Skończyli zbierać zioła. Przynajmniej tak mogłoby się z początku wydawać, otóż nigdy nie wiadomo, co znajdą po drodze. Dobry humor rozpieszczał Jeżową Ścieżkę. Kocur kroczył przed siebie, w stronę obozu, spokojnym, niespiesznym krokiem.
- Hej, Konwaliowa Łapo. Myślisz, że znajdziemy jakieś ciekawe zioło? Jakieś nowe, którego jeszcze nikt nie odkrył? - uśmiechnął się do swojej uczennicy.
Przez te kilka księżyców, bardzo ją polubił. Chociaż Jeżyk na początku obawiał się, że nie podoła w roli mentora, teraz te wątpliwości zniknęły. Czuł się szczęśliwy, że trafiła mu się taka ambitna, radosna i mądra koteczka, liczył, że wszystkiego ją nauczył i że gdy pewnego dnia, stanie się medyczką, zostaną przyjaciółmi. Dzień mianowania zbliżał się ogromnymi krokami. Westchnął.
- Myślałam, że nie ma innych roślin niż te, które z-znamy. - usłyszał głos Konwalii.
- A dlaczego, by nie miało ich być? Zawsze można odkryć coś nowego, nasza edukacja nie kończy się tylko na tym co już znamy. - zamruczał. - Przez cały czas można coś odkryć, choćby pod tym kamieniem.
- Naprawdę? Naprawdę, pod tym kamieniem?
- No może nie zawsze pod tym - zaśmiał się rozśmieszony. - Przez całe życie coś odkrywamy, nieprawdaż?
- Pewnie tak.
Machnął ogonem, zachęcając kotkę, by go dogoniła i zrównała z nim kroki. Dalej nieśli kocimiętkę, której przyjemny zapach wręcz kusił. Na szczęście jako medycy, byli już przyzwyczajeni do tej woni. Droga powrotna zdawała się jeszcze dłuższa, co zapewniało więcej czasu na przyjemne rozmowy. Spojrzał kontem oka na czarno-białą kotkę.
- Coś się stało?
- Um? Nie...
- Wydajesz się smutna. - miauknął nieoczekiwanie. Rozejrzał się. Siedlisko Dwunożnych dalej było widoczne. Zmrużył oczy w zastanowieniu, zanim ponownie wlepił błękitne ślepia w Konwalię. - Tęsknisz za rodziną, prawda?
Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co czuje kotka, po rozłące ze swoją rodziną. Nie wątpił w jej lojalność, ani przywiązanie do klanu, jednak czy Konwaliowa Łapa chociaż na jeden wschód słońca, nie chciałaby wtulić się znowu w futra bliskich? Jeżowa Ścieżka był wdzięczny, że w Klanie Burzy miał rodzinę, swojego tatę, mamę, rodzeństwo. Wszystko układało się dobrze.
<Konwalio? odpis nr. 2>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz