojawiła się ta głupia pójdźka! N-nie chodzimy n-na treningi n-nawet. C-ciągle t-tylko pójdźka to, pójdźka tamto, p-pójdźka s-sramto! - zawołał rozeźlony Leszczynek, strosząc futerko na karku. Nie lubił tej całej nowej kotki, do tego fakt, że ojciec ostatecznie zgodził się ją przyjąć ani trochę nie pomagał, ani trochę! Bracia byli zajęci treningami, ciocia spędzała dużo czasu z tatą, więc nie chciał im przeszkadzać. Z wujostwem ciotecznym nie miał zbytnio dobrych kontaktów, więc jedyne co mu pozostało, to zwierzenie Malinowej Łapie. Oczywiście nie, żeby kocurek narzekał, wręcz przeciwnie, był wręcz rad, że ma kogoś takiego jak burasek.
- O-ojej... t-to f-faktycznie k-kiepściutko - miauknął zatroskany pręgus, na moment zaprzestając zabawy żonkilem, które wcześniej szturchał łapką, uważnie obserwując jak kwiatek kołysze się na wietrze. Przez chwilę zamyślił się, po czym spojrzał na nadal rozeźlonego przyjaciela, który w tym czasie pokracznie próbował rozładować swoją złość na jednym z maków - M-może mu przejdzie? - zaproponował, chcąc podnieść go jakoś na duchu.
- N-nie wiem - odparł Leszczynek, na moment wsłuchując się w szum trawy oraz zapach kwiatów, po czym przewrócił się na grzbiet, spoglądając w niebo - J-jeszcze w-wujek mówił, że mam u-uważać z tym, że k-kogoś lubię - nadąsał się, wlepiając ślepka w chmury płynące na niebie - A-a ja cię nie lubię M-malinku, tylko l-lubię lubię - dodał zaraz zupełnie tak, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
< Malinowa Łapo? >
(人 •͈ᴗ•͈)(≧▽≦) OMG *SCREAMS*
OdpowiedzUsuń