Pytanie kotki odbiło się echem w łbie Miedzianej Iskry. Czemu Żabka się pyta? Przecież ma przyjaciół. Ma Miedź...
Dobra nie wiem, nie przypatrywałam się jej relacjom z innymi.
Płowa wojowniczka uśmiechnęła się lekko i zastanowiła się nad sensowną odpowiedzią.
- Wiesz... Musisz być życzliwa i przejmować się losem innych. Troska zawsze jest wskazana. Czasami zwykłe "miłego dnia" albo "jak się masz?" może poprawić humor. A, i przede wszystkim - bądź sobą. Jeśli będziesz zachowywać się naturalnie, dobre i wartościowe koty powinny to docenić. A jeśli nie, ich strata. Nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś, bo jesteś wspaniałą kotką - zamruczała na zakończenie.
Bo... Chyba tak właśnie zdobywa przyjaciół. Właściwie, nigdy nawet się nad tym nie zastanawiała, zdobywanie znajomości przychodziło całkiem naturalnie.
- Dziękuję - miauknęła cicho Żabi Skok.
- Jestem pewna, że i bez tych rad byś sobie poradziła - poruszyła wąsami z rozbawieniem - O patrz, mysz!
Pointka w mgnieniu oka pomknęła przed siebie, zaraz będąc przy zdobyczy, którą szczerze powiedziawszy bardziej wyczuła niż zobaczyła. Przykucnęła, odczekała chwilę, a w następnym uderzeniu serca zwierzątko ginęło pod jej ostrymi pazurami. Małe szare stworzonko zawinęło w jej pyszczku, ruszyła truchtem z powrotem do Żabki.
- To co, wracamy do obozu? - wysepleniła spomiędzy piszczki w zębach.
Cętkowana kiwnęła krótko głową na zgodę.
*i cyk teraźniejszość*
Bicolorka siedziała przed legowiskiem wojowników, obserwując, jak na Srebrnej Skórce pojawiają się gwiazdy, czy - jak kto woli - duchy przodków. Niebo ciemniało i ciemniało, kiedy nagle jedna z gwiazd zamrugała interesująco, przykuwając tym samym uwagę Miedzi. Uśmiechnęła się delikatnie.
Podniosła się, ziewając przy tym, a następnie ruszyła żwawo poza obóz. Wymijała szybko kolejne drzewa, zmierzając do jednego konkretnego. Ostatnio było kilka dni przerwy w ulewach, miała ogromną nadzieję, że nie będzie za śliskie.
W końcu, dotarła na miejsce. Zadarła łeb do góry, aby spojrzeć na chyba najwyższe drzewo na terytorium Klanu Wilka. Jedno z jej ulubionych, oczywiście. Wbiła pazury w wątpliwej wytrzymałości korę i rozpoczęła mozolną wędrówkę w dół. Chociaż szczerze powiedziawszy bardziej lubiła to, niż schodzenie.
Usiadła na jednej z gałęzi praktycznie na samym czubku.
- Hej, Turkawko - miauknęła do tej jednej gwiazdeczki, która wcześniej do niej mrugnęła. Od dawna była przekonana, że to właśnie medyczka - wiesz, miałaś rację, że jeszcze wszystko się ułoży. Nie wiem, czy widziałaś, ale my z Igłą się zakochaliśmy. I... I on jest wspaniały, kocham go. Ale nadal cholernie za tobą tęsknię, wiesz? - zaśmiała się, a po jej pyszczku spłynęła łza.
Nagle do jej uszu dotarł cichuteńki trzask łamanej gałązki i jeden znany zapach. Żabka? Co ona tu robi? Miedź miała nadzieję, że jej nie słyszała. Wytarła pośpiesznie łapą łzy i zeszła kilka gałęzi niżej.
- Cześć Żabko! Wieczorny spacer? - zawołała głośno, aby ta mogła ją usłyszeć.
<Żabko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz