Len został wojownikiem!
Jakże on wyglądał niesamowicie i godnie, kiedy tak stał na środku, a liderka Sówka ogłaszała wszystkim, że jest gotowy, aby przyjąć nowe obowiązki. Pomogła mu nawet wylizać dokładnie jego jasne futerko, aby żaden pyłek czy latający dmuchawiec mu się tam nie zagnieździł. Ambrowiec chciała ją odgonić, mówiąc, że ona lepiej się tym zajmie, ale ostatecznie dała sobie spokój, kiedy jęki i westchnienia Miłostki, które słyszała nad uchem, stały się nie do wytrzymania. Odwróciła się obrażona i wyszła. Podczas ceremonii jednak również siedziała, pełna dumy, z iskierkami w oczach, patrząc na Lna, który prężył się, pokazując wszystkim, jaki jest wysoki i elegancki. Uczennicy udało się przytargać ze sobą Sekrecika, który chwile wcześniej powrócił z treningu. Była to najpewniej ostatnia rzecz, na jaką chciał trafić, kiedy wymęczony i głodny rozstawał się przy wejściu z Malinką. Miłostka siedziała mu na ogonie, a z każdym jego ruchem naciskała na końcówkę łapą. Kocur grzebał w ziemi kompletnie znudzony i niezainteresowany samą uroczystością, ale jego siostra był zbyt zajęta robieniem maślanych oczu w stronę przyjaciela, który ani razu nawet nie spojrzał w jej stronę. Raz tylko, kiedy przebiegał pośpiesznie wzrokiem po wszystkim zgromadzonych, przystanął i zerknął, ale jego oczy wcale nie napotkały oczu pointki - skierowały się, przynajmniej tak się zdawało, ale córka Migotki nie dopuszczała tego do świadomości, na pyszczek jej młodszej koleżanki Jaśminowiec.
Kiedy ceremonia się zakończyła, jako pierwsza podbiegła, aby mu pogratulować. Wyminęła Ambrowiec, wyminęła Kolendrę, którzy również tam zmierzali.
— Ah! Jak super, jak super! Ale się świetnie zaprezentowałeś, no normalnie jakbyś od księżyców był wojownikiem! No ale bądźmy szczerzy - powinieneś być już od wielu księżyców wojownikiem — zawołała radośnie, kiedy dotarła do kocura. Ten uśmiechnął się nonszalancko i spojrzał na nią z góry.
— No ba! To oczywiste. Przez ostatnie treningi to jakbym ja uczył czegoś Listka. — wypiął pierś.
— Phi! Masz krzywe pazury i jeszcze krzywszy pysk... — burknął Sekrecik, który wysnuł się zza siostry.
— To w takim razie skoro ja mam krzywe pazury, ty musisz mieć krzywe całe łapy, bo to ja już dzisiaj będę spać z wojownikami, a nie ty, Sekreciku — powiedział przesłodzonym głosikiem. — Ale to niezwykle miło z twojej strony, że przyszedłeś mi pogratulować.
— A nie chce jeszcze ostatnią noc zostać z nami? Tak na pożegnanie. Możemy poopowiadać sobie straszne historie! — zaproponowała ruda, uderzając ogonem z podekscytowania.
— Miłostko litości. Te bajeczki są dla dzieci, dla kociąt i uczniów. Ja już nie mogę z wami się tak błaźnić. — Na jego mordkę napłynął wyraz politowania. Dotknął wierzchem łapy jej policzka — Myślę, że jeśli chcesz zostać zwiadowczynią i znowu spać obok mojego legowiska, to musisz odrzucić te głupie zwyczaje i kulki mchu, co ci tak grzechoczą w tej pustej, ślicznej główce. — Poklepał go delikatnie i wyminął zszokowaną przyjaciółkę. Podszedł do Ambrowiec, aby przyjąć gratulacje od opiekunki.
— Buc... — skwitował Sekrecik, stając obok oniemiałej Miłostki. — Zamknij pysk, bo ci wleci mucha — rzucił tylko i odszedł w stronę stosu zwierzyny, aby w końcu się posilić.
— Chodź moja droga. Poszukamy Malinki i twojego brata. Też powinni już skończyć — powiedziała i zaczęła rozważnie zeskakiwać na coraz niższe gałązki. Miłostce zajęło to trochę więcej czasu. — Nie martw się o zmęczenie. Kiedy zaczniesz chodzić na regularne patrole, szybko się przyzwyczaisz — pocieszyła ją, na co młodsza skinęła łbem.
Faktycznie, szybko odnaleźli dwójkę i razem skierowali się w stronę obozu. Mentorzy obok siebie i terminatorzy bok w bok. Sekrecik też wyglądał na wymęczonego. W pysku trzymał piękną sójkę i mniejszą mysz. Ciekawe czy takie zwykłe polowanie tak go pokonało.
Droga dłużyła się, ale w końcu dotarli.
— Sekreciku odłóż zwierzynę na stos, ale wróć tutaj. Ty Miłostko po prostu zostań — powiedział Malinka i wraz z zastępczynią potruchtał w kierunku. Szylkretka nawet nie zakodowała, kiedy jej brat odszedł i kiedy wrócił. Poszłaby spać, gdyby nie to, że zrobiłaby najpewniej największy wstyd w historii Owocowego Lasu. Chociaż... Potem przypomniała sobie o swoim ojcu, który teraz więcej przesiadywał u Staruszki Świergot niż na polowaniach z innymi wojownikami. Ze snu na jawie wyrwał ją krzyk Sówki.
— Owocowy Lesie! Zbierzcie się wszyscy! — Zmusiła się, aby zrobić jeszcze kilka kroków do przodu. Słońce piekło ją w grzbiet; bała się, że zemdleje. Czuła ciepło, które bije od boku Sekrecika. Uspokajała ją jego obecność. — Miłostko, wystąp!
Otumaniona temperaturą musiała zostać popchnięta ogonem przez brata, aby wykonać polecenie. Ze zmrużonymi oczami wpatrywała się w bure oblicze staruszki, która z troską i dumą spoglądała w dół.
— To już najwyższy czas, abyś zakończyła trening pod okiem Pieczarki i dołączyła do grona Zwiadowców. Wykazałaś się wielkim zaangażowaniem, a ambicje pchały cię do przodu na każdym etapie treningu. Czy z równym zapałem będziesz wykazywać się lojalnością względem naszej społeczności i czy będziesz czuwać nad jej bezpieczeństwem? — zapytała oficjalnie.
— Przysięgam — powiedziała bez namysłu.
— A zatem Owocowy Las wita cię jako pełnoprawną zwiadowczynie! — Rozejrzała się. Widziała ojca i matkę, widziała ciotkę i Malinka, a także Pieczarkę, która uśmiechała się do niej. Dostrzegła i Lna, który... Siedział obok Jaśminowiec, niemal stykając się z nią bokami. Kocur również posłał jej uśmiech, a potem puścił oczko. Może dramatyzowała..?
— Sekreciku, wystąp! — Kotka cofnęła się, aby dać miejsce bratu. — Ty również zakończyłeś dzisiaj swój trening. Wykazałeś się rozsądkiem i skupieniem podczas wielu polowań, a także ciekawością, której nie powinno brakować kotu z naszej społeczności. Czy zatem przysięgasz być względem niej lojalny i czuwać nad nią? — Ponownie zadała pytanie.
— Przysięgam! — odrzekł płowy.
— A więc Owocowy Las wita cię jako nowego wojownika. — Słyszała, jak koty gratulują im wielką grupą. Widziała, jak podchodzą do nich rodzice i Kruszynka, a także reszta rodziny czy bliższe im koty. Czekała jednak jedynie na Lna. Miała nadzieje, że legowisko obok niego nadal jest wolne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz