- To jest Fiołek - powiedział, widząc jak kocię pochyla się nad roślinką.
Młodszy uniósł głowę zdziwiony. Najwyraźniej nie spodziewał się, że zaszczyci go swoją obecnością.
- Mogę ci pokazać jeszcze kilka ciekawych okazów. - machnął ogonem, kierując go w stronę połaci kwiatów.
***
Minęło trochę czasu, a on już wiedział o wszystkim, co dzieję się w obozie. Na początku dowiedział się o obcej kotce, sprowadzonej przez Wilcze Serce. Nie miał pojęcia kim była, siedziała cały czas w legowisku medyczek, a on kisił się w tym samym miejscu, co zawsze, czyli konkretnie nigdzie. Może gdyby był uczniem, wiedziałby więcej o co chodzi z tą obcą, jednak nadal nie było mu to dane. Dobrze, że posiadał choć trochę cierpliwości i douczał się dzięki Świetlikowemu Skrzydłu, która okazała się dość wymagającą osobą. No bo gdzie miał znaleźć jej odpowiednie zioła, skoro nie mógł nigdzie jeszcze wychodzić? Zazwyczaj prosił Miedzianą Iskrę, która przynosiła mu z lasu potrzebne rośliny i wracał z nimi do starszej. Na dodatek, tej tak bardzo spodobało się mentorowanie za pomoc w jej codziennych sprawach życiowych, że uczyniła z Trójki swojego asystenta od wyciągania kleszczy, przynoszenia posiłku i takich bzdet. Wiedział, że jest wykorzystywany, ale musiał to znieść, ponieważ na koniec, dostawał wiedzę, dość przydatną. Odbywał przez to jakieś dziwne, tajne szkolenie, więc miał nadzieję, że szybko poradzi sobie u Sosnowego Zagajnika. Ale ile jeszcze zajmie Strzyżykowej Łapie doskonalenie umiejętności? Nie wiedział. Za to był pewien, że on skończy szkolenie dość szybciej i sprawniej. W końcu czuł do tego powołanie. Ale wracając do plotek... Ta kotka, najwyraźniej klifiaczka, dała nogę, a wojownicy znaleźli ciało. Nie ma co. Wyłysiały zastępca się popisał. Przyprowadzić do obozu wroga. Przez brak ciekawych rzeczy, prócz oczywiście swojej pseudo mentorki, zaczął spędzać więcej czasu ze swoim kuzynem. Świt zmuszony był wysłuchiwać jego narzekań oraz kolejnych, świeżych plotek, które grasują po obozie. Można by rzec, że przyzwyczaił się już do młodszego i traktował nieco inaczej niż kiedyś. W końcu Świt nie był już taki mały.
- A teraz podobno na naszych terenach grasują psy! Psy! - przekazał młodszemu.
Szczerze nie wiedział jak wyglądają psy, ale z opisów nie chciałby żadnego z nich spotkać. Był tchórzem i się z tym nie ukrywał.
- Chciałbym jakiegoś spotkać - powiedział kuzyn.
- Życie ci nie miłe? - prychnął.
Ale czego on się spodziewał? Był odważniejszy od Trójki.
- A co myślisz o tej całej sytuacji z tym morderstwem? Z chęcią zobaczyłbym jak dziadek, opieprza tą wyłysiałą gnidę.
<Świt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz