Właściwie czas dzieciństwa szybko mi minął. Nawet się nie obejrzałem, a już nadszedł dzień mojego mianowania na ucznia. W czasie naszego pobytu w żłobku nie było innych kociaków, które dostąpiły by takiego zaszczytu, dlatego dotychczas mogłem wyobrazić sobie tą ceremonię tylko poprzez opowieści innych kotów z klanu. W tej chwili stałem już koło moich sióstr i czekałem z niecierpliwością na to, aż wreszcie się dowiem, kto zostanie moim pierwszym mentorem. Szczerze mówiąc podczas kręcenia się po obozie i zabawy z siostrami, słyszałem już z czyjejś rozmowy, że ma to być Czarny Potok. Szczerze mówiąc nawet się ucieszyłem, gdyż wydawał mi się on godny tej roli, muszę przyznać, jako jeden z nielicznych. Z podekscytowania jakie naszło mnie zaraz po mianowaniu Północnej Łapy, aż prawie nie zauważyłem że już czas na mnie. Dopiero słowa Niedźwiedziej Gwiazdy wymawiającego moje nowe imię przywróciły mnie do rzeczywistości. Ostowa Łapa... Jak pięknie to brzmi.
- Twoim mentorem będzie Żądlący Język. Mam nadzieję że Żądlący Język przekaże ci całą swoją wiedze. - przed oczami przemknęło mi ostatnie spojrzenie lidera, zanim zwrócił się do kotki. Zamurowało mnie, to nie ona miała dostąpić tego zaszczytu.
- Co?! - wypaliłem sucho, marszcząc gniewnie brwi, ale kiedy uświadomiłem sobie, że nagle oczy wszystkich spoczęły właśnie na mnie, opanowałem się.
- Coś nie tak, Ostowa Łapo? - mruknął ktoś obok mnie, ale ja nie byłem w stanie spuścić wzroku z marnej kocicy, która będzie miała mnie teraz uczyć. Pokiwałem więc pyskiem na boki, mając ochotę jak najprędzej się stąd ulotnić.
Lider kontynuował mianowanie, a ja musiałem zetknąć się z nową „mentorką” nosami. Ona chyba również jeszcze nie wiedziała, że znalazła się na niewłaściwej drodze... Ale w końcu to nie jej wina. To lider wybrał mentorów.
Zaraz kiedy to uczyniłem, szybko uciekłem poza oczy zebranych. Niedźwiedzia Gwiazda mianował jeszcze moją drugą siostrę i stanął naprzeciw mniejszego ode mnie kocura. Kojarzyłem go i dotychczas nie miałem o nim złej opini, ale kiedy usłyszałem, że mentorem Skaczącej przybłędy zostanie Czarny Potok, poczułem że zalewa mniej krew. Nie mogłem jednak jeszcze nic zrobić. Siedziałem i patrzyłem na to wszystko zwężonymi ze złości źrenicami. Dopiero łagodne liźnięcie Północnej na moim uchu sprawiło, że się rozluźniłem.
- Co się dzieje, bracie? - zerknęła na mnie czule. Również Zgubiona Łapa zwróciła na to uwagę.
- Nic zbyt ważnego siostro. Po prostu jestem zawiedziony decyzją lidera. - mruknąłem spokojniej, tak, by nikt poza nami tego nie usłyszał.
Nie dane nam było dłużej rozmawiać, gdyż nagle wszyscy zaczęli skandować nasze nowo nadane, uczniowskie imiona. Oczywiście byłem z tego dumny i nawet nie starałem się ukryć takiej reakcji przed innymi. No cóż, trafiła mi się mentorka, której bym nikomu nie pozazdrościł, ale i tak stanę się największym wojownikiem. Chociażby samemu.
- Twoim mentorem będzie Żądlący Język. Mam nadzieję że Żądlący Język przekaże ci całą swoją wiedze. - przed oczami przemknęło mi ostatnie spojrzenie lidera, zanim zwrócił się do kotki. Zamurowało mnie, to nie ona miała dostąpić tego zaszczytu.
- Co?! - wypaliłem sucho, marszcząc gniewnie brwi, ale kiedy uświadomiłem sobie, że nagle oczy wszystkich spoczęły właśnie na mnie, opanowałem się.
- Coś nie tak, Ostowa Łapo? - mruknął ktoś obok mnie, ale ja nie byłem w stanie spuścić wzroku z marnej kocicy, która będzie miała mnie teraz uczyć. Pokiwałem więc pyskiem na boki, mając ochotę jak najprędzej się stąd ulotnić.
Lider kontynuował mianowanie, a ja musiałem zetknąć się z nową „mentorką” nosami. Ona chyba również jeszcze nie wiedziała, że znalazła się na niewłaściwej drodze... Ale w końcu to nie jej wina. To lider wybrał mentorów.
Zaraz kiedy to uczyniłem, szybko uciekłem poza oczy zebranych. Niedźwiedzia Gwiazda mianował jeszcze moją drugą siostrę i stanął naprzeciw mniejszego ode mnie kocura. Kojarzyłem go i dotychczas nie miałem o nim złej opini, ale kiedy usłyszałem, że mentorem Skaczącej przybłędy zostanie Czarny Potok, poczułem że zalewa mniej krew. Nie mogłem jednak jeszcze nic zrobić. Siedziałem i patrzyłem na to wszystko zwężonymi ze złości źrenicami. Dopiero łagodne liźnięcie Północnej na moim uchu sprawiło, że się rozluźniłem.
- Co się dzieje, bracie? - zerknęła na mnie czule. Również Zgubiona Łapa zwróciła na to uwagę.
- Nic zbyt ważnego siostro. Po prostu jestem zawiedziony decyzją lidera. - mruknąłem spokojniej, tak, by nikt poza nami tego nie usłyszał.
Nie dane nam było dłużej rozmawiać, gdyż nagle wszyscy zaczęli skandować nasze nowo nadane, uczniowskie imiona. Oczywiście byłem z tego dumny i nawet nie starałem się ukryć takiej reakcji przed innymi. No cóż, trafiła mi się mentorka, której bym nikomu nie pozazdrościł, ale i tak stanę się największym wojownikiem. Chociażby samemu.
Północka?
Wtf, ja nie mogłam nazwać mojego kota "Północ"
OdpowiedzUsuń