*opko może wydać się niektórym brutalne, czytasz więc na własną odpowiedzialność!*
Przegonił tego cholernego bachora w te pędy, nim ten zdołał jeszcze powiedzieć cokolwiek, choćby najcichsze słówko. Nie miał zamiaru go niańczyć, ani czegokolwiek uczuć. Pieprzony bachor. Czy on wymagał wiele? Chciał tylko świętego spokoju!
Cholernego.
Świętego.
Spokoju.
Lis warknął w myślach, krocząc przed siebie w bliżej nieokreślonym celu. W jego łbie tlił się obraz jak jego szczęki zaciskają się na gardle cynamonowego kocura, który wypuszcza z siebie ostatnie tchnienie. Rany. Kapiąca krew, która brudziła jego białe futro klatki piersiowej na szkarłatno.... Zadrżał z ekscytacji na samą myśl o tym, po czym oblizał pysk, sprawiając wrażenie, jakby chciał zlizać z niego niewidzialną krew.
Miał wrażenie, że to właśnie ona spływa mu po ciele, robiąc plamę na trawie.
Poruszył się niespokojnie, uczucie pluskania ciemnej cieszy wypełniło go całego. Otworzył pysk, starając się wyłapać zapach jakiejkolwiek żywej istoty.
Ptak.
Rzucił się przed siebie, nie tracąc ani jednego cennego uderzenia serca. Wbił pazury. Kły zatopił w ciepłym ciele, rozkoszując się tryskającą na jego język krwią, niczym największym afrodyzjakiem.
Potrząsał łbem niczym w amoku, wydając z siebie piekielny warkot zmieszany z pomrukiem.
Jego ciało drżało w spazmach, przy każdym ugryzieniu, wsłuchując się w ostatnie wrzaski wydawane przez ptaka, którego właśnie pozbawił skrzydła i jednej łapki.
Odgryziony kawałek dzoba.
Wydłubane oko.
Wyrwane skrzydła.
Oderwany ogon.
Wyszarpane łapki.
Rozpruty brzuszek.
Wnętrzności leżące poza ciałem.
Krew. Wszędzie była krew.
Spojrzał z dumą na swoje dzieło, oblizując zakrwawiony pysk.
Dzierzba.
Upolował dzierzbę.
Małego, szarego ptaszka.
Ojej...
Taka tam nieświadoma zemsta jak widzę xD
OdpowiedzUsuń