Najstarszy z miotu, naskoczył na ogon Rumianku, szybko go gryząc. Koteczka wydała z siebie pisk, natomiast łapką lekko go uderzyła, rozpoczynając ich zabawę. Przeturlali się kawałek dalej. Dołączyła reszta rodzeństwa. Przynajmniej się nie nudzili.
Nagły szelest liści sprawił, że przestał "atakować" Dalię, by spojrzeć w stronę wejścia do żłobka. Niemal od razu po dojrzeniu pyska Barwinkowego Podmuchu, zerwał się do ucieczki, wskakując do najbliższej kryjówki. Wystawił jedynie łebek, wpatrując się w wojownika. Czego on znowu tutaj szukał? Przecież mamusia wyszła. Ona już mu pokaże, jeśli znowu ośmieli się zabrudzić sierść jej synkowi. Tak, Szczawik nie zapomniał Barwinkowi, że ten ubrudził mu liliowe futerko. Musiał przygotować zemstę. Tylko jaką? Zanim zdążył cokolwiek wymyślić, Barwinkowy Podmuch zwrócił się do cioci Borówki. Nie usłyszał może wszystkiego, co do niej mówił, zanim jeszcze usiadł obok karmicielki, ale ostatnie słowa już dotarły do jego uszu. Zjeżył sierść. Zapatrzona. W. Siebie. Kula. Tłuszczu? Czy on się słyszał?! Już zaczął bredzić! Przecież wiadomo, że Szczawik był przepiękny. Najlepszy. Najcudowniejszy. Przypomniał sobie słowa Żywicznej Mordki. Barwinkowy Podmuch go zdenerwował, więc mógł spuścić mu łomot. Uniósł dumnie główkę. Tata ma rację. Szczawik przypadł do ziemi, powoli, łapka za łapką, podkradając się w stronę ogona wojownika, żeby go nie zobaczył i najlepiej nie wyczuł. Kiedy tylko znalazł się blisko, wskoczył na ogon czarnego kocura, wbijając w niego ostre kiełki.
- AŁA! - Barwinek poderwał się na równe łapy, zaskoczony tym nagłym atakiem. Odwrócił pysk w stronę syna Berberys, a widząc, co ten robi z jego ogonem, w jego oczach odbiła się wściekłość. - Tutaj jesteś gnojku! Puszczaj mój piękny, czysty ogon, jeszcze go zniszczysz!
- A jak nie to co? - zakpił Szczawik, oczywiście ciągle trzymając swoje znalezisko.
- Sam cię do tego zmuszę. - wysyczał kocur.
Szczawik puścił ogon, nakręcając się coraz bardziej. Stanął wyprostowany, rzucając wyzywające spojrzenie Barwinkowi.
- Dostaniesz ode mnie łomot, ty kupo lisiego łajna! - warknął kocurek, ustawiając się w wojowniczej pozycji.
Dla każdego dorosłego kota, to wyglądałoby komicznie, gdy mały kociak, ledwo umiący chodzić i mówić, stawia się dorosłemu, doświadczonemu wojownikowi.
- Jestem cudowny! Najlepszy! Rozumiesz? Niech to dotrze w końcu do ciebie! - na jego pyszczku nie unosił się wesoły uśmiech, który zwykle mu towarzyszył. Szczawik bronił swojej racji.
<Barwinku? ❤️>
Mam czasem wrażenie, że Szczawik to syn Liska XDDD
OdpowiedzUsuńŻywica też ma takie koszmary xd
Usuń