- O nie, zaczyna się!- jęknęła Noc, wstając ociężale z ziemi, obolała po upadku. Dlaczego spadamy? Ku mojemu zdziwieniu było to pierwsze pytanie Wąsika, które mnie zainteresowało. Prawdę mówiąc, Nocka też zaczęła zastanawiać się nad pytaniem kocurka.
- Bo nie jesteśmy ptakami, tylko kotami... - powiedziałam pierwsze, co mi przyszło na myśl.
- I co z tego, przecież ptaki też chodzą po ziemi - powiedziała Noc, obalając moją teorię - w ogóle to dlaczego musimy chodzić, a nie unosić się nad ziemią, było, by o wiele łatwiej.
- Gdybyśmy nie spadali po skoku, to już dawno biegalibyśmy po Srebrnej Skórze - przerwała ciszę Jaskółczy Śpiew, która obudziła się, słysząc hałas upadających wcześniej kociąt.
- Mamo, a co to Srebrna Skóra? - Spojrzałam wraz z Nocą na mamę błagalnym wzrokiem, lecz ta udała, że tego nie zauważyła.
- W nocy na niebie jest pełno gwiazd, są to te małe świecące punkciki - wyjaśniła duża szylkretka - Wszystkie gwiazdy razem nazywają się Srebrną Skórą.
Z mojego pyszczka wydobyło się ziewnięcie, a zaraz potem zaczęło ziewać moje rodzeństwo. W tym momencie do żłobka wszedł nasz tatuś Borsucza Gwiazda.
- Widzę, że komuś kleją się oczka - powiedział lider i przejechał językiem po łebku Nocy, której wyraźnie się to nie spodobało, bo pacnęła go łapką w pyszczek - chyba czas iść spać - Wąsik miał już zaprotestować, ale chwile później stwierdził, że naprawdę jest zmęczony i klapnął się obok Jaskółczego Śpiewu. . Powędrowałam w kierunku mamy i wtuliłam się w jej miękkie futro i zasnęłam. Po pewnym czasie ze snu wyrwał mnie czyjś głos.
- Popiółł - szepnął kocurek - wstawaj szybko.
- Co się dzieje - spytałam ospale, delikatnie otwierając oczka.
- Ciii - szepnęła Noc. Mama i moja starsza siostra spały. W obozie panowała cisza. Wszędzie leżał śnieg. Razem wyszliśmy niespostrzeżenie ze żłobka. W naszej okolicy wydawałoby się, że wszyscy śpią.
- W ogóle to skąd się bierze śnieg? - ciszę przerwało jak zwykle kolejne pytanie Wąsika. W tym momencie Noc skoczyła na kocurka, przewalając go.
- Ej, ja tylko zapytałem - powiedział przemoczony od śniegu Wąsik z niezadowoloną miną.
- I to był twój błąd - odparłam.
- Cicho, słyszę czyjeś kroki - powiedziała cicho szylkretka. Wytężyłam słuch. Faktycznie, ktoś szedł w naszą stronę. Chyba jeszcze nie wiedział, że tu jesteśmy.
- Bo nie jesteśmy ptakami, tylko kotami... - powiedziałam pierwsze, co mi przyszło na myśl.
- I co z tego, przecież ptaki też chodzą po ziemi - powiedziała Noc, obalając moją teorię - w ogóle to dlaczego musimy chodzić, a nie unosić się nad ziemią, było, by o wiele łatwiej.
- Gdybyśmy nie spadali po skoku, to już dawno biegalibyśmy po Srebrnej Skórze - przerwała ciszę Jaskółczy Śpiew, która obudziła się, słysząc hałas upadających wcześniej kociąt.
- Mamo, a co to Srebrna Skóra? - Spojrzałam wraz z Nocą na mamę błagalnym wzrokiem, lecz ta udała, że tego nie zauważyła.
- W nocy na niebie jest pełno gwiazd, są to te małe świecące punkciki - wyjaśniła duża szylkretka - Wszystkie gwiazdy razem nazywają się Srebrną Skórą.
Z mojego pyszczka wydobyło się ziewnięcie, a zaraz potem zaczęło ziewać moje rodzeństwo. W tym momencie do żłobka wszedł nasz tatuś Borsucza Gwiazda.
- Widzę, że komuś kleją się oczka - powiedział lider i przejechał językiem po łebku Nocy, której wyraźnie się to nie spodobało, bo pacnęła go łapką w pyszczek - chyba czas iść spać - Wąsik miał już zaprotestować, ale chwile później stwierdził, że naprawdę jest zmęczony i klapnął się obok Jaskółczego Śpiewu. . Powędrowałam w kierunku mamy i wtuliłam się w jej miękkie futro i zasnęłam. Po pewnym czasie ze snu wyrwał mnie czyjś głos.
- Popiółł - szepnął kocurek - wstawaj szybko.
- Co się dzieje - spytałam ospale, delikatnie otwierając oczka.
- Ciii - szepnęła Noc. Mama i moja starsza siostra spały. W obozie panowała cisza. Wszędzie leżał śnieg. Razem wyszliśmy niespostrzeżenie ze żłobka. W naszej okolicy wydawałoby się, że wszyscy śpią.
- W ogóle to skąd się bierze śnieg? - ciszę przerwało jak zwykle kolejne pytanie Wąsika. W tym momencie Noc skoczyła na kocurka, przewalając go.
- Ej, ja tylko zapytałem - powiedział przemoczony od śniegu Wąsik z niezadowoloną miną.
- I to był twój błąd - odparłam.
- Cicho, słyszę czyjeś kroki - powiedziała cicho szylkretka. Wytężyłam słuch. Faktycznie, ktoś szedł w naszą stronę. Chyba jeszcze nie wiedział, że tu jesteśmy.
<Wąsik? Zero weny :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz