- ...to jak, kto idzie? - skupił się na końcówce wypowiedzi kotki.
Spojrzał niezdecydowany na swojego braciszka. Jeśli on będzie niechętny, co raczej było wręcz oczywiste, będzie mógł się pod niego podpiąć. Zauważył, że w jego oczach odbija się to co zwykle - właśnie niechęć. Doskonale znał ten wzrok. Z jednej strony, wizja nowej przygody była bardzo kusząca, ale potrzeba podporządkowania się mamie była silniejsza. Ona na pewno się nie zgodzi, a Wieczornik przecież nie będzie się stawiał. No, chyba że Zawilec ją wybłaga tymi swoimi niebieskimi oczętami.
Cała trójka w jednym momencie zwróciła spojrzenia na swoją rodzicielkę, jednak niektórzy z innym zamiarem. Jak Wieczornik podejrzewał, Zawilec zaczęła wręcz błagać Szron o zgodę.
- N-n-nie wie-wiem dzieci, t-tam może b-być n-niebezpiecz-cznie, C-co jeśli c-coś w-wam się s-stanie? - krótkonoga szylkretka wyraziła swoje nieprzekonanie.
- Niebezpiecznie? A gdzie tam! Mi nic nie będzie, wam też, prawda chłopcy? - ostatnia część zdania siostry była skierowana już do kocurków.
Srebrny odruchowo kiwnął głową, jednak dopiero potem uświadomił sobie, na co się zgodził. Kotka podbiegła teraz do Jaskra.
- Noooo, zgódź sięę - przeciągnęła - w grupie siła, mama na pewno się zgodzi, kiedy wszyscy będziemy chcieli iść.
Wieczornik dokładnie obserwował reakcję rudego. Biedny Jaskier. Widział, że najchętniej zwinąłby się w kulkę i nie ruszał się z miejsca. Kiedy cała uwaga siostry skupiła się właśnie na nim, srebrny klasyk dyskretnie oddalił się i przysunął do Brzoskwiniowej Łapy. Usiadł po jej lewej, owijając krótki ogonek wokół białych łap.
- Prze pani - zaczął cicho, ale jego wzrok nadal pozostawał wlepiony w dwójkę rodzeństwa - ja nie wiem, czy ta wycieczka to dobrry pomysł - pokręcił łebkiem z westchnieniem - Jaskierr w życiu się nie zgodzi.
<Brzoskwinio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz