Każda mała bezkształtna kuleczka niedługo po swoim urodzeniu powinna, dostać własne imię. Ta śpiąca teraz z główką pod brzuszkiem Poplamionego Piórka nazwana została nie tak dawno Cichutką. To dobre imię dla kociaka, który nie piszczy, właściwie ona nie wydaje żadnych dźwięków. Raz tylko otworzyła pyszczek, by zrobić coś innego, niż napić się mleka i zaraz otoczyła ją masa obcych. Kiedy ona wolała, w spokoju spać wtulona w mięciutkie futerko BEZPIECZEŃSTWA. Tym bowiem dla tego kruchego stworzonka jest jej mama. Zabawne może się wydać, że Cichutka, nie wie jeszcze, że nie wydaje dźwięków, bo sama jeszcze nigdy niczego nie słyszała, a tym bardziej nie wie, jak ma na imię. Jednak to, co robi, a właściwie czego nie robi, niejasno wiąże się jej z poczuciem bezpieczeństwa. Poplamione Piórko delikatnie przykryła swoje skarby suchą trawą i spróbowała powoli wstać, by żadnego z nich nie obudzić. Nie do końca jej się to udało, ale skoro żadne z nich się nie poruszyło ani nie wydało dźwięku, kotka stwierdziła, że może iść się rozprostować łapy.
Najpierw zbudził się nosek. Niewielkie wąsiki poruszyły się, jakby czegoś szukały. Nie natrafiwszy na ciepło BEZPIECZEŃSTWA, obudziły całą główkę, podciągając ją za sobą powoli górę w poszukiwaniu futerka. Kiedy to też nie poskutkowało, kocie poczęło węszyć. Cichutka wciągając powietrze, szybciutko je wypuszczała. Musiało to wyglądać naprawdę zabawnie niczym seria bezgłośnych kichnięć, bo aż przyciągnęło uwagę Zaskrońca. Potem nosek zmarszczył się, wyczuwając zamiast najbliższego jej serduszku, nowy, obcy zapach. Chwile po tym dreszczyk przeszedł przez delikatne ciałko, rozbudzając je do reszty i kruszynka zaczęła powoli się wycofywać. Intensywność zapachu wciąż rosła więc tym samym rosło też tempo, z jakim Cicha próbowała odpełznąć od zagrożenia. Aż nie wpadła pupą na rodzeństwo (które oczywiście dalej spało jak gdyby nigdy nic). Zapach był już tak mocny, że serduszko małej biło, jak oszalałe. Czuła wręcz oddech tego niezwykle pachnącego zagrożenia. Zapach naprawdę się jej podobał jednak to, że coś trąciło ją w boczek i przewróciło na plecki, już nie.
Zaskroniec siedziała na brzegu gniazda, w którym leżały trzy pędraki. Przyglądała im się z zaciekawieniem. Prezentowały się tak nędznie, niemożliwe wydawało jej się, że jeszcze niedawno wyglądała podobnie. - Takie kluchy nigdy nie przeżyłyby tego, co ja -prychnęła. Szczególnie bawiło ją to, które próbowało uciekać. Pacnęła je delikatnie łapką jeszcze raz. - Jakie żałosne -powiedziała cicho. Zbliżyła głowę, chcąc fuknąć małej przed twarzą, by jeszcze trochę ją postraszyć.
Cicha była dumna, że w końcu udało jej się obrócić, kiedy znów została wstrętnie wywrócona, na szczęście tym razem tylko na bok. Następnie coś ukuło ją delikatnie w nosek. Jakże to gilgało! Na dodatek pachniało bardzo słodko i świeżo. Było to doznanie straszne, ale i bardzo zabawne, do tego stopnia, że odwróciła się z powrotem na brzuszek i przygniotła cudzy wąsik łapką do ziem. Stwierdziła wtedy też, że to stworzenie przypomina trochę BEZPIECZEŃSTWO. Jest całkiem sympatyczne, ale na pewno groźniejsze.
Cicha była dumna, że w końcu udało jej się obrócić, kiedy znów została wstrętnie wywrócona, na szczęście tym razem tylko na bok. Następnie coś ukuło ją delikatnie w nosek. Jakże to gilgało! Na dodatek pachniało bardzo słodko i świeżo. Było to doznanie straszne, ale i bardzo zabawne, do tego stopnia, że odwróciła się z powrotem na brzuszek i przygniotła cudzy wąsik łapką do ziem. Stwierdziła wtedy też, że to stworzenie przypomina trochę BEZPIECZEŃSTWO. Jest całkiem sympatyczne, ale na pewno groźniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz