Najpierw słyszała jedynie dźwięki, czuła zapachy. Z początku niewyraźnie, później coraz precyzyjniej rozróżniała bodźce. W końcu otworzyła oczy i świat ją nieco przytłoczył. Nie przeczuwała że jest aż tak wielki. Była tylko małą kulką o niebieskiej sierści z błękitnymi oczami, a świat był wielki kolorowy i pełen akcji. Wokół niej często przechodziły wąsate stworzenia. Wydawały z siebie dźwięki, których mała z początku nie rozumiała. Później zaczęła wychwytywać pojedyncze słowa, aż wreszcie nauczyła się całej tej dziwnej mowy składającej się z pisków, miauków i mruczenia. O tak mruczenie było przyjemne. Błękit wydobywała je z siebie dopiero od niedawna, ale od razu to pokochała. Mruczała najczęściej wtedy, kiedy wtulała się w źródło „ciepłości” - miękką, białą istotę nazywaną przez inne koty Białą Sadzawką. Nauczyła się już rozpoznawać swoje imię „Błękit”. Kiedy Biała Sadzawka tak wołała, kotka wiedziała, że nie chodzi wcale o jej braci Czaplę i Laska lecz właśnie o nią. Co chwilę się przewracając (nie była jeszcze wprawną biegaczką) dopadała mamy, aby dać się wylizać lub by napełnić swój pusty brzuszek.
Tak mijały jej kolejne wschody słońca. Leżąc w ciepłym posłaniu i słuchając jak na dworze dmucha wiatr.
Któregoś dnia Błękit obudziła się wcześnie rano. Otworzyła pyszczek, aby zawołać mamę lecz zaraz zamknęła go z powrotem. Postanowiła wyjrzeć na zewnątrz, na świat poza żłobkiem. Przeciskając się pomiędzy rodzeństwem natrafiła łapką na ogonek Czapli. Kociak pisnął i spojrzał na Błękit z wyrzutem. Kotka polizała go pocieszająco w ucho mrucząc „Przepraszam” i znów zaczęła mozolną wędrówkę. Podpełzła bliżej wejścia. Ujrzała biały śnieg, błękitne jak jej oczy niebo. Na zewnątrz zaczynał się zwykły dzień życia obozowego w Porze Nagich Drzew. Dla Błękit było to jednak coś niesamowitego. Przypatrywała się uważnie kotom udającym się na patrolowanie granic lub na polowanie. Kilkoro wojowników wychynęło na śnieg i śmiejąc się rozmawiało wesoło. Nagle coś innego przykuło jej uwagę. W wejściu do żłobka, na ziemi coś leżało. Kotka podkradła się, wyskoczyła w powietrze usiłując złapać to „coś”. Wtem zawiał wiatr podrywając piórko do lotu. To było coś! Kotka odbiła się od ziemi na swoich jeszcze niepewnych łapkach. Spróbowała złapać piórko w pyszczek, ale źle obliczyła odległość. Spadając, pisnęła z zaskoczenia. Lekko się obiła, ale nie zniechęciło jej to. Tym razem przyczaiła się przy ziemi, czekając aż wiatr przywieje pióro w jej stronę. Po drugiej stronie żłobka jej rodzeństwo przypatrywało się jej szeroko otwartymi oczami. Odważniejszy Lasek podszedł nawet ciut bliżej, lecz Błękit była zbyt pochłonięta zabawą, by to zauważyć. W końcu nadszedł ten moment – piórko znalazło się tuż przy ziemi. Kotka znowu wyskoczyła, lecąc złapała piórko w pyszczek. Mimo że jej łapki nie były jeszcze wystarczająco silne, aby utrzymać jej ciężar – kotka zrobiła efektownego fikołka przy lądowaniu- podniosła się zadowolona, poszukując wzrokiem mamy, by pokazać jej swą „zdobycz”. Obróciła się w kierunku wejścia do żłobka. Zaskoczona Błękit pisnęła gdy padł na nią cień innego kota.
Tak mijały jej kolejne wschody słońca. Leżąc w ciepłym posłaniu i słuchając jak na dworze dmucha wiatr.
Któregoś dnia Błękit obudziła się wcześnie rano. Otworzyła pyszczek, aby zawołać mamę lecz zaraz zamknęła go z powrotem. Postanowiła wyjrzeć na zewnątrz, na świat poza żłobkiem. Przeciskając się pomiędzy rodzeństwem natrafiła łapką na ogonek Czapli. Kociak pisnął i spojrzał na Błękit z wyrzutem. Kotka polizała go pocieszająco w ucho mrucząc „Przepraszam” i znów zaczęła mozolną wędrówkę. Podpełzła bliżej wejścia. Ujrzała biały śnieg, błękitne jak jej oczy niebo. Na zewnątrz zaczynał się zwykły dzień życia obozowego w Porze Nagich Drzew. Dla Błękit było to jednak coś niesamowitego. Przypatrywała się uważnie kotom udającym się na patrolowanie granic lub na polowanie. Kilkoro wojowników wychynęło na śnieg i śmiejąc się rozmawiało wesoło. Nagle coś innego przykuło jej uwagę. W wejściu do żłobka, na ziemi coś leżało. Kotka podkradła się, wyskoczyła w powietrze usiłując złapać to „coś”. Wtem zawiał wiatr podrywając piórko do lotu. To było coś! Kotka odbiła się od ziemi na swoich jeszcze niepewnych łapkach. Spróbowała złapać piórko w pyszczek, ale źle obliczyła odległość. Spadając, pisnęła z zaskoczenia. Lekko się obiła, ale nie zniechęciło jej to. Tym razem przyczaiła się przy ziemi, czekając aż wiatr przywieje pióro w jej stronę. Po drugiej stronie żłobka jej rodzeństwo przypatrywało się jej szeroko otwartymi oczami. Odważniejszy Lasek podszedł nawet ciut bliżej, lecz Błękit była zbyt pochłonięta zabawą, by to zauważyć. W końcu nadszedł ten moment – piórko znalazło się tuż przy ziemi. Kotka znowu wyskoczyła, lecąc złapała piórko w pyszczek. Mimo że jej łapki nie były jeszcze wystarczająco silne, aby utrzymać jej ciężar – kotka zrobiła efektownego fikołka przy lądowaniu- podniosła się zadowolona, poszukując wzrokiem mamy, by pokazać jej swą „zdobycz”. Obróciła się w kierunku wejścia do żłobka. Zaskoczona Błękit pisnęła gdy padł na nią cień innego kota.
<<Czapla, Lasek, Ciernista Łodyga, Ćmi Trzepot lub ktoś inny z Klanu Burzy?>>
Klepię. I tak miałam w planach odwiedzić gówniaki ^^
OdpowiedzUsuń~ Cierń