Czekoladowy kocur wstał na równe łapy. Zachwiał się, lecz szybko wróciła mu równowaga. Opuścił legowisko, krocząc teraz w stronę innego. Ominął kilku pobratymców w ciszy, nie mówiąc ani słowa i zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się obok swoich bliskich.
- To moja wina. - spojrzał na swojego ojca. Kucykowy Ogon zaszurał łapą po ziemi, w jego oczach odbijało się zmartwienie. - Powinienem był z nią pójść.
- Nie mogliśmy tego przewidzieć. - miauknęła Psiankowa Szyja, obejmując Kucyka ogonem, by dodać mu otuchy.
Jeżykowi wydawało się, że jest z nich wszystkich najsilniejsza. Tak bardzo w tym momencie przypominała mamę. Chciał się odezwać. Powiedzieć, że Brzozowy Szept jest bezpieczna w Klanie Gwiazdy. Jako medyk nigdy nie zwątpił w przodków, nawet pomimo tej ciężkiej sytuacji. Nie mógł tego zrobić. Pochylił głowę, spoglądając chwilę na własne łapy i ogon, którym były otulone.
Jego wzrok padł następnie na Rzeczny Nurt. Siostra nie odzywała się, nie płakała, po prostu tak siedziała, nieobecna. Przytulił ją. Potrzebowała jego wsparcia. Jego rodzina go potrzebowała. Powinien wziąć się w garść. Tylko dlaczego nie potrafił? Dlaczego to było takie trudne? Wręcz wydawało się niemożliwe.
<Psianko?>
Jejku jakbym widziała Mokrego po śmierci Ciernistej i Szuwarka:(( Jeżyku:(
OdpowiedzUsuń